Nie wiadomo jednak, czy tak byłoby nadal, gdyby nie kontuzja, jakiej nabawił się podczas okresu treningowego w zeszłym roku. Przez uraz ścięgna Achillesa miał przerwę, nie zagrał w żadnym oficjalnym meczu Polpharmy, z którą związał się umową już w maju. Powrócił do Sportino i po odejściu w środku rozgrywek do AZS-u Koszalin Grzegorza Arabasa, Żytko został kapitan zespołu z Inowrocławia. Tę funkcję sprawował zresztą już wcześniej. Wybrał Sportino, choć w tym samym czasie miał propozycję z Czarnych Słupsk. - Tu po prostu czuję się jak "swojak" - wyjaśnił nam zadowolony po dołączeniu do drużyny.
Jednak gra jego ekipy w lidze nie była tak dobra, jak chociażby w poprzednim roku, kiedy na koniec zajęła 10. pozycję, czy wcześniej, gdy awansowała do PLK. Sportino zajmowało ostatnie miejsce w tabeli, przez szatnię na tydzień przewijało się po kilku testowanych zawodników, a ciągłe roszady nie ominęły również trenerów, bo w trakcie ligi doszło do dwóch zmian. Mariusza Karola zastąpił Andrzej Kowalczyk, a po dziesięciu następnych kolejkach, drużynę objął Aleksander Krutikow. Był to drugi sezon, w którym inowrocławian prowadziło trzech szkoleniowców, i obydwa nie zakończyły się pomyślnie. W rozgrywkach 2006/2007 zespół nie awansował do ekstraklasy, mimo że w decydującej rywalizacji z Górnikiem Wałbrzych wygrywał 2:0, by przegrać 2:3.A w ostatnio zakończonych zmaganiach został zdegradowany o klasę niżej.
- Wiele przeżyłem w tym klubie. Mam nadzieję, że w kolejnym sezonie ponownie będzie to awans - mówi portalowi SportoweFakty.pl Łukasz Żytko. - Zawsze chce zająć się jak najwyższe miejsce na koniec. W naszym wypadku są to pozycje pierwsza i druga, bo one dają wejście do ekstraklasy. Ja na to liczę. Poza tym, chciałbym, by te nadchodzące rozgrywki były dobre, jak wspomniałem, zarówno dla drużyny, dla mnie, ale i przede wszystkim całego miasta Inowrocławia - dodaje kapitan Sportino.