Początek bynajmniej nie wskazywał na to, że w Tarnobrzegu do sensacji dojść może. Wprawdzie Polpharma była daleka od ideału, nie można nawet powiedzieć, by zdecydowanie dominowała, ale dzięki skutecznej grze z dystansu starogardzianie byli na prowadzeniu. W Siarce już niemal od pierwszych minut błyszczeli Amerykanie, to na nich spoczywał ciężar zdobywania punktów. Stanley Pringle oraz Louis Truscott prezentowali się całkiem przyzwoicie, toteż po 10 minutach spotkania beniaminek przegrywał tylko 3 punktami.
Podopieczni Pawła Turkiewicza nie zwolnili w drugiej partii - nadal skupiali się na ofensywie, gdzie wiodło im się całkiem przyzwoicie. A że dodatkowo w ekipie Zbigniewa Pyszniaka zagraniczny zaciąg nieco stracił na wartości, to Kociewskie Diabły mogły spokojnie odskoczyć rywalowi. SKS tym samym odjeżdżał, momentami przewaga sięgała granicy 10 punktów, ale Marek Miszczuk i spółka notowali zrywy podczas których zmniejszali swoje straty. Do pogoni włączali się także koszykarze rodem z USA oraz Daniel Wall, który ustalił wynik pierwszej części spotkania.
Po przerwie niewiele się zmieniło, Pyszniak nie zdołał bowiem przemówić do swoich zawodników, a Polpharma pewnie kroczyła po pierwsze zwycięstwo w nowym sezonie. Z każdą minutą rosła więc przewaga gości, bo bardzo skutecznie grali Brian Gilmore oraz Michael Hicks. Wystarczyło to jednak tylko na to, by dołożyć 8 oczek do dotychczasowego prowadzenia. Siarka nie miała zamiaru tanio sprzedawać skóry, lecz wciąż znacząco odstawała od swojego przeciwnika.
Dopiero ostatnia odsłona tchnęła w tarnobrzeżan nowe życie, nieobliczalna drużyna wzięła się niemal ekspresowo za odrabianie strat. Polpharma stopniowo traciła grunt pod nogami, trafienie do kosza sprawiało Kociewskim Diabłom sporo problemów, ponadto nie udawało im się to za rzadko. Rozpędzona Siarka wykorzystała fantastyczną grę Pringle oraz Kevina Goffney'a, wspierał ich Wall, w efekcie beniaminek niemal cudem wyrwał dwa oczka z rąk starogardzian, którzy przecież zwycięstwo mieli w garści. Gracze Turkiewicza roztrwonili jednak ogromną przewagę, w końcówce zupełnie stanęli w miejscu, bezradnie rozkładając ręcę opuszczali parkiet.
Sensacyjny triumf beniaminka stał się więc faktem. Polpharma pokazała, że kiedy jest w "gazie", to nikt nie jest w stanie jej zagrozić, tyle tylko, że wysokiej skuteczności i intensywności grania nie uda się utrzymać przez całe zawody, a każdy kryzys może się kończyć wpadką. Siarka z kolei dowiodła, że będzie szalenie groźna i nieobliczalna, że bezlitośnie wykorzysta nawet najmniejszy impas rywala, a u siebie potrafi zagrać z charakterem.
- Pokazali charakter i to przyczyniło się do tego, że zwyciężyli mecz. Za bardzo pozwoliliśmy na oddawanie łatwych rzutów. Wpadało, a my za wcześnie uwierzyliśmy, że mecz jest już wygrany. Koszykówka jest tak piękna, że właśnie pokazała - powiedział po zawodach trener SKS.
92:88
(21:24, 21:26, 20:28, 30:10)
Siarka: Kevin Goffney 23, Stanley Pringle 19, Daniel Wall 16, Louis Truscott 12, Marek Miszczuk 10, Michael Deloach 6, Michał Baran 4, Bartosz Krupa 2.
Polpharma: Kirk Archibeque 17, Michael Hicks 13, Brian Gilmore 12, Kamil Chanas 12, Tomasz Cielebąk 10, Deonta Vaughn 8, Marcin Dutkiewicz 6, Karol Szpyrka 3, Michael Gruner 3.