Trener gości Grzegorz Chodkiewicz nieco przemeblował skład po ostatnich porażkach. Z pierwszej piątki wypadł Marcin Stokłosa, którego na rozegraniu zastąpił Buczyniak, natomiast obok niego na obwodzie występował Łukasz Grzegorzewski. W tyskim zespole w ogóle nie zagrał Dawid Witos.
Zmiany dobrze podziałały na gości, którzy rozpoczęli od prowadzenia 7:2. Dobrze spisywali się Grudziński oraz Grzegorzewski. Wtedy to po raz pierwszy z dystansu trafił Barycz. Jak się później okazało ten koszykarz miał swój strzelecki dzień. W pierwszej kwarcie to jednak Spójnia dominowała na parkiecie. Lepszy występ zanotował Jerzy Koszuta, który popisał się akcją dwa plus jeden, oraz celnym trafieniem z dystansu. Wśród gospodarzy zawodził natomiast Mariusz Bacik.
Drugą kwartę kolejną trójką otworzył Sławomir Buczyniak i Spójnia uzyskała największą przewagę (26:15). Od tej pory goście stanęli, co wykorzystali gospodarze wygrywając kolejne minuty 19:1. W Spójni przez całą drugą kwartę rozgrywał Stokłosa, ale nie wyróżniał się ani asystami, ani stratami, co ostatnio cechowało grę tego koszykarza. W śląskim zespole trudno wykreować lidera w tym okresie. Każdy z piątki przebywającej na parkiecie dokładał swoją cegiełkę do odrobienia strat, a później uzyskania siedmiopunktowej przewagi. Końcówka tej połowy jednak znów dla Spójni. Najpierw Grzegorzewski przełamał strzelecką niemoc, a chwilę później Koszuta i Stokłosa zmniejszyli stratę do zaledwie jednego punktu.
Początek trzeciej kwarty to ostatnie w tym meczu prowadzenie gości, które dał rzut Grzegorzewskiego. Później rozszalał się Barycz, który dołożył kolejne dwie trójki. Koszykarz mierzący 208 cm. Wolał zdobywać punkty z dystansu niż spod kosza. Dobra gra Grudzińskiego i Kulikowskiego to za mało na podopiecznych Mariusza Niedbalskiego, którzy mozolnie powiększali przewagę. W końcówce kwarty do głosu zaczął natomiast dochodzić inny cichy bohater Krzysztof Mielczarek.
Ostatnią ćwiartkę GKS rozpoczynał prowadząc 59:47. Chwilę później było już po meczu, bowiem gospodarze odskoczyli na dwadzieścia jeden punktów (70:49). Wielki wkład w taki stan rzeczy miał wspomniany już Mielczarek, który w tym okresie zdobył Aż dziewięć punktów (w całym meczu trzynaście). Trener gości dał trochę pograć młodym, ale jeśli to poprawiało grę stargardzkiego zespołu w poprzednich spotkaniach, to teraz kompletnie nic nie zmieniło. GKS spokojnie punktował rywali, a celne rzuty z dystansu Grudzińskiego oraz Wilczka mogły jedynie zmniejszyć rozmiary porażki, co i tak udało się w niewielkim stopniu.
GKS przełamał, więc serię dwóch porażek z rzędu odnosząc drugie zwycięstwo w sezonie. Sytuacja Spójni jest natomiast, co raz gorsza i kolejny mecz z Victorią Górnik Wałbrzych będzie już niemal spotkaniem o życie.
GKS Tychy - Spójnia Stargard Szczeciński 79:61 (15:23, 20:11, 24:13, 20:14)
GKS: Barycz 16, Mielczarek 13, Pustelnik 12, Bacik 9, Hałas 9, Dziemba 8, Bzdyra 7, Olczak 5, Goldammer 0, Kużdub 0, Markowicz 00.
Spójnia: Grudziński 17, Koszuta 11, Grzegorzewski 10, Bodych 6, Buczyniak 6, Kulikowski 4, Wilczek 3, Soczewski 2, Stokłosa 2, Ulchurski 0, Wróblewski 0.