Inżynierom nie przeszkodziła długa, 300-kilometrowa podróż. Pierwszą kwartę wprawdzie przegrali, straty zdołali jednak odrobić jeszcze przed przerwą, by ostatecznie wypunktować rywali w samej końcówce spotkania. Kluczem do zwycięstwa była dobra gra rezerwowych, którzy rzucili dla AZS PW w sumie 23 punkty. Goście wylegitymowali się też lepszą skutecznością (58% do 52%), zaliczyli za to mniej zbiórek. Królem własnego kosza był Wojciech Pisarczyk, on też zdobył dla Sokoła najwięcej punktów.
Dla zawodników Starcevicia było to drugie w tym sezonie starcie na szczycie pierwszej ligi. Przed tygodniem Politechnika ograła rezerwy gdyńskiego Prokomu (podopieczni Leszka Marca doznali wówczas pierwszej jesiennej porażki), teraz zaś rozprawiła się z niepokonanym dotychczas Sokołem. Inżynierowie umocnili tym samym swoją pozycję na szczycie ligowej tabeli, a jedynym zespołem, który obok AZS PW może się obecnie pochwalić kompletem zwycięstw, jest rewelacyjny beniaminek z Radomia.
W Łańcucie kolejne dobre zawody rozegrał Mateusz Ponitka (trafił 4 z 6 rzutów za trzy), skuteczny pod koszem był doświadczony Leszek Karwowski. Trzy przechwyty zanotował Łukasz Wilczek, normę punktową - mimo miałkiej skuteczności - wyrobił Michał Nowakowski, swoje rzucił też Piotr Pamuła. Z drugiej strony na kilka ciepłych słów zasłużył wspomniany już Pisarczyk, poniżej oczekiwań spisał się za to okrutnie tego dnia pudłujący Jaromir Szurlej.
PTG Sokół Łańcut - AZS Politechnika Warszawska 75:78 (19:14, 22:28, 24:23, 10:15)
Sokół: Pisarczyk 19, Klima 13, Dubiel 12, Fortuna 10, Szurlej 9, Glapiński 5, Chromicz 3, Jacek Balawender 3, Ucinek 1.
Politechnika: Ponitka 15, Karwowski 13, Pamuła 13, Pełka 13, Nowakowski 10, Mokros 4, Wilczek 4, Szymański 2, Popiołek 4, Olesiński 0.