Na boisku Turów to moja drużyna - wywiad z Konradem Wysockim, skrzydłowym PGE Turowa Zgorzelec, część 1

Dla Konrada Wysockiego sezon 2010/2011 będzie już drugim spędzonym w PGE Turowie Zgorzelec. Przygraniczna drużyna wygrała ostatnio turniej Kasztelana we Włocławku, a 28-letni gracz zgodził się na rozmowę specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl. Urodzony w Polsce niski skrzydłowy, który od lat gra w reprezentacji Niemiec, długo i barwnie wypowiadał się w pierwszej części wywiadu na temat nowego składu Turowa i własnej roli w zespole.

Michał Fałkowski: Zarówno cała drużyna PGE Turowa Zgorzelec, jak i ty osobiście, macie za sobą bardzo dobry turniej Kasztelan Basketball Cup. Dobry prognostyk przed ligą...

Konrad Wysocki: No tak. Był to dla nas bardzo ważny turniej i pokazaliśmy się z dobrej strony, wygrywając trzy mecze. Ale z drugiej strony mówimy sobie: spokojnie, to tylko turniej przedsezonowy. Mamy jeszcze sporo problemów, jak chociażby z przechodzeniem z ataku do obrony, a także z zastawianiem własnej tablicy. Ponadto nie znamy jeszcze dobrze systemu swojej gry i często popełniamy błędy wynikające z braku zgrania, a także z tego, że jeszcze nie wiemy w jaki sposób najłatwiej w danej akcji byłoby nam zdobyć punkty. Takie szczegóły, detale, które wypracuje się z biegiem czasu.

Obserwatorom turnieju zaimponowaliście zwłaszcza żelazną defensywą. Bnei Hasharon rzuciło wam tylko 66 punktów, Anwil 61 a litewskie Siauliai - 58. Fantastyczne wyniki.

- Obrona jest bardzo ważna - to wszyscy wiedzą. Ale w naszej defensywie nie ma zbyt wielkiej taktyki. Obrona to nic innego jak walka. Walka z całych sił, w każdej minucie spotkania. Myślę jednak, ze pewne zespoły umieją dobrze bronić, a inne nie i wynika to również nie tylko z nastawienia, ale z umiejętności wszystkich koszykarzy. Rok temu nasza defensywa praktycznie nie istniała, bo nie było odpowiednich wykonawców. Teraz jest inaczej.

Twarda obrona to pomysł trenera Jacka Winnickiego na ten zespół? Chcecie wygrywać przede wszystkim obroną?

- No tak, tak można powiedzieć. Amerykanie mają bardzo fajne powiedzenie: offense wins games, defense wins championships (atak wygrywa mecze, obrona mistrzostwa - przyp. M.F.) i ja się pod tym podpisuje dwoma rękoma, bo na tym głównie polega koszykówka. Jednocześnie trzeba jednak pamiętać, że w również ofensywie drużyna musi sobie radzić, umieć trafiać do kosza, bo bez dobrego ataku, to i dobra obrona nic nie pomoże.

Jednym z głównych filarów obrony jesteś ty sam...

- (chwila zastanowienia) Jestem w Zgorzelcu drugi rok. Znam klub, struktury, środowisko i specyfikę. A ponadto jestem jednym z najstarszych graczy w zespole, więc myślę, że mogę stwierdzić, że jestem ważną postacią drużyny, nie tylko obrony.

Porównując skład Turowa z minionego sezonu, czym różni się obecna ekipa od poprzedniej?

- W zeszłym sezonie mieliśmy w drużynie gwiazdy. Był Michael (Wright - przyp. M.F.) pod koszem czy Justin (Gray) na obwodzie. To pierwszy czynnik. Drugi to atmosfera. Nie było między nami chemii, każdy przychodził na trening jak do pracy, a mecze wydawały się być obowiązkiem. Ponadto w trakcie sezonu zmienił się trener, a co za tym idzie - jedni zawodnicy przyszli, inni odeszli, nastąpiła zmiana taktyki... Obecnie natomiast wszystko wygląda inaczej. Od samego początku nie ma roszad w składzie, razem trenujemy dla dobra zespołu i staramy się być kolektywem.

W Polsce masz opinię gracza przede wszystkim defensywnego, który...

- Naprawdę? Nigdy bym tak nie powiedział (śmiech).

Tak? W takim razie jakbyś scharakteryzował swój styl gry?

- Dla mnie najważniejsze jest to, bym robił te wszystkie małe rzeczy niewidoczne gołym okiem dla przeciętnego kibica. Niech to będzie zbiórka, dobra zasłona, cenny przechwyt, czyli wszystko to, co jest ważne by zdobyć łatwe punkty - to jest to. Dlatego nie chciałbym opisywać siebie jako gracza defensywnego czy ofensywnego. Jestem koszykarzem oddanym drużynie, bo na końcu każdego meczu to mój zespół ma triumfować. Tylko to się liczy.

Czyli Turów wygrywa każdy mecz, a Konrad Wysocki ma zero punktów...

- Noo, jeśli obok tego zera punktów miałbym dwanaście zbiórek i pięć przechwytów to fajnie (śmiech).

Jednakże łatka dobrego defensora nie wzięła się znikąd. Zresztą, gra dla drużyny i robienie tych wszystkich małych rzeczy często tożsame są z obroną na wysokim poziomie...

- Tak, to prawda. Ale tutaj jest jeszcze jedna ważna sprawa. Koszykarz na mojej pozycji, pozycji numer trzy, musi umieć zagrać wszystko: w ataku przodem do kosza, tyłem do kosza, pod samym koszem, na obwodzie, grać z piłką, bez piłki. W obronie natomiast musi umieć bronić nie tylko swojego rywala, ale i silniejszą fizycznie czwórkę. A jeśli będzie switch (zamiana przeciwnika - przyp. M.F.) to też powinien umieć bronić przeciwko jedynce, a gdy będzie kolejny switch - na przykład przeciwko piątce. Jak gra przeciwko niższemu, musi umieć wykorzystać swoją siłę, a jak gra przeciwko wyższemu - szybkość. Dlatego jeśli dużo umiesz jako trójka, jako niski skrzydłowy, to krótko mówiąc jesteś dobrym graczem.

I ty jesteś dobrym graczem?

- Tak. Jestem dobrym graczem, ale mam też jeszcze sporo pracy przed sobą i myślę, że jestem na dobrej drodze by ciągle poprawiać swoje umiejętności.

A gdyby pewnego dnia przyszedł do ciebie trener Winnicki i powiedział: Konrad, potrzebujemy cię w ataku, chcę byś był strzelcem...

- No to robimy! Dlaczego nie (śmiech)? Potrzebujemy tylko parę zmian w naszym systemie, parę zagrywek na mnie i zaczynam nawalać (śmiech).

Będziesz liderem tego zespołu?

- Na pewno nie będę punktowym liderem, bo mamy w zespole sporo strzelców. Ale tak, chciałbym być liderem na parkiecie, podczas meczów. Kimś, o kim wszyscy inni mówią, że jest generałem na parkiecie, przedłużeniem myśli trenera. Chciałbym by wszyscy wiedzieli, że tu, na boisku, Turów to moja drużyna.

A poza parkietem też?

- Pewnie! Mamy w drużynie sporo młodych graczy, więc najważniejszą sprawę będzie motywacja. Oni muszą myśleć pozytywnie, mieć ambicje i wiedzieć, że ktoś im ufa i wierzy, że potrafią grać w koszykówkę. Ale równocześnie trzeba ich kierunkować, bo jeśli ktoś nie ma doświadczenia, to ma prawo popełniać błędy i gracz ograny, dojrzały, który opiekuje się młodszymi, musi to rozumieć. Nie można wtedy deprymować, ale motywować i wskazywać drogę.

Pilnowanie czy kontrolowanie zachowań pozaboiskowych młodych zawodników też mieści się w nomenklaturze bycia liderem zespołu?

- Nie sądzę bym musiał moich młodszych kolegów w jakikolwiek sposób pilnować. Każdy wie po co jest tutaj w Zgorzelcu, po co jest w tym zespole i o co wspólnie walczymy.

I nie będzie tak, że kiedy drużyna będzie chciała iść na imprezę, do akcji wkroczy Konrad Wysocki i powie: jutro trening, nigdzie nie idziemy.

- No nie będzie tak, bo my właśnie idziemy (śmiech). Sezon jest długi, wyczerpujący, czasami nawet nudny, więc relaks też jest rzeczą potrzebną. Ale trzeba wiedzieć na co można sobie pozwolić, a na co nie i, przede wszystkim, kiedy można sobie na to pozwolić. Ponadto, taka impreza może podziałać oczyszczająco i sprawić, że na kolejny trening każdy przyjdzie z większą chęcią pracy.

Jakie zatem miejsce będzie sukcesem Turowa w nadchodzącym sezonie?

- Nie ma konkretnego celu, są raczej małe kroczki. Przede wszystkim chcemy prezentować dobrą koszykówkę, unikać porażek w domu i zagrać dobre play-offy, podczas których, mamy nadzieję, nasza forma będzie na najwyższym poziomie z możliwych. Fajnie by było również zająć miejsce, które dałoby w następnych rozgrywkach opcję występów w Europie.

Na drugą część wywiadu zapraszamy w niedzielę.

Komentarze (0)