Kanadyjki pomimo porażki różnicą 25 punktów były zadowolone z gry w meczu. - Zdecydowanie przespałyśmy początek spotkania, co miało olbrzymie znaczenie w dalszej części meczu - powiedziała po spotkaniu Kimberley Smith, najskuteczniejsza w ekipie klonowego liścia. - Są jednak i pozytywne aspekty tego meczu. Potrafiłyśmy wrócić do gry i odrobić dużą część strat. Australijki udowodniły jednak, że są znakomitym zespołem.
Szczęśliwym po przegranej 72:47 raczej być nie można, ale trener Kanadyjek Allison McNeil starała się szukać pozytywów. - Australia to znakomity zespół i cieszę się, że zagraliśmy z nimi już w pierwszym meczu. Ta porażka i to spotkanie może nam bardzo dużo dać. Musimy wyciągnąć wnioski, bo na pewno jest to dobry materiał do nauki - powiedziała McNeil. Jej podopieczna również nie robiła tragedii z porażki. - Teraz koncentrujemy się już na meczu z Chinami, bo to nasz kolejny rywal. Znamy się z doskonale, bo często rywalizujemy ze sobą w ostatnim czasie, dlatego jestem dobrej myśli - zakończyła Smith.
Australijki z kolei, pomimo dość łatwej wygranej, nie do końca są zadowolone ze swojej gry i dyspozycji. - W pełnym składzie trenowałyśmy zaledwie kilka razy. Lauren Jackson odbyła tylko dwie jednostki treningowe, a w zespole pojawiło się kilka nowych, młodych twarzy. Z każdym meczem powinno być lepiej - mówi doświadczona Kristi Harrower. Doświadczona rozgrywająca jasno daje określiła swoją rolę w zespole. - Ja mogę pomóc swoim doświadczeniem, bo mamy młode i ambitne koszykarki, takie jak np. Elizabeth Cambage. Ona ma znakomite warunki fizyczne, ale jest bardzo młoda, bo ma dopiero 19 lat. Ja liderką już nie jestem, taka rola należy się Lauren Jackson.
Co oprócz lepszego zgrania może pomóc Australijkom w lepszej grze? - Młode koszykarki, które do nas dołączyły, grają niesamowicie twardo i ambitnie. Reprezentowanie naszego kraju jest dla nich dumą, dlatego dają z siebie wszystko. Dzięki ich dobrej grze dysponujemy głębokim składem, co na tego typu imprezach jest bardzo ważne - powiedziała Carrie Graff, trener teamu z Antypodów.
Wśród "Kangurzyc" na parkiecie w ogóle nie pojawiła się Penny Taylor, a tylko epizod zaliczyła Belinda Snell. Wszystko było jednak pod kontrolą. - Taylor chciała zagrać w tym meczu, ale nie było takiej potrzeby. Ważne mecze przed nami i wtedy będzie nam potrzebna. Snell zagrała chwilę, bo również powraca po urazie. Spokojnie wprowadzimy je do gry - zakończyła Graff.