Spójnia przegrała środowy mecz z Rosą Radom 57:71. Nie od początku dla gości to spotkanie układało się jednak tak dobrze, bowiem w pierwszej kwarcie gospodarze uzyskali kilkanaście punktów przewagi, a jeszcze do przerwy prowadzili 39:34. Tego, co stało się z drużyną po wyjściu z szatni nie potrafi wytłumaczyć rozgrywający Sławomir Buczyniak.
- Nie wiem, co się z nami stało. To jest dla mnie absolutnie niezrozumiałe, co się z nami dzieje. Przez całą pierwszą połowę prowadziliśmy grając dobry mecz. Wychodzimy na drugą połowę i tak jakby ktoś nam odciął skrzydła. Żaden z nas nie umiał grać w kosza.
Częściową odpowiedź na taki stan rzeczy udziela trener Rosy, wychowanek Spójni, Piotr Ignatowicz. Jego zdaniem kluczem do sukcesu była obrona - Nie chciałbym się chwalić, ale jesteśmy w tym momencie jednym z lepiej broniących zespołów w I lidze. Trzecia kwarta to pokaz naszej obrony. Dzięki temu wygraliśmy, bo odrobiliśmy straty.
Odmienne zdanie na ten temat ma Buczyniak. - Myślę, że raczej problem tkwi w naszym zespole. Przez osiem minut trzeciej kwarty nie potrafiliśmy zdobyć punktu, to chyba nikt na świecie tak dobrze nie broni, żeby zachować czyste konto?
Teraz przed Spójnią przeszło tygodniowa przerwa od rozgrywek ligowych. Jest więc trochę czasu, aby się pozbierać. - Już nie wiemy, czego się chwytać. Wiemy, że ogromny potencjał tego zespołu jest niewykorzystany. Nasza postawa jest fatalna i nie mamy żadnego usprawiedliwienia. Naważyliśmy sobie piwa i teraz sami musimy je wypić. Problem siedzi w nas i musimy coś z tym zrobić - kończy rozmowę z portalem SportoweFakty.pl Buczyniak.