Thomas Kelati: Wierzę w ten zespół

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Reprezentacja Polski ograła w sobotnim spotkaniu eliminacyjnym do przyszłorocznego EuroBasketu Belgię 93:73, a pierwsze skrzypce w zespole gospodarzy grali Marcin Gortat oraz Maciej Lampe. Nie byłoby jednak ich dobrej gry, gdyby nie wszechstronna postawa Thomasa Kelatiego, który pomagał w walce na tablicach i dał bezcenne wsparcie Łukaszowi Koszarkowi na rozegraniu.

W tym artykule dowiesz się o:

Nie rzucił może zbyt wielu punktów, ale zagrał naprawdę kapitalne zawody - powiedział o Thomasie Kelatim jego kolega z reprezentacji Polski, Maciej Lampe. Amerykanin, który polski paszport otrzymał zaledwie kilka tygodni temu, przeciwko Belgii zdobył raptem trzy punkty (oddając tylko trzy rzuty z gry), ale zanotował ponadto sześć zbiórek, pięć asyst i trzy przechwyty. A jeśli do statystyk dodamy fakt, że wielokrotnie wspomagał na rozegraniu Łukasza Koszarka, to trzeba stwierdzić, że Kelati zagrał po prostu... dla drużyny.

Po meczu czarnoskóry skrzydłowy nie tryskał jednak humorem. W stonowany sposób mówił o tym, jak w chwili obecnej powinna wyglądać tabela grupy C eliminacji do przyszłorocznego EuroBasketu na Litwie oraz w jakiej sytuacja powinna być reprezentacja Polski. - Nie ma co ukrywać, że w tej chwili powinno być 4-0 dla nas i powinniśmy w spokoju przygotowywać się do meczów rewanżowych. Jest jednak zgoła inaczej i przed nami jeszcze sporo znaków zapytania. To nasza wina, podeszliśmy do wcześniejszych spotkań zbyt rozluźnieni - wyznał Kelati.

Czkawką może odbić się "Biało-czerwonym" zwłaszcza porażka w Sofii z drużyną Bułgarii. Jeszcze po trzech kwartach podopieczni Igora Griszczuka prowadzili różnicą kilkunastu punktów, by ostatecznie przegrać 70:74. Na Bułgarię przyjdzie jednak czas, bowiem teraz wszyscy kadrowicze są myślami przy wtorkowym meczu z Gruzją. - W Tbilisi rywale nas zniszczyli, dlatego mamy wielką chęć się im odegrać. Odrobić 19 punktów straty będzie wyjątkowo ciężko, ale spróbujemy to zrobić. Najważniejsze to odciąć Pachulię - tłumaczy zawodnik.

W pierwszym spotkaniu Zaza Pachulia rzucił 26 punktów i zebrał osiem piłek, demolując pod koszem wysokich graczy reprezentacji Polski. Faktem jest, że wówczas kadra postawiła bardziej na grę na dystansie i np. Marcin Gortat nie miał zbyt wielu okazji by zrewanżować się koszykarzowi Atlanta Hawks. O całej sprawie również opowiada Kelati. - Nie ma co owijać w bawełnę - niscy gracze nie współpracowali z podkoszowymi i stąd mieliśmy tak wiele problemów. Mecz przeciwko Belgii pokazał jednak, że coś w tej kwestii się zmieniło.

Wspomniany Gortat rzucił Belgom aż 29 punktów, a Lampe zdobył tylko o pięć oczek mniej. Jak widać zmiana koncepcji i przeniesienie akcentu z obwodu pod kosz okazało się strzałem w dziesiątkę, bowiem Polska ograła niepokonaną dotąd drużynę Eddy’ego Casteelsa różnicą aż 20 punktów. - Mając takich graczy w składzie, mam na myśli Marcina i Maćka, po prostu musimy wykorzystać ich siłę. Tak jak to było przeciwko Belgii, tak powinno być w każdym kolejnym meczu - mówił czarnoskóry skrzydłowy.

Z początku dość skoncentrowany na swoich odpowiedziach, w miarę upływu czasu Kelati coraz częściej pozwalał sobie na bardziej pozytywne komentarze. - Ja naprawdę wierzę, że ten zespół jest w stanie awansować na przyszłoroczne mistrzostwa. Zespół ma wielu doświadczonych koszykarzy: Marcin gra w NBA, ja i Maciej w czołowych klubach Europy, coraz lepiej rozwija się Łukasz (Koszarek - przyp. M.F.), a przecież są jeszcze inni. Bardzo żałuję tych dwóch wcześniejszych porażek, ale z drugiej strony nie wolno nam już ich rozpamiętywać. Musimy iść do przodu i w każdym kolejnym meczu zagrać tak, jak w sobotę w hali Atlas Arena - stwierdził Kelati.

Źródło artykułu: