Patryk Neumann: Przed Spójnią pojedynek z Górnikiem Wałbrzych. Grał pan tam w ostatnim sezonie. Jakie wspomnienia pozostaną z Wałbrzycha?
Sławomir Buczyniak: Na pewno bardzo miłe. Na zakończenie sezonu utrzymaliśmy się, zrobiliśmy plan minimum. Początki były ciężkie, bo pierwsza runda zakończyła się tylko dwoma wygranymi no i nie było wesoło. Natomiast w drugiej rundzie otworzyliśmy się i zrobiliśmy to, czego od nas oczekiwano.
Wiele mówi się o kłopotach finansowych Górnika. Jak, podczas pana pobytu, wyglądała tam organizacja klubu?
- Nie było źle. Nie ma na co narzekać. Zaległości są spłacane cały czas, chyba wszystko tam w klubie idzie w dobrym kierunku.
Może pan porównać postawę kibiców Górnika oraz Spójni?
- Na razie nie znam tak dobrze jeszcze miejscowych kibiców. W Stargardzie graliśmy dopiero dwa mecze. Natomiast o kibicach z Wałbrzycha mogę powiedzieć, że bardzo nam pomogli w poprzednim sezonie. Stali za nami na każdym meczu i na wyjazdy również przyjeżdżali. Nawet na decydujący o utrzymaniu mecz w Krośnie przybyło sześciu fanów, co mimo małej liczby w dużym stopniu pomogło nam wygrać to spotkanie.
Zapewne powie pan kolegom, coś więcej o przeciwnikach. Na kogo należy zwrócić szczególną uwagę?
- Na pewno na MVP poprzedniego sezonu Marcina Sterengę. Myślę, że Krzysztof Jakóbczyk jest również wyróżniającą się postacią. Nie znam nowych nabytków, nie widziałem ich, także nie mogę się wypowiedzieć. Siłą drużyny z Wałbrzycha jest fakt, że przyjadą na pewno bez żadnego obciążenia psychicznego. Będą chcieli tutaj wygrać, ponieważ my jesteśmy w małym dołku, natomiast oni mają tylko jedną wygraną, ale jak pokazały poprzednie mecze, to przegrywali niewielką różnicą punktów. Na pewno przyjadą na luzie i będą chcieli tutaj wyszarpać zwycięstwo.
Dlaczego więc, po całkiem niezłym sezonie zdecydował się pan na zmianę klubu?
- Sezon był dla mnie bardzo udany, natomiast zdecydowałem się przejść do Spójni, bo po sezonie w Wałbrzychu nie zapowiadało się dobrze. Dostałem już kiedyś ofertę ze Spójni i nie skorzystałem z niej, natomiast chciałem przejść do zespołu, który będzie walczył o wyższe cele niż utrzymanie w lidze.
Wróćmy do obecnych rozgrywek. Nie tak chyba wyobrażaliście sobie pierwsze cztery mecze?
- Dokładnie, nie tak to sobie wyobrażaliśmy. My zawodnicy, prezesi oraz kibice. Cztery mecze bez zwycięstwa, ciężko na razie jest nam się pozbierać. Miejmy nadzieję, że ten mecz z Wałbrzychem wygramy i to będzie dla nas przełamanie. Myślę, że głównie psychiczne, że jesteśmy w stanie się otworzyć i piąć się w górę tabeli.
Czego brakuje, by wygrywać całe spotkania, a nie pojedyncze kwarty?
- Na pewno skuteczności. Nie ma się, co oszukiwać, nie zdobywamy zbyt wielu punktów. Część z nas, ja również nie mogę się wstrzelić i dlatego nie zdobywamy tych punktów. Nie rozkłada się to na wszystkich zawodników, tak, jak oczekują od nas tego w klubie i my wymagamy od siebie. Na pewno stanowimy kolektyw i jest dobra chemia w zespole, natomiast myślę, że w psychice tkwi nasz problem.
Jak ocenia pan swoją formę oraz przygotowanie zespołu do rozgrywek?
- Nie gram tego, czego bym od siebie wymagał. Myślę, że każdy z nas jest trochę zawiedziony tym, jak się prezentujemy na boisku zarówno indywidualnie, jak i całym zespołem. Przepracowaliśmy razem ciężko dwa i pół miesiąca i mam nadzieję, że w najbliższym meczu się odblokujemy.
Którą pozycję pan preferuje? Rozgrywający, czy rzucający?
- Szczerze mówiąc ciężko mi powiedzieć. Na razie jestem wystawiany jako rozgrywający i to była moja optymalna pozycja. Myślę, że równie dobrze czułbym się na pozycji numer dwa.
Na koniec odejdźmy od koszykówki. Czym, poza basketem interesuje się Sławomir Buczyniak?
- Gotowaniem i motoryzacją. Bardzo lubię gotować i dużo gotuję w domu oraz tutaj w Stargardzie.