Dwa lata temu, ówczesny Rosasport wyszedł zwycięsko z drugoligowej półfinałowej wojny z Astorią. Od tego czasu każda konfrontacja tych klubów wzmaga dodatkowe przeżycia zarówno wśród koszykarzy, trenerów, jak i kibiców. W ubiegłym roku zespoły występowały w innych grupach, ale dzięki temu ich sympatycy poczuli na nowo głód walki właśnie z tym rywalem. Zdają sobie bowiem sprawę, że chociaż do każdego przeciwnika trzeba podejść z odpowiednim szacunkiem, to jednak po stronie podopiecznych Piotra Ignatowicza znajduje się większość atutów.
Po rekordowym zwycięstwie nad Zniczem Basket Pruszków w radomskim teamie zapanowała wręcz euforia. - Szybko jednak musieliśmy zejść na ziemię. Chcemy grać z meczu na mecz co raz lepiej, chociaż zdajemy sobie sprawę, że żaden rywal już nas nie zlekceważy - podkreśla trener Piotr Ignatowicz. - Dlatego zgodnie z naszym założeniem, musimy walczyć o każdy centymetr boiska od pierwszej, do ostatniej syreny - dodaje. Zapewne pozytywem w jego teamie jest brak urazów, które mogłyby nieco zachwiać stabilną formę charakteryzującą Rosę. Kibice liczą, że znów zobaczą Pawła Wiekierę i Piotra Kardasia, jak wyszukują kolegom z drużyny czyste pozycje, bądź w braku takowej, sami biorą na siebie ciężar wykończenia akcji.
Jeżeli ktoś jednak uważa, że Astoria położy się na parkiecie i będzie czekała na najniższy wymiar kary, znajduje się w sporym błędzie. Podopieczni Jarosława Zawadki zawsze zostawiają na placu gry całe serce. Co więcej, gdy Arturowi Gliszczyńskiemu "siądzie" rzut z dystansu i w tym elemencie dołączą do niego koledzy z drużyny, rywale muszą mieć się na baczności.
Mecz Rosa Radom – Astoria Bydgoszcz zostanie rozegrany w sobotę 2 października w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji przy ulicy Narutowicza 9. Początek pojedynku o godz. 19.