Trener Jacek Winnicki zaskoczył, desygnując od pierwszych minut trzeciego spotkania turnieju Kasztelan Basketball Cup aż czterech koszykarzy, którzy wcześniejsze mecze zaczynali z ławki rezerwowych. Szkoleniowiec PGE Turowa nie przewidział jednak, że jego zawodnicy nie są jeszcze na tyle zgrani by mogli występować w dowolnym ustawieniu, który to fakt szybko wykorzystali koszykarze BC Siauliai.
Od początku niedzielnego starcia imponował Darius Gvezdauskas, który okazywał się być za szybki dla defensorów zgorzelczan i już w pierwszej połowie rzucił trzykrotnie z dystansu. Pod koszem z kolei swoje 221 cm wzrostu wykorzystywał Roman Gumenyuk i Litwini prowadzili po pierwszej kwarcie 25:15. I choć na kolejną odsłonę gracze Turowa wyszli bardzo zmobilizowani i zdecydowanie przyspieszyli grę, co dało im zmniejszenie strat do stanu 21:25, dobra passa trwała tylko chwilę. Rozgrywający Ricky Harris idealnie odnajdywał pod koszem Gumenyuka, a także samemu zdobywał punkty po dynamicznych wjazdach i po dwudziestu minutach ekipa z Litwy nieoczekiwania prowadziła 43:31.
Po zmianie stron trener Winnicki uznał, że czas testów się skończył i wprowadził na parkiet swojego podstawowego niskiego skrzydłowego, Konrada Wysockiego. Niemiec szybko zdobył pięć oczek, czym dał spore wsparcie dwóm amerykańskim strzelcom Michaelowi Kueblerowi i Davidowi Jacksonowi. To właśnie dzięki grze tego tercetu Turów odrobił większość strat z pierwszej części meczu i po trzydziestu minutach przegrywał tylko 49:54.
Koszykarze BC Siauliai tymczasem zupełnie stracili pomysł na grę pod koniec trzeciej kwarty. Nie trafiali Harris czy Gvezdauskas, a nawet doświadczony Mindaugas Zukauskas. Indolencja rzutowa trwała również przez sześć długich minut w ostatniej odsłonie, gdy o czas poprosił trener Antanas Sireika. Jego wskazówki jednak w ogóle nie dotarły do litewskich zawodników i pierwsze (!) punkty w czwartej kwarcie zdobył Gumenyuk dopiero na półtorej minuty przed ostatnią syreną. Wówczas jednak Turów prowadził już różnicą ośmiu oczek, 64:56.
Ostatecznie więc Turów wygrał swoje trzecie spotkanie na turnieju Kasztelan Basketball Cup, tym razem wynikiem 66:58, i prezentując świetną defensywę, w kapitalnym stylu zwyciężył całą imprezę i obronił tytuł wywalczony przed rokiem.
Warto zaznaczyć, że zgorzelczanie pokonali litewskie Siauliai grając bez swojego podstawowego zawodnika i motoru napędowego - Torey’a Thomasa.
PGE Turów Zgorzelec - BC Siauliai 66:58 (15:25, 16:18, 18:11, 17:4)
PGE Turów: Kuebler 18, Jackson 13, Brkić 9, Koljević 8, Wysocki 5, Jarecki 5, Zigeranović 3, Gabiński 3, Bochno 2, Jarmakowicz 0, Bukowiecki 0.
Siauliai: Gumeniuk 17, Harris 14, Gvezdauskas 11, Zukauskas 6, Stanionis 6, Matulionis 3, Sarakauskas 0, Pauliukenas 0, Ruzgas 0.
Doświadczony, 35-letni Lee Nailon szybko zdobył siedem punktów w ostatnim spotkaniu turnieju Kasztelan Basketball Cup i ekipa Bnei Hasharon już na początku meczu objęła prowadzenie 11:5. Kiedy jednak były zawodnik m.in. Charlotte Hornets czy Atlanta Hawks przestał trafiać, goście zaczęli mieć problemy w ataku. Włocławianie tymczasem uporządkowali grę w ofensywie i dzięki czterem trójkom, w tym dwóm Nikoli Jovanovicia, odmienili wynik do stanu 18:13. Kiedy zaś zza linii 6,75 przymierzył Paul Miller, przewaga Anwilu jeszcze się zwiększyła - do stanu 25:16.
Włocławianie prezentowali się w tej części meczu zupełnie inaczej, niż w sobotę, kiedy nie mieli koncepcji na defensywę Turowa. Duża w tym zasługa D.J. Thompsona, który, szyby od swoich rywali, odważnie wchodził w pole trzech sekund i oddawał na obwód, skąd jego partnerzy trafiali kolejne trójki. W drugiej kwarcie w ten sposób punkty zdobyli Dardan Berisha i Łukasz Majewski, a Anwil wygrywał w 14. minucie 35:22.
Gospodarze chyba jednak zbyt szybko uwierzyli, że mogą zakończyć turniej pozytywnym akcentem i chwile rozluźnienia w stu procentach wykorzystali przyjezdni z Izraela. Najpierw kilkoma punktami z rzędu ponownie popisał się Nailon, następnie pod koszem trzykrotnie trafił Shawn James, a na koniec połowy dwukrotnie z dystansu przymierzył Sharon Shason i do przerwy był remis 44:44.
Po zmianie stron lekką przewagę uzyskali, kontynuując dobrą passę, gracze z Hasharon. Działo się tak przede wszystkim za sprawą niezwykle sprawnego i wyskakanego Jamesa. 27-letni zawodnik tuż po przerwie zdobył aż 12 z 17 punktów swojego zespołu i goście objęli prowadzenie 61:58 w 26. minucie spotkania. Po chwili zaś Amerykanin rzucił swoje kolejne trzy oczka, w kontrze trafił Nailon i Izraelczycy wygrywali już 66:58.
Jedenaście punktów zdobytych przez duet Thompson-Miller spowodowało, że Anwil zachował nadzieję na zwycięstwo w tym meczu, gdyż straty zmniejszyły się do stanu 71:74. W odpowiedzi jednak rzuty Amita Tamira i Filiberto Rivery pozwoliły Bnei złapać drugi oddech. I choć włocławianie mieli jeszcze swoje szanse, pojedyncze trafienie Jovanovicia niewiele zmieniły. Goście z Izraela utrzymali kilkupunktową przewagę i ostatecznie zajęli drugie miejsce na turnieju Kasztelan Basketball Cup 2010.
Anwil Włocławek - Bnei Hasharon 82:87 (25:16, 19:28, 15:26, 24:21)
Anwil: Jovanović 22, Thompson 14, Miller 13, Pluta 13, Majewski 9, Berisha 6, Skibniewski 3, Mucić 2
Bnei: Nailon 23, James 21, Rivera 16, Shason 12, Tamir 5, Katz 4, Steele 4, Reis 2
Tabela końcowa KBC 2010:
1. PGE Turów Zgorzelec 3-0 221:185
2. Bnei Hasharon 2-1 237:246
3. Anwil Włocławek 1-2 221:217
4. BC Siauliai 0-3 197:228