Statystycznie po 2. dniu MŚ kobiet

Yuki Oga poprowadziła Japonki do wielkiego triumfu nad Argentynkami, Amerykanki znokautowały Senegalki wygrywając 108:52, zaś o awansie do kolejnej rundy mogą zapomnieć Chinki - tak w skrócie wyglądał drugi dzień mistrzostw świata kobiet w Czechach.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski

MVP 2. dnia: Yuki Oga (Japonia)

Można się przyczepić do jej skuteczności, wszak dziewięć 9 rzutów na 22 próby to rezultat co najwyżej mieszczący się w granicach przeciętnego. Ogę trzeba jednak ocenić w szerszym kontekście, bo to ona miała największy wkład w wielki triumf Japonek, o którym piszemy poniżej. Oga wzięła na siebie odpowiedzialność za zdobywanie punktów, nie zrażała się pudłami, kontynuowała dalej. Dość powiedzieć, że zdobyła aż 21 punktów, czyli blisko 36 procent całości, a przecież jeszcze znakomicie odnajdowała się pod obiema tablicami, skąd zebrała aż 14 piłek. To ona zdobyła oczka na wagę zwycięstwa, toteż musielibyśmy się popisać totalną ignorancją by jej nie wybrać MVP 2. dnia MŚ, choć było kilka innych kandydatek na to miejsce, żadna jednak nie przyczyniła się tak dosłownie do sukcesu zespołów, a i rywalki nie stawiały tak długo oporu.

Drużyna 2. dnia: Japonia

Japonki odniosły wielkie zwycięstwo, wyrwały je z rąk Argentynek. Każdy kto widział spotkanie, na pewno się nie nudził, mógł być wręcz zachwycony, bo emocji nie brakowało, ani też twardej walki. Wszak po jednym z zagrań reprezentantki obu reprezentacji krwawiły, później już na całe szczęście do aż tak groźnych zagrań nie dochodziło. Wspaniałe widowisko, żadna z ekip nie miała najmniejszego zamiaru odpuszczać, toteż decydowały ułamki sekund, każdy błąd mógł oznaczać katastrofę. I tak też było zadecydowała właściwie ostatnia akcji, z której górą wyszły reprezentantki kraju Kwitnącej Wiśni, poszły one śladami Chinek, które na inaugurację także stworzyły niesamowity spektakl. Japonki zasłużyły na to wyróżnienie olbrzymi oddaniem, pozostawieniem na parkiecie serca, ambicją napełnioną nieskrytą żądzą triumfu.

Liderki 2. dnia: (w nawiasie rekordy turnieju)

Punkty: (Evantha Malsi - 29)

28 - Sancho Lyttle (Hiszpania)
25 - Kimberley Smith (Kanada)
23 - Yeon Ha Beon (Korea)
22 - Nan Chen (Chiny)
21 - Hana Horakova (Czechy), Yuko Oga (Japonia)
20 - Helen Luz (Brazylia), Lijie Miao (Chiny)

Zbiórki: (Sancho Lyttle, Magnouma Coulibaly - 15)

15 -Sancho Lyttle (Hiszpania), Magnouma Coulibaly (Mali)
14 - Asami Yoshida (Japonia)
13 - Maria Stepanowa (Rosja)
12 - Yuko Oga (Japonia)

Asysty: (Jung Eun Park, Asami Yoshida - 7)

7 - Adrianinha Pinto
5 - Salimata Diatta (Senegal), Sunmin Jung (Korea), Al Mitani (Japonia), Maya Moore (USA), Amaya Valdemoro (Hiszpania)

Przechwyty: (Kristi Harrower, Helen Luz, Angel McCoughtry i Evanthia Malsi - 5)

5 - Helen Luz (Brazylia)
4 - Hana Horakova (Czechy), Angel McCoughtry (USA)

Bloki: (Petra Kulichová - 4)

4 - Petra Kulichová (Czechy)
3 - Maria Stepanova (Rosja)
2 - Sachiko Ishikawa (Japonia), Marina Kuzhina (Rosja), Alessandra Oliveira (Brazylia)

Zachwyciły 2. dnia:

Endene Miyem (Francja): W pierwszym meczu nie zachwyciła, uzbierała tylko 7 oczek, ale znacznie lepiej zaprezentowała się w drugim spotkaniu. Miyem grała zdecydowanie dłużej, bo spędziła na parkiecie 30 minut, w tym czasie zdobyła aż 19 punktów i zebrała 7 piłek. Tym samym była najsilniejszym ogniwem Trójkolorowych w starciu z Greczynkami.

Kimberley Smith (Kanada): Świetna skuteczność, sporo zdobytych punktów oraz poprowadzenie swojego teamu do zwycięstwa to wystarczające powody, by na tej liście ulokować Smith. Reprezentantka Klonowego Liścia dowiodła, że jest zdecydowaną liderką w swojej ekipie, była bezsprzecznie najlepsza na parkiecie. Zawody zakończyła z dorobkiem 25 oczek i 4 zbiórek - to mówi samo za siebie.

Sancho Lyttle (Hiszpania): była blisko wyrównania, a nawet pobicia dotychczasowego rekordu mistrzostw pod względem zdobytych punktów, zabrakło jej jednak niewiele. Lyttle zagrała z Koreankami kapitalnie, to dzięki niej Hiszpanki wygrały - pomimo początkowych trudności - wysoko. Lyttle zanotowała double-double, bo zdobyła aż 28 punktów i zebrała z tablic 15 piłek, a wszystko to w 25 minut gry. Warto dodać, że zajmuje pierwsze miejsce w klasyfikacji zbierających!

Helen Luz (Brazylia): kiedy trafia się sześć "trójek" na siedem prób, a łącznie zdobywa 20 punktów, to można śmiało mówić o znakomitym występie. Luz wprawdzie nie miała trudnego zadania, Malijki choć charakterne nie dysponują dobrą obroną. Brazylijka ostatecznie rzuciła 20 punktów i miała aż 5 przechwytów i 3 asysty.

Liczby 2. dnia:

108 - to kolejna świetna zdobycz Amerykanek. Koszykarki ze Stanów Zjednoczonych nie dały żadnych szans zawodniczkom z Senegalu, wygrały pewnie. Podopieczne Geno Auriemmy tworzą świetny kolekty, potwierdziły to w drugim spotkaniu fazy grupowej. Zdobyć ponad 100 oczek to kapitalny rezultat, okraszony świetną dyspozycją aż sześciu reprezentantek, które zapisały na swoje konto dwucyfrową liczbę oczek. Z dziennikarskiego obowiązku dodamy, że koszykarki z Senegalu zdobyły w całym meczu 52 punkty...

67,7 - i znowu o potężnych Amerykankach. Tym razem jednak w nieco innej statystyce - USA nie tylko tworzyły świetnie zgrany monolit, nie tylko znokautowały swoje rywalki, lecz z ogromną łatwością trafiały do kosza. Marzące o złotym medalu zawodniczki miały blisko 68 procentową skuteczność rzutów za dwa i w tej klasyfikacji są - podobnie jak w kilku innych - zdecydowanie na czele, drugie Hiszpanki w tym elemencie miały niespełna 61 procentową skuteczność.

32 - rzadko zdarza się, aby jedna drużyna tak często znajdowała się na linii rzutów osobistych. Spotkało to obrończynie tytułu w starciu z Białorusinkami. Australijki zagrały świetnie, były bezsprzecznie lepsze choć ich skuteczność rzutów z gry nie była najlepsza. Dużo oczek zdobyły jednak po przewinieniach rywalek, trafiły bowiem aż 25 z 32 rzutów osobistych.

28 - szukając sposobu na lepsze i posiadające większy potencjał kolektywy niejednokrotnie poszukujemy niekonwencjonalnych metod, ryzykujemy, bo nie mamy nic do stracenia. Z takiego założenia wyszły Białorusinki, które masowo rzucały z siódmego metra, choć wychodziło im to mizernie. Koniec końców nasze wschodnie sąsiadki poległy z kretesem w starciu z Australijkami, bo trafiały za trzy co czwarty rzut, a w dodatku rzadko pojawiały się na linii rzutów wolnych.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×