Sobotni mecz numer cztery finałowej rywalizacji rozpoczął się, do czego zdążyliśmy się już przyzwyczaić, od mocnego uderzenia Anwilu. Po trójce Andrzeja Pluty gospodarze prowadzili już 8-0, a po chwili 16-4, gdyż skutecznie spisywał się duet skrzydłowych: Brett Winkelman - Nikola Jovanović, który w tej kwarcie zdobył 15 z 25 oczek drużyny. Przewaga włocławian zmalała do zaledwie sześciu oczek po dziesięciu minutach, tylko dlatego, że dwukrotnie zza łuku przymierzył Qyntel Woods.
Amerykanin kontynuował dobrą passę również w drugiej kwarcie, w której zdobył 11 ze swoich 17 punktów w pierwszej połowie. Po jego kolejnej trójce Asseco Prokom zbliżył się do miejscowych na trzy oczka. Wówczas jednak bardzo dobrze zagrała dwójka rezerwowych Anwilu: Bartłomiej Wołoszyn i Rashard Sullivan. Pierwszy zdobył sześć punktów wymuszając faule rywali, zaś Amerykanin trafił wszystkie pięć rzutów za dwa i już do przerwy miał na swoim koncie 10 punktów. Włocławianie prowadzili tymczasem 36:26, a po chwili nawet 42:28, lecz ponownie zryw Woodsa zmniejszył straty - do stanu 44:32.
- W przerwie meczu powiedzieliśmy sobie, że musimy bardzo szybko odwrócić losy spotkania. W ogóle nie dopuszczaliśmy, że rywal może zwiększyć jeszcze tą przewagę dlatego przyspieszyliśmy tempo gry po przerwie, zaczęliśmy szybciej grać piłką i powoli, mozolnie odrabialiśmy straty - tłumaczył Jan-Hendrik Jagla, którego walka z Jovanoviciem była ozdobą całej finałowej rywalizacji. Niemiecki skrzydłowy po zmianie stron dwukrotnie trafił z dystansu i Prokom doszedł Anwil na siedem oczek, 48:41.
Wówczas przypomniał o sobie Pluta, który dwoma firmowymi zagraniami z półdystansu podwyższył prowadzenie gospodarzy do jedenastu punktów, 52:41, lecz od tego momentu coś w poczynaniach Anwilu się zacięło. Goście tymczasem do końca kwarty zdobyli aż 19 punktów i przed decydującą odsłoną przegrywali tylko 60:62. Podopieczni Igora Griszczuka przestali trafiać na takim procencie skuteczności, jak w pierwszej połowie (14/18 za dwa i 77 procent), co okazało się tylko wodą na młyn dla koszykarzy Asseco Prokomu.
- Anwil zawiesił nam poprzeczkę bardzo wysoko. Nie odpuszczali w żadnej minucie każdego z czterech spotkań i dzisiaj także. Walczyli do upadłego i my również musieliśmy wznieść na wyżyny swoich umiejętności - mówił na konferencji prasowej trener Tomas Pacesas, zaś w czwartej kwarcie rozgorzała prawdziwa walka kosz za kosz. Jeszcze po udanym zagraniu Sullivana włocławianie objęli sześciopunktowe prowadzenie 66:60, lecz seria trójek po stronie gości (Logan, Woods, Jagla) dała im trzypunktowy zapas, 75:72. Po chwili tym samym odpowiedział Jovanović i na niespełna dwie minuty przed końcem spotkania na tablicy wyników pojawił się remis 75:75.
Gracze Asseco Prokomu zwietrzyli szansę, że mogą zakończyć finałową rywalizację już w czwartym spotkaniu, bowiem Anwil miał coraz większe problemy w ataku. Jeszcze cztery kolejne punkty zdołał rzucić Jovanović, ale po atomowym wsadzie Woodsa to goście prowadzili 80:79. 18 sekund przed końcem meczu za trzy nie trafił Pluta i gospodarze musieli faulować. Cztery sekundy później Daniel Ewing przestrzelił oba rzuty wolne i ostatnia akcja należała do Anwilu. Wchodzącego na kosz Krzysztofa Szubargę potężnym blokiem zatrzymał jednak Adam Łapeta i ekipa z Gdyni mogła rozpocząć świętowanie.
Choć najskuteczniejszym strzelcem spotkania, z dorobkiem 31 punktów, a także 11 zbiórek, został Woods, który wreszcie zagrał tak, jak na największą gwiazdę ligi przystało, cichym bohaterem był wspomniany Łapeta. Polski środkowy zdobył 13 oczek, miał sześć zbiórek oraz pięć (!) bloków, w tym ten, który dał drużynie mistrzostwo. - Adam poczynił w tym sezonie olbrzymie postępy i mam nadzieję, że nadal będzie tak ciężko pracował - cieszył się po meczu trener Pacesas, zaś jego nastroju nie podzielał Szubarga. - Ostatnia akcja miała być dokładnie taka, jak to wyglądało na parkiecie, tyle, że miałem trafić... Srebrny medal to jednak wielki sukces - wyznał rozgrywający Anwilu.
- Wygraliśmy dzięki doświadczeniu, które zdobyliśmy w meczach euroligowych. Dlatego lepiej radziliśmy sobie w końcówkach spotkań. Uważam, że zasłużyliśmy na mistrzostwo, ale wynik 4-0 nie przekazuje całego przebiegu tej rywalizacji, tych wszystkich emocji. Anwil grał naprawdę super - dodał opiekun Asseco Prokomu. Uśmiechnięty na konferencji prasowej był także szkoleniowiec gospodarzy, Igor Griszczuk. - Chciałbym podziękować chłopakom za ten cały sezon, bo było wiele trudnych momentów, ale daliśmy im radę. W finale walczyliśmy naprawdę dzielnie. Przeciwnik miał więcej szczęścia, ale szczęście zawsze sprzyja lepszym - mówił trener Anwilu.
Anwil Włocławek - Asseco Prokom Gdynia 79:80 (25:19, 19:13, 18:28, 17:20)
Anwil: Jovanović 20 (2x3, 12 zb.), Sullivan 16, Pluta 15 (1x3), Winkelman 11 (10 zb.), Wołoszyn 9 (1x3), Dunn 4, Szubarga 3 (1x3, 8 as.), Joyce 1, Chanas 0
Asseco Prokom: Woods 31 (5x3, 11 zb.), Logan 16 (3x3), Łapeta 13 (5 bl.), Jagla 8 (2x3), Ewing 5 (1x3), Harrington 3, Hrycaniuk 2, Szczotka 2, Kostrzewski 0, Varda 0