Rewelacyjna pogoń Jeziorowców

Kobe Bryant po raz kolejny udowodnił, że nagroda MVP sezonu zasadniczego należała mu się bez dwóch zdań. 29-letni lider Los Angeles Lakers zdobył 27 punktów w drugiej połowie meczu z San Antonio Spurs i poprowadził swój zespół do inauguracyjnego zwycięstwa 89:85 w finale Konferencji Zachodniej. Rywalizacja toczy się do 4 wygranych.

Jacek Konsek
Jacek Konsek

- W pierwszej połowie Kobe zaufał swoim kolegom z drużyny, dlatego miał aż 5 asyst. Sprawdzał teren a w drugiej połowie wziął się do roboty - skomentował występ Bryanta szkoleniowiec gości Gregg Popovich. W pierwszych dwóch kwartach Kobe Bryant był niewidoczny - oddał zaledwie 3 rzuty z gry i zanotował 2 punkty! Wszystko to za sprawą Bruce’a Bowena, który nie pozwalał liderowi kalifornijskiej ekipy rozwinąć skrzydeł. W międzyczasie swój koncert rozpoczął duet gości Tim Duncan - Tony Parker. Ten pierwszy miał być pilnowany przez Pau’a Gasola, lecz nic sobie z tego nie robił i uzbierał w sumie 30 punktów, 18 zbiórek i 4 bloki. Z kolei Parker swoimi niesamowitymi wejściami pod kosz wywindował Spurs na 8-punktowe prowadzenie pod koniec pierwszej kwarty.

Po chwilowym zrywie miejscowych (33:33) znów inicjatywa przeszła w ręce gości. Niewidoczny Bryant i słabo grający Pau Gasol nie wróżyli dobre wyniku w dalszej części meczu. Do przerwy Ostrogi prowadziły 8-punktami a tuż po przerwie ponownie przystąpiły do ofensywy. Ich 14:2 i prowadzenie 65:45 wywołało niemałą konsternację w Staples Center, gdzie Lakers nie przegrali od 28 marca. Od tego momentu sprawy w swoje ręce wziął Bryant, który wraz z Gasolem odrobili lwią część strat i rozpoczynali ostatnie 10 minut pełni nadziei na odwrócenie losów gry. Podopieczni Gregga Popovicha wybitnie ułatwili im to zadanie trafiając zaledwie 3 rzuty na 21 prób w tej części gry! Mimo tego dopiero indywidualna akcja Bryanta na 24 sekundy przed końcową syreną pozwoliła im wyjść na prowadzenie. Chwilę później z obwodu pomylił się słabo dysponowany tego wieczoru Manu Ginobili a zwycięstwo przypieczętował Sasha Vujacic, dwukrotnie dziurawiąc kosz z linii rzutów wolnych.

Ginobili zagrał jeden ze swoich gorszych meczów w tych play off, trafiając ledwo 3 z 13 prób z gry. Według Phila Jacksona wynikało to z bardzo dobrej defensywy Sashy Vujacica, który na parkiecie spędził aż 31 minut. - W ofensywie Sasha miał wiele lepszych spotkań, lecz w obronie było to chyba jego najlepsze - chwalił Słoweńca szkoleniowiec Lakers. - W pierwszej połowie graliśmy niedbale, niemrawo i niepewnie. Później wiedziałem, że możemy dokonać zwrotu akcji i zbliżyć się do rywala - przyznał z kolei Bryant. Dla Phila Jacksona był to także 188 zwycięstwo w rozgrywkach play off, co umacnia go na pierwszym miejscu w historii NBA. Kolejny mecz już w piątek, ponownie w Staples Center.

Los Angeles Lakers – San Antonio Spurs 89:85 (24:27, 19:24, 22:21, 24:13)

Lakers: K. Bryant 27, P. Gasol 19, V. Radmanovic 10, S. Vujacic 10, L. Odom 8, J. Farmar 8, D. Fisher 4, R. Turiaf 3, L. Walton 0.

San Antonio: T. Duncan 30 (18 zb), T. Parker 18 (10 zb), B. Bowen 12, M. Ginobili 10, I. Udoka 7, F. Oberto 4, B. Barry 2, K. Thomas 2, M. Finley 0, J. Vaughn 0, R. Horry 0.

Stan rywalizacji: 1:0 dla Los Angeles Lakers

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×