Grupa E
Grecki kopciuszek spotkał się z maszyną niemal niezniszczalną, z drużyną ze ścisłej światowej czołówki, którą pokonać nie sposób. Trzeba mieć w sobie niezliczone pokłady energii, spore zapasy nieszablonowych zagrań i niezachwianą wolę walki, aby stoczyć z obrończyniami tytułu wyrównany. Tych cech jednak reprezentantki Hellady nie posiadały, bynajmniej nie spróbowały postawić się wciąż nienasyconym Australijkom, które w kilka minut pokazały, że ich drużyna jest ulepiona ze znacznie twardszej gliny, że potrafią przebić się przez niemal każdą ścianę. A przecież Greczynki - pomimo dwóch porażek - całkiem nieźle prezentowały się w obronie. Najwyraźniej podopieczne Carrie Graff uznały, że nadszedł czas zaprezentować swoje prawdziwe oblicze tyrana chłostającego każdego, kto stanie mu na drodze, bez znaczenia czy zrobił to z własnej woli. Nawet rewelacyjna Evanthia Maltsi - dotąd najskuteczniejsza na MŚ - została bezczelnie zatrzymana, co wymiernie przełożyło się na tak druzgocącą klęskę. Obrończynie tytułu w Czechach są póki co bezbłędne, wygrały wszystkie cztery mecze. Czytaj więcej o tym meczu: Grecja - Australia 54:93
Dla wytrawnych filozofów koszykarskich, koneserów poukładanej gry przygotowano specjalne - drugie - danie. Doszło bowiem do konfrontacji dwóch europejskich ekip, znakomicie przygotowanych pod względem taktycznych, choć reprezentujących odmienne style. Wszak każdy ma inne atuty...Z nich lepiej korzystały mistrzynie Starego Kontynentu, skrupulatnie szafowały siłami, nie porywały się na szalenie męczące zrywy. Wiele uwagi i Francuzki, i Białorusinki poświęcały grze obronnej, szybkiemu przygotowaniu odpowiednich szyków, świadkami byliśmy więc widowiska nie porywającego, lecz dopracowanego do perfekcji. Koniec końców Trójkolorowe - pomimo licznych zwrotów akcji - wyszły z tej batalii zwycięsko. Mając jednak w swym składzie wręcz genialną Celine Dumerc aż prosi się o wygrane, zainkasowanie dwóch cennych oczek. Na nic zdała się więc heroiczna postawa Jeleny Leuczanki, która u naszych wschodnich sąsiadek wiedzie prym bezapelacyjnie. Czytaj więcej o tym meczu: Francja - Białoruś 58:48
Beztroskie życie wciąż wiodą Amerykanki, pozostające - jak dotychczas - poza zasięgiem wszystkich narodowości goszczących na czempionacie w Czechach. Tym razem koszykarki Geno Auriemmy połknęły swoje północne sąsiadki, których z tego powodu trapić będą nocne koszmary. Mistrzynie olimpijskie zachwycać nie przestawają, bo też nie ma kto ich powstrzymać. Kanadyjki choć składem tragicznym nie dysponują, to jednak są o kilka klas słabsze, z trudem bowiem tworzą kolektyw, przy najmniejszym powiewie przewracają się niczym klocki domino. Nic więc dziwnego, że konfrontacja z silnymi reprezentantkami Stanów Zjednoczonych skończyła się dla nich tragicznie. Dość powiedzieć, że zawodniczki spod znaku Klonowego Liścia zdobyły łącznie zaledwie 46 punktów, to jeszcze żadna koszykarka nie zdołała rzucić Amerykankom choćby 10 oczek. Ten wyczyn udał się z kolei trzem podopiecznym Auriemmy spośród których zdecydowanie najlepsza była Lindsay Whalen.Czytaj więcej o tym meczu: USA - Kanada 87:46
Sancho Lyttle (z nr 6) prowadzi Hiszpanki do kolejnego zwycięstwa
Grupa F
Hiszpanki niebywale pewnie kroczą po zwycięskim torze, przeszkód trudnych do pokonania na nim nie widać. Ale jeśli w składzie ma się fantastyczną Sancho Lyttle, to każdy przeciwnik znajduje się w zasięgu ręki. Japonki dostały cios już na samym starcie, później wprawdzie znalazły w sobie pokłady sił na mocny podryg, lecz jednocześnie niewystarczający, by choć przez chwilę zagrozić swoim rywalkom w odniesieniu końcowego sukcesu. Hiszpanki dyktowały warunki, kontrolowały wszystko, w tej konfrontacji były po prostu zdecydowanie lepsze, nie podlegało to najmniejszej dyskusji. Azjatki, które w poprzednich meczach pokazywały wielokrotnie ogromną wolę walki, zadziorność, z trudem wielkim przełknęły tak sromotną porażkę. Wspomniana wcześniej Lyttle z pewnością stała się dla reprezentantek kraju Kwitnącej Wiśni postacią budzącą i ogromny podziw, i ogromny strach, bo jej niebotyczne umiejętności wykroczyły poza pojmowanie japońskich zawodniczek. Czytaj więcej o tym meczu: Japonia - Hiszpania 59:86
Tracąc trzy koszykarki w ciągu zaledwie kilku dni można doznać prawdziwego szału, bo realizacja planów staje się trudna, trzeba w krótkim czasie zatuszować wszystkie mankamenty, wszczepić nową strategię, zamysł przywołany w trybie awaryjnym. Często kończy się to totalnym niewypałem, klęską na całej linii. Pierwszy zwiastun katastrofy już widzieliśmy - Koreanki przegrały z gospodyniami imprezy różnicą ponad 30 punktów, a najgorsze jeszcze przed nimi. Czeszki wywiązały się ze wszystkich zadań celująco, choć bezlitośnie wykorzystały osłabienie przeciwniczek, to jednak błysnęły wysokim triumfem, gigantyczną przewagą optyczną oraz efektowną grą, która miała zaspokoić spragnionych kolejnych świetnych spektakli kibiców. Czytaj więcej o tym meczu: Czechy - Korea 96:65
Czwarta niepokonana dotąd ekip nie zawiodła nikogo w meczu z beznadziejnymi Brazylijkami. Rosjanki nie musiały się zbytnio wysilać, bo rywalki na parkiecie zmagają się głównie ze sobą, ze swoimi słabościami, ze swoją nieporadnością i słabą formą. Toteż wygrana przyszła im nad wyraz bezboleśnie, koszykarki zapewne nie poczuły nawet, że rozpoczęły już drugą rundę zmagań, w której każde zwycięstwo jest na wagę złota. Canarinhos upokorzono nie pierwszy raz, ale teraz wszystko nabrało nowych smaków, na każdą wpadkę reaguje się dotkliwiej, bo może wykluczyć definitywnie z walki o solidne lokaty. Reprezentantki Sbornej - jak na klasową drużynę przystało - poradziły sobie znakomicie i w obronie, i w ataku. Niemal do perfekcji opanowały wykorzystywanie ogromnej przewagi pod tablicami, zatajając w ten sposób braki na obwodzie. Tonący brazylijski okręt rozbiły na części, próba zlepienia w tego całość może być ostatnią deską ratunku dla zawodniczek z Ameryki Południowej, sęk w tym by zrobić to ekspresowo. Czytaj więcej o tym meczu: Rosja - Brazylia 76:53