Z trzech ostatnich turniejów o mistrzostwo świata Rosjanki wracały do domów ze srebrnymi medalami. Tym razem nie będzie medalu żadnego, bo Rosjanki przepadły już w ćwierćfinale sensacyjnie przegrywając z Białorusinkami 70:53.
- Wydaje mi się, że są dwa powody, przez które przegraliśmy mecz - mówi Borys Sokołowski, szkoleniowiec Rosjanek. - Nasze myśli były bardziej skupione już na półfinałowym meczu przeciwko Australii i nie potrafiliśmy się przebudzić grając z Białorusią. Ostatecznie Rosjanki zagrały z Australijkami... ale nie był to półfinał, a mecz w strefie o miejsca 5-8.
- Mogłyśmy przegrać na początku turnieju, ale nie teraz. Przeważnie z każdym meczem na turnieju gramy lepiej i wygrywamy ćwierćfinały czy półfinały - dodała Swietłana Abrosimowa, rosyjska rzucająca. Rosjanki to aktualne wicemistrzynie Europy i wciąż jeszcze aktualne wicemistrzynie świata. Teraz pozostało im już tylko walczyć o 7. miejsce, a rywalem będą Koreanki.
- Po porażce z Białorusią każdy był rozczarowany i najlepiej byłoby pojechać do domu. To nie był nasz mecz, ani nasz dzień. W grupowych spotkaniach grałyśmy bardzo dobrze, a w piątek nic nie wychodziło - komentuje przyczyny porażki Abrosimowa, mistrzyni WNBA z Seattle Storm.
- Mistrzostwo świata to najważniejsza impreza i niestety zawiodłyśmy. Tegoroczny turniej był ekstremalnie trudny. Rozegrałyśmy dużo meczy w krótkim czasie i nie było praktycznie w ogóle wolnych dni - zakończyła rosyjska snajperka, która w turnieju legitymuje się średnimi 10,8 punktu, 3,1 zbiórki i 2 asysty na mecz.