Nenad Vucinić: Zagraliśmy z duchem "Tall Blacks"

Nowa Zelandia to, na chwilę obecną, tak naprawdę największy wygrany pierwszej fazy Mistrzostw Świata w Turcji. Przed turniejem podopieczni Nenada Vucinicia byli skazywani na totalną porażkę, tymczasem wygrali aż trzy z pięciu spotkań i w dobrym stylu awansowali do kolejnej rundy.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Nowa Zelandia potrzebowała co najmniej dwunastopunktowego zwycięstwa nad Francją, jeśli chciała awansować do kolejnej rundy z trzeciego miejsca grupy D i uniknąć tym samym starcia z Turcją. Wygrana różnicą "tylko" jedenastu punktów czy mniejszą, a także przegrana, skazywała ekipę z Antypodów na grę przeciwko wspomnianemu gospodarzowi imprezy, Turcji.

- Francja to wyjątkowo dobry zespół. Proszę zwróćcie uwagę w jakim składzie grają - nie ma Parkera, Noaha czy Beauboisa, ale mimo to spisują się rewelacyjnie. Grają z wielkim poświęceniem i za to należy się im szacunek - wyznał trener Nowozelandczyków Nenad Vucinić. W trakcie spotkania jego zawodnicy nie zamierzali jednak okazywać szacunku i rozmontowywanie ekipy Francji rozpoczęli od stanu 11:3. I choć po pierwszej kwarcie rywale prowadzili jeszcze różnicą trzech oczek, w drugiej odsłonie "Kiwusi" pozwolili im zdobyć tylko pięć (!) punktów, rzucający przy tym aż 22.

- W przerwie powiedziałem swoim chłopakom by byli bardzo uważni. Prowadziliśmy co prawda 39:25, czyli wynikiem, który dawał nam awans do kolejnej rundy z trzeciego miejsca, ale nie mogliśmy pozwolić sobie na żadną chwilę nieuwagi - tłumaczył szkoleniowiec, a jego zawodnicy w trzeciej kwarcie zrealizowali wszystkie założenia, zwiększając prowadzenie do piętnastu oczek.

W ostatniej odsłonie spotkanie zaczęło układać się niestety nie po myśli Nowej Zelandii. Do głosu doszli Yannick Bokolo oraz Mickeal Gelabale i w pewnym momencie wydawało się, ze Francja, choć przegra, to utrzyma trzecią lokatę. Jeszcze na trzy minuty przed końcem "Kiwusi" prowadzili bowiem różnicą tylko sześciu oczek (75:69). Ostatecznie jednak seria pudeł francuskiej drużyny z linii rzutów wolnych zbiegła się z trafieniem trzy plus jeden Kirka Penney’a i szczęśliwą trójką Thomasa Abercrombie na cztery sekundy do końca. Zespół z Antypodów wygrał 82:70, a więc dokładnie takim stosunkiem, jaki był potrzebny do zajęcia trzeciego miejsca w grupie D!

- Po meczu głęboko odetchnąłem, choć na zewnątrz nie okazywałem żadnych emocji. W środku czułem się jednak fantastycznie. Przed meczem byliśmy niedoceniani, lecz tymczasem zagraliśmy z duchem "Tall Blacks" i odnieśliśmy wspaniałe zwycięstwo. Jestem bardzo dumny ze swoich podopiecznych, którzy zostawili na parkiecie wiele potu i serca - nie krył zadowolenia Vucinić, stwierdzając przy tym, że teraz interesuje go już tylko poniedziałkowa potyczka z Rosją, która w grupie C zajęła drugą lokatę.

- Nie wiemy czy ewentualne starcie z Turcją w Turcji byłoby dla nas zaporą nie do przejścia, ale faktem jest, że na chwilę obecną nie ma tego tematu. Mierzmy się z Rosją i zdajemy sobie sprawę, że łatwo nie będzie - powiedział 45-letni serbski trener Nowej Zelandii, dodając ponadto - Wielu ludzi nie wie, że w moim zespole jest czterech koszykarzy pół-amatorów, lecz uważam, że ci nie do końca profesjonalni zawodnicy są w stanie dać więcej na parkiecie niż niejeden zawodowiec.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×