Mieliśmy być dostarczycielem punktów - rozmowa z Grzegorzem Grochowskim, koszykarskim wicemistrzem świata

Grzegorz Grochowski na Mistrzostwach Świata U-17 rozgrywanych w niemieckim Hamburgu był głównym reżyserem gry Reprezentacji Polski. Zawodnik opowiedział portalowi SportoweFakty.pl o trenerze, turnieju, przygotowaniach, oczekiwaniach i końcowym sukcesie. - Trener Szambelan to niesamowity człowiek. Można o nim mówić w samych pozytywach - powiedział Grochowski.

Kamil Górniak: Drugie miejsce to ogromny sukces. Możecie być dumni z siebie?

Grzegorz Grochowski: Na pewno jesteśmy bardzo zadowoleni. Każdy z nas osiągnął coś bardzo wielkiego. Srebrnego medalu nikt się nie spodziewał jednak zrobiliśmy to co chcieliśmy zrobić od dawna. Będziemy to pamiętać do końca życia. Mam nadzieję, że teraz będziemy się jeszcze bardziej spinać na kolejne, większe cele.

Można rzec, że trener Jerzy Szambelan był takim jakby ojcem tego sukcesu.

- Trener Szambelan to niesamowity człowiek. Można o nim mówić w samych pozytywach. To jest fachowiec, specjalista i pasjonat koszykówki, której poświęcił całe swoje życie. Dzięki temu chłopcy, którzy mają marzenia mogą do czegoś dojść. Można się od niego wiele nauczyć.

Czy to trener Szambelan wypatrzył cię gdzieś i ściągnął do Stalowej Woli?

- Są tutaj ligi młodzików, kadetów itd. Grając w lidze młodzików w barwach Znicza Jarosław mierzyliśmy się ze Stalą Stalowa Wola, którą prowadził właśnie Jerzy Szambelan. W dwumeczu pokazałem się z dobrej strony i powiedział mi po meczach, że podobała mu się moja gra i chętnie by mnie widział w swoim zespole. Porozumieliśmy się, wymieniliśmy telefonami i od tego zaczęła się nasza współpraca. Skończyłem szkołę podstawową i naukę w gimnazjum rozpocząłem już w Stalowej Woli. Razem z młodzikami Stali zajęliśmy piąte miejsce w Polsce, przegrywając jednak w ćwierćfinale z przyszłymi mistrzami WKK Wrocław. Myślę, że gdybyśmy na nich nie trafili, to byłby lepszy wynik.

Czy będzie tak samo z wami, że będziecie przeskakiwać cały czas o kadrę wyżej aż do seniorskiej reprezentacji?

- Każdy z nas z tej kadry z rocznika 1993 oraz jeden rodzynek z 1994 Daniel Szymkiewicz ma marzenia. Na pewno nikt nie będzie teraz zostawiał tego co osiągnęliśmy. Będziemy brnąć dalej. To jest nasza pasja. Chcielibyśmy zagrać w seniorskiej kadrze. Mam nadzieję, że kiedyś wszyscy razem się w niej spotkamy. Może też zdobędziemy jakiś medal przy okazji.

Nie macie spokoju, gdyż od 22 lipca część z was gra na Litwie na Mistrzostwach Europy U-18. Kto z tej kadry jedzie tam walczyć o kolejny medal?

- Jedzie pierwsza piątka kadry U-17 tj. Mateusz Ponitka, Michał Michalak, Przemek Karnowski, Piotrek Niedźwiedzki, ja i rezerwowy Tomek Gielo.

Jaki twoim zdaniem był przełomowy mecz na mistrzostwach? Może ten z Hiszpanią kiedy przegrywaliście praktycznie przez całe spotkanie, ale w konsekwencji po dogrywce udało się ich pokonać.

- Myślę, że przełomowych było sporo. Każdy mecz był o coś. Najważniejszym pojedynkiem była potyczka z Australią tak jak to powiedział nasz opiekun. To było pierwsze spotkanie, które pozwoliło nam wejść w ten turniej i zacząć go od wygranej. To nas podbudowało i pozwoliło pomyśleć, że możemy coś osiągnąć. Australia była uważana za faworyta.

Czy to znaczy, że mieliście być chłopcem do bicia?

- Jechaliśmy tam na zasadzie, że podobno mamy tak być dostarczycielem punktów. Okazało się, że było inaczej. Powiedzieliśmy sobie, że musimy dać rade i będziemy walczyć. Jak się okazało dobrze nam to wyszło.

A jaki cel mieliście na ten turniej? Mówiliście o walce o medale.

- Zgadza się. Powiedzieliśmy sobie z chłopakami, że musimy zdobyć medal, bo nie będzie po co wracać do Polski. Była szansa na złoto, ale Amerykanie w ten dzień byli poza zasięgiem. Po meczu z Litwą wróciliśmy do hotelu o 1 w nocy, była kontrola antydopingowa i niektórzy z nas denerwowali się, gdyż mieli ją po raz pierwszy w życiu. Do tego jeszcze warunki w hotelu były tragiczne, gorąco 40 stopni.

Co mieliście w głowach pod koniec czwartej kwarty w meczu z Litwą, kiedy z kilku punktowej przewagi zrobił się remis?

- To był bardzo ciężki mecz jeśli chodzi o naszą psychikę czy mentalność. Litwa po pierwszej kwarcie prowadziła z nami wysoko, nawet 15 punktami, ale do przerwy udało nam się ich dogonić i wyjść na prowadzenie. Znaliśmy ten zespól ze sparingów przed turniejem. Może trzy pojedynki to zbyt wiele, gdyż poznali nas dobrze. My także podpatrzyliśmy ich i wyszukaliśmy mankamenty, co nam znacznie pomogło. W drugiej połowie nastawiliśmy się dobrze mentalnie i chcieliśmy się im zrewanżować za mistrzostwa Europy.

Czy bylibyście w stanie powalczyć we wcześniejszej fazie turnieju z USA jak równy z równym?

- Wydaje mi się, że nie. Byliśmy nastawieni bojowo, atmosfera w szatni była wyśmienita Byliśmy jednym wielkim zespołem.

Mieliście treningi mentalne. Czy on naprawdę wam pomagał?

- Nasz szkoleniowiec na te treningi zaprosił specjalnych dwóch trenerów i oni nam dużo pomogli mówiąc o wytrwałości i mentalności zwycięzcy, żebyśmy się nigdy nie poddawali gdyby nam nie szło. To nam na pewno znacznie pomogło. Wiele wiary dało nam wysokie bo aż 46-punktowe zwycięstwo z Niemcami. Dzień wcześniej oglądaliśmy ich mecz, żebyśmy ich dobrze rozpracowali. Zdawaliśmy się, że może być ciężko. Przed każdym spotkaniem śpiewaliśmy sobie jedną taką piosenkę, którą nie będziemy zdradzać, gdyż tylko my ją znamy. Ta wygrana z gospodarzami pozwoliła nam uwierzyć, że możemy zająć pierwsze miejsce w grupie a tym samym unikniemy konfrontacji z USA. W ćwierćfinale pokonaliśmy Serbię, która wystąpiła praktycznie w tym samym składzie, co na mistrzostwach Europy a mimo to wygraliśmy z nimi 30 oczkami.

Czy ktoś z tej kadry ma szansę na grę w NBA?

- Wydaje mi się, że Przemek Karnowski, Mateusz Ponitka czy Michał Michalak mają szansę na angaż w najlepszej lidze świata. To jest trzech wybijających się zawodników w naszej kadrze. Mogę do tego dołączyć Tomka Gielo, który rozegrał turniej życia wchodząc z ławki. Bardzo pozytywnie zaskoczył i pogodził się z rolą rezerwowego i potrafił się z niej wywiązać.

Docenili waszą grę na tym turnieju. Dwóch zawodników Ponitka i Karnowski znaleźli się w pierwszej piątce mistrzostw.

- Wydaje mi się, że zasłużenie. Na pozycji nr 2 było kilku zawodników, którzy rywalizowali z Mateuszem Ponitką, ale w tym turnieju był nie do zdarcia. Formę złapał wysoką i mam nadzieję, że na Litwie będzie się prezentował równie dobrze. Przemek Karnowski ma świetne warunki fizyczne, 212 cm i do tego jest leworęczny i cały czas rośnie. Wydaje mi się, że ma spore predyspozycje tylko, że on musi jeszcze chcieć. Ma już propozycje z Polski, Europy czy nawet już z Ameryki.

Marcin Gortat powiedział, żebyście nie popełnili błędu, żeby agenci nie namieszali wam w głowach i skoncentrowali się na treningach.

- Na pewno to jest zawodnik z NBA, który już przeżył dużo. Na pewno powinniśmy go posłuchać. Wiem jedno, że w naszej kadrze nikomu się nie przewróci w głowie i nikomu sodówka nie odwali. Mamy kolejne cele przed sobą. Za rok są mistrzostwa Europy i chcemy się zrewanżować za turniej U-16 na Litwie, gdzie zajęliśmy najgorsze dla sportowca, czwarte miejsce. Tam pokażemy swój charakter. Powiem tak. Na mistrzostwach Europy U-18 zdobędziemy złoto.

Komentarze (0)