Na razie jest cisza - wywiad z Kamilem Chanasem, byłym obrońcą Anwilu Włocławek

Kamil Chanas nie zagra w barwach Anwilu Włocławek w kolejnym sezonie. 25-letni zawodnik nie otrzymał oferty przedłużenia kontraktu i jest zmuszony szukać sobie nowego pracodawcy. Na chwilę obecną Chanas koncentruje się jednak przede wszystkim na treningach w zespole narodowym i pod okiem Igora Griszczuka walczy o swoje miejsce na mecze eliminacyjne do przyszłorocznego EuroBasketu na Litwie. Mimo tego, koszykarz znalazł chwilę czasu i udzielił wywiadu portalowi SportoweFakty.pl.

Michał Fałkowski: Co dla Kamila Chanasa oznacza transfer Dardana Berishy do Anwilu Włocławek i przedłużenie umowy z Andrzejem Plutą?

Kamil Chanas: No cóż, oznacza to ni mniej ni więcej to, że nie będzie mnie w drużynie Anwilu w kolejnym sezonie.

To tylko twoja własna interpretacja czy włodarze Anwilu rzeczywiście przekazali ci tą wiadomość?

- Dokładniej mówiąc, to usłyszałem, że niestety, ale nie ma dla mnie miejsca w zespole.

Żałujesz, że nie zostajesz we Włocławku? W Internecie na listach dyskusyjnych da się odnieść wrażenie, że fani klubu najchętniej widzieliby w składzie całą waszą trojkę...

- Przede wszystkim miło to słyszeć, że fani tak mnie odbierają, a co do pierwszej części pytania... Ciężko powiedzieć jednoznacznie. Z jednej strony nie jestem szczęśliwy, bo Anwil to był naprawdę fajny moment w mojej karierze, ale z drugiej - spędziłem tutaj tylko jeden sezon i teraz po prostu przyjdzie mi szukać pracy gdzieś indziej. Taki jest sport, takie jest życie. Na nikogo się nie wkurzam, choć nie ukrywam żalu, że nie znalazło się dla mnie miejsce w klubie.

Wspomniałeś o pracy gdzieś indziej. Otrzymałeś już jakieś oferty?

- Otwarcie powiem, że na razie jest cisza w eterze, ale to dobrze, bo na konkrety odnośnie podpisania kontraktu przyjdzie czas za kilka tygodni. Teraz najważniejsza jest kadra i treningi z drużyną narodową.

Gdyby na horyzoncie pojawiła się oferta ze słabszego klubu, w którym mógłbyś odgrywać kluczową rolę, zdecydowałbyś się?

- Miałem już w swojej karierze taki epizod, mówię o grze Górniku Wałbrzych, i powiem szczerze, że to jest dość skomplikowane. Gra w słabszym klubie to zawsze okazja by być wiodącą postacią, ogrywać kluczową rolę i dobrze zapisywać się w statystykach. Ale również jest to sytuacja, która często wiąże się z problemami finansowymi. Nie ma co ukrywać, że przed nadchodzącym sezonem kilka zespołów walczy w ogóle o byt i powiem szczerze, że to jest ryzyko. Bo najważniejsze jest, by otrzymywać pieniądze, na które się podpisało umowę. W końcu to jest nasza praca, nasz sposób na utrzymywanie siebie i rodziny.

Dla ciebie nie ma miejsca w Anwilu, z drużyny odszedł Krzysztof Szubarga. Pod koniec sezonu trener Igor Griszczuk w swojej ostatniej przemowie powiedział, że chętnie zostawiłby na kolejny sezon wszystkich graczy srebrnej ekipy. Teraz już wiemy, że to nie jest możliwe...

- Ale to normalna kolej rzeczy. Nie wiem czy zdarza się to w ogóle w dzisiejszym sporcie, że drużyna nie zmienia się choć trochę w przerwie letniej. Ja odszedłem, bo na moje miejsce postanowiono zatrudnić Dardana, mówi się trudno i trzeba żyć dalej. A Krzysiek inwestuje po prostu w swoją przyszłość. Myślę, że nadal chce się rozwijać a przy okazji ma możliwość sprawdzenia siebie na tle najlepszych koszykarzy w Europie. Na jego miejscu prawdopodobnie każdy inny zawodnik postąpiłby tak samo.

Przed chwilą wspomniałeś o kadrze. W tej chwili przebywasz we Włocławku, walcząc o miejsce w drużynie na mecze eliminacyjne do Mistrzostw Europy. Ale to nie jest twoja pierwsza przygoda z reprezentacją...

- Właściwie wszystko zaczęło się na dobre w roku 2005. Wówczas zdobyliśmy brązowy medal Mistrzostw Europy Dywizji B do lat 20, wywalczony po zwycięstwie w meczu o trzecie miejsce z Gruzją i chwilę po tym sukcesie przyszło powołanie do pierwszej kadry od trenera Veselina Maticia. Nie spędziłem w tamtej drużynie zbyt dużo czasu, bo to był zespół doświadczonych graczy, a ja miałem wówczas tylko 20 lat. Dodatkowo niedługo po tym powołaniu zacząłem mieć problemy z kontuzjami i wizja reprezentacja znacznie się oddaliła. Kolejną nominację dostałem dwa lata temu, w roku 2008, już od trenera Muliego Katzurina, który selekcjonował ekipę na EuroBasket. Zagrałem wtedy jednak chyba tylko w czterech meczach towarzyskich.

Minęły zatem dwa lata i znowu jesteś w kadrze...

- Tak i bardzo się z tego faktu cieszę. Jest nas w tej chwili w zespole kilkanaście osób, wszyscy znamy się ze spotkań ligowych i to nie od dziś, więc atmosfera jest bardzo fajna. Trenujemy już ze sobą od około dziesięciu dni, zaraz kończymy przygotowania we Włocławku i ruszamy na kolejne obozy, m.in. na Łotwę.

Na treningach rywalizujesz z Dardanem Berishą...

- Nie ma między nami żadnej niezdrowej rywalizacji. Każdy trenuje jak najciężej, każdy walczy o miejsce dla siebie i nie ogląda się na nikogo. Nie ma żadnych podtekstów, ja koncentruję się na ciężkiej pracy, jestem nastawiony pozytywnie i nie zwracam szczególnej uwagi na to czy rywalizuję z Dardanem czy jakimś innym zawodnikiem.

Niemniej jednak to oczywiste, że Berisha zastąpił cię we włocławskim klubie.

- Każdy fan koszykówki w Polsce słyszał o Kamilu Chanasie, każdy słyszał również o Dardanie Berishy. Na pewno w lidze jestem trochę dłużej od niego, bo on ma za sobą tylko jeden rok gry, więc jeszcze musi popracować na swoją opinię. Kolejny sezon będzie w jakiś sposób weryfikatorem naszych umiejętności. My szanujemy siebie nawzajem i nie ma między nami żadnych niesnasek z tego powodu. Wiadomo, że każdy chce najlepiej dla siebie.

Wróćmy zatem do kadry. Treningi u Igora Griszczuka, szkoleniowca reprezentacji Polski różnią się od tych u Igora Griszczuka, trenera Anwilu?

- Przede wszystkim treningi drużyny narodowej są chyba nieco lżejsze. W Anwilu musieliśmy przebyć trudy całego sezonu, kilku miesięcy. Sytuacja w reprezentacji jest zgoła inna - forma ma przyjść w krótkim odstępie czasu i utrzymać się przez kilka tygodni eliminacji. Ale generalnie rzecz biorąc, taktycznie i technicznie jest podobnie.

Na czym koncentrujecie się najbardziej?

- W tej chwili, po kilku czy kilkunastu już dniach wspólnych treningów poznaliśmy zagrywki, które drużyna będzie grała podczas meczów eliminacji i teraz skupiamy się na ich dopracowaniu, doszlifowaniu. Ponadto pracujemy również nad siłą, szybkością. Nie ma co ukrywać, że każdy ma za sobą mniej lub bardziej męczący sezon, więc musimy również skoncentrować się na tym by odzyskać świeżość, szybkość. Nie może być sytuacji, że przyjdą mecze eliminacyjne, a nam brakować będzie siły, sprawności, zwinności czy dynamiki.

Anwil był zespołem z charakterem. Reprezentacja Polski będzie taka sama?

- Bez dwóch zdań. Trener Griszczuk zrobi ekipę, która będzie walczyła od pierwszego podrzutu piłki do ostatniej syreny, będzie biła się o każdą piłkę i wyjdzie na parkiet w każdym spotkaniu z nastawieniem zwycięstwa. W drużynie jest super atmosfera i myślę, że podczas spotkań będziemy walczyć jeden za drugiego. Trener Griszczuk jest świetnym motywatorem i z pewnością zadba o to, by podejście w kadrze do tego, co przed nami było unikalne. Aczkolwiek z drugiej strony, już sam fakt grania z orzełkiem na piersi powinien być wystarczającą motywacją.

Podczas eliminacji reprezentacja będzie grać w największych halach w Polsce - bydgoskiej Łuczniczce, łódzkiej Atlas Arenie i katowickim Spodku. Tam na co dzień nie ma koszykówki na najwyższym poziomie. Czy to dla was problem?

- Nie ma co ukrywać, zresztą już wcześniej o tym mówiono w mediach, że lepiej się gra w halach, gdzie kibice znają specyfikę koszykówki i chcą zrobić bardzo dobrą atmosferę podczas spotkań. Ale tak zostało wybrane i nie mnie to osądzać.

Problemem będzie z pewnością zapełnienie widowni, tym bardziej w środku lata, urlopów i wakacji. We Wrocławiu czy Włocławku komplet głośnej i żywiołowej publiczności byłby gwarantowany...

- Nigdy nie grałem w Atlas Arenie ale z tego co słyszałem, jest naprawdę wielka i trudno ją zapełnić w stu procentach. Już w zeszłym roku, przed EuroBasketem Polska zagrała tam dwa spotkania z Chorwacją i nie było kompletu widowni, dlatego mogę powiedzieć otwarcie, że wolelibyśmy rywalizować właśnie we wspomnianych halach, jak wrocławska Hala Stulecia czy włocławska Hala Mistrzów, ale tak jak powiedziałem, decyzja już zapadła i trzeba się do niej dostosować.

Komentarze (0)