Wzmocnienia "Koniczynek"
Choć ważny kontrakt z Montepaschi Siena był przez pewien moment problemem, wydawałoby się, nie do przejścia, ostatecznie włodarze Panathinaikosu Ateny zapłacili włoskiemu klubowi odstępne by móc przeprowadzić transfer Romaina Sato. Zawodnik Republiki Środkowoafrykańskiej podpisał zatem trzyletni kontrakt z mistrzem Grecji i do roku 2013 zarobi ogółem 7,5 miliona euro.
29-letni dzisiaj, rzucający obrońca to absolwent uczelni Xavier, który w roku 2004 został wybrany w drafcie przez San Antonio Spurs z numerem 52. W NBA nigdy jednak nie zagrał, gdyż przeniósł się do drugiej ligi włoskiej, do zespołu Sicc Cucine Jesi, gdzie z miejsca stał się liderem zespołu. Notując średnio prawie 26 punktów w każdym meczu, otworzył sobie drzwi do wielkiej kariery. Pod koniec sezonu 2005/2006 na krótko trafił FC Barcelony, zaś od kolejnych rozgrywek był już graczem Montepaschi. Z klubem tym wywalczył cztery tytuły mistrzowskie kraju, a ostatnio został wybrany MVP całych rozgrywek. Zdobywał przeciętnie 13,6 punktu, 5,3 zbiórki i 1,5 przechwytu w każdym meczu.
Transfer Sato nie jest jedynym, którego dokonali w ostatnim czasie włodarze "Koniczynek". Z aktualnym mistrzem ligi ESAKE związała się dwójka rodzimych koszykarzy, którzy mają za sobą świetne sezony w innych ateńskich klubach. Mowa tu o 27-letnim silnym skrzydłowym Kostasie Kaimakoglou z Maroussi i o dwa lata młodszym od niego środkowym Ianie Vouyoukasie z Panelliniosu.
- Jestem zaszczycony, że będę grał w Panathinaikosie. To wielki krok w mojej karierze, do którego przygotowywałem się od kilku lat grając w słabszych zespołach. Zrobię wszystko by nie zawieść tych, którzy mnie tutaj sprowadzili - powiedział Kaimakoglou, zaś Vouyoukas dodał - Nie mogę doczekać się pierwszego obozu, kiedy poznam całe zespół. Wiem, że jestem już na takim etapie, że sprostam grze w tak wielkim klubie. Chcę być integralną postacią drużyny, który w najbliższym sezonie wygra trzy trofea.
Nowa jedynka w CSKA
Trener Dusko Vujosević dodał kolejną cegiełkę do tworu pod nazwą "CSKA Moskwa w sezonie 2010/2011". Serbski szkoleniowiec uznał, że owszem, doświadczenie J.R. Holdena może być w niektórych momentach nieocenione, lecz czas najwyższy przekazać prowadzenie drużyny na parkiecie komuś młodszemu. Wybór padł na Jamonta Gordona, amerykańskiego combo-guarda z Cibony Zagrzeb.
23-letni zawodnik to odkrycie poprzedniego sezonu. Przeciętny zespół Cibony doprowadził do fazy TOP 16 w Eurolidze, zdobywając w każdym spotkaniu euroligowym 13,9 punktu, 4,9 zbiórki, 3,8 asysty oraz 1,8 przechwytu. W samej fazie TOP 16 jego średnio podskoczyły jednak do 20 punktów, 6,7 zbiórki i 4,5 asysty! Taki wyczyn nie mógł umknąć działaczom CSKA, którzy podpisali z Amerykaninem trzyletni kontrakt. - Dwa lata gry w Europy pozwoliły mi nabyć nowych umiejętności i przystosować się do stylu tutaj panującego. Myślę, że bez problemu dam sobie radę w Moskwie. Szansa gry u trenera Vujosevicia to dla mnie zaszczyt i okazja do dalszego rozwoju - stwierdził Gordon.
Najważniejszy gracz Messiny - zostaje
Nie sprowadzony z wielkie pieniądze Marko Jarić, którego już w Madrycie nie ma, nie amerykańska ikona tego klubu Louis Bullock, wszak on także musi szukać sobie nowego pracodawcy. Nie chodzi również o koszykarzy z wyrobionymi nazwiskami jak Darjus Lavrinović, Rimantas Kaukenas czy Travis Hansen. Od wszystkich ważniejszy jest bowiem 22-letni Hiszpan urodzony w Minorce, Sergio Llull.
Rok temu trener Ettore Messina rozpoczął wielkie transfery z udziałem najlepszych graczy Starego Kontynentu. Wszystko po to, by Real szybko powrócił do czołówki Europy. W tym konglomeracie Hiszpanie mieli być tylko dodatkiem do dana głównego, lecz włoski szkoleniowiec rychło musiał zrewidować ten pogląd. Wszystko właśnie za sprawą Llulla, który z gracza rotacyjnego stał się zawodnikiem pierwszopiątkowym i najważniejszym obwodowym w Realu.
Młody zawodnik notował średnio 11,2 punktu i 2,1 asysty w hiszpańskiej ACB, więc nic dziwnego, że włodarze "Królewskich" zaproponowali mu ostatnio czteroletnie przedłużenie dotychczasowego kontraktu, na który koszykarz skwapliwie przystał.
Gwiazda zostaje w Walencji
Kilka tygodnie temu o Rafę Martineza biły się największe kluby Europy. W swoim zespole koniecznie chciał go mieć wspomniany już Ettore Messina, zaś na biurku agenta koszykarza lądowały również oferty Olympiakosu Pireus, Panathinaikosu Ateny, Unicaji Malaga czy Regalu FC Barcelona. Od jakiegoś czasu sprawa nieco ucichła, bowiem Hiszpan zapowiedział, że zamierza pozostać wierny swojemu klubowi.
Jak zapowiedział, tak też zrobił. W poniedziałek 28-letni strzelec oficjalnie parafował swoją nową umowę, przedłużającą jego grę w barwach Power Electronics Walencja do czerwca 2014 roku. To bardzo dobra wiadomość dla trenera Manuela Husseina, który dotychczas nie wiedział czy ma rozglądać się za następcą Martineza. Teraz może być pewien, że utalentowany gracz ponownie będzie zdobywał punkty dla jego drużyny. W zeszłym sezonie notował średnio 13,5 punktu w ACB.