W Krakowie nie chcieli powtórki z poprzedniego sezonu, kiedy to rozpoczęli sezon od dwóch porażek. Tym razem miało być inaczej i tak się stało, ale łatwo nie było, gdyż rywalki z Bydgoszczy postawiły poprzeczkę bardzo wysoko faworyzowanym gospodyniom.
- Wiedziałem i mówiłem już wcześniej, że Artego odrobi lekcje z naszego pojedynku w Łodzi podczas turnieju "Zawsze z Mistrzem" (tam krakowianki wygrały 69:40 - przypd. red.). Mówiłem też, że w porównaniu z poprzednim sezonem, ma lepszy skład i będzie grał o wyższe cele - powiedział po meczu Jordi Aragones, szkoleniowiec Wisły Can Pack.
Krakowianki największe problemy miały z rozbiciem bydgoskiej strefy oraz z walką w strefie podkoszowej, gdzie zabrakło dwóch zawodniczek. - To prawda, że dzisiaj nie grały podkoszowe Magdalena Leciejewska i młoda Katarzyna Gawor. Dla nas to trudne, gdyż rotacja na pozycji podkoszowych jest wtedy ograniczona i trudna. To jednak nie może być usprawiedliwieniem - mówił Hiszpan, który debiutował w tym meczu w roli pierwszego trenera. Co zatem było przyczyną wygranej po takich męczarniach? - Zagraliśmy dużo akcji, których nie powinniśmy grać. W trakcie sezonu jednak będziemy to eliminować. Dzisiejsze spotkanie było dla mnie debiutem w roli pierwszego trenera i był to dla mnie trudny test - dodał Aragones.
Nominalny asystent Jose Ignacio Hernandeza cieszył się jednak z wygranej i dobrego startu sezonu. - Jestem dumny, bo drużyna grała i walczyła do końca, za to chcę im podziękować. Dużo elementów nie funkcjonowało jeszcze tak, jak powinno i nad tym będziemy pracować. To bardzo ważne dla nas, że zaczęliśmy sezon od zwycięstwa. Teraz dzień wolnego i zaczynamy przygotowania do meczu w Lesznie, gdzie też chcemy oczywiście wygrać - zakończył hiszpański szkoleniowiec.
Trener Artego Bydgoszcz również nie krył zadowolenia, chociaż pozostał pewien niedosyt. Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. - W decydujących fragmentach meczu zabrakło nam troszkę sił i zimnej krwi - mówi Adam Ziemiński, trener bydgoszczanek. - Nie trafialiśmy z dobrych pozycji. Mecz był dobry dla kibiców, którzy przyszli na halę. Ja jestem dumny z moich dziewczyn, bo postawiliśmy się faworytowi i graliśmy mocno zarówno w obronie, jak i ataku. O tym, że nie zdołaliśmy ustać meczu w końcówce, zaważyły szczegóły.
Ziemiński cieszył się również z faktu, że udało się wyciągnąć wnioski z porażki na turnieju w Łodzi, a jego podopieczne znakomicie realizowały taktykę. - Dobrze odrobiliśmy lekcje po turnieju "Zawsze z Mistrzem". Naszym zadaniem było ograniczyć poczynania wysokich zawodniczek Wisły i co do Kobryn to nam się udało. Mieliśmy trochę ułatwione zadanie bo nie grała Leciejewska, ale i tak siła podkoszowa Wisły, w porównaniu do naszej, jest duża - ocenia trener 11. drużyny poprzedniego sezonu.