- Bardzo, ale to bardzo zależało nam na tym by w końcu wygrać ten pierwszy raz w sezonie. Po trzech porażkach drużyna potrzebowała zwycięstwa jak niczego innego - powiedział tuż po pokonaniu Polonii Warszawa trener Mariusz Karol. 43-letni szkoleniowiec objął stery w AZS Koszalin przed około dziesięcioma dniami i był bardzo bliski zwycięstwa już w swoim pierwszym spotkaniu na ławce koszalińskiej drużyny. W Hali Mistrzów lepszy jednak okazał się Anwil.
Trener Karol powtarzał wówczas, że jego zawodnicy zagrali na 130 procent swoich umiejętności i stąd możliwe było nawiązanie walki z włocławianami. Przed spotkaniem z Polonią miało być już zgoła inaczej - wszak warszawska ekipa to jednak nie ta sama półka co ekipa z Kujaw, a i trener AZS miał cały tydzień na rozpracowanie przeciwnika. Ostatecznie przygotował swoją drużynę na tyle dobrze, że ta już po dwóch kwartach prowadziła 44:29 i ze świadomością własnej siły mogła wyjść na drugą połowę.
- Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu naprawdę dobra. Akcje cechowały się płynnością, trafialiśmy na dobrym procencie, nie popełnialiśmy zbyt wielu strat i przede wszystkim - graliśmy skutecznie w defensywie - komplementował swoich podopiecznych szkoleniowiec. Brawa koszalinianom należą się zwłaszcza za obronę w drugiej odsłonie, kiedy to pozwolili graczom Polonii zdobyć tylko 13 oczek. W tym czasie sami rzucili ich aż 26.
Po zmianie stron duetowi Winsome Frazier - Damien Kinloch (razem 43 oczka z 87 drużyny) i spółce pozostało więc tylko bronić wyniku i pilnować by goście nie zbliżyli się za bardzo. - W drugiej połowie wkradło się w nasze poczynania coraz złego. Gdzieś straciliśmy koncentrację i w pewnym momencie zespół stanął. Na szczęście nie trwało to długo i muszę przyznać, że jestem zbudowany postawą moich podopiecznych, bo wyszli z dołka, a w czwartej kwarcie pewnie trzymali dystans około dziesięciu punktów różnicy na naszą korzyść. To pokazuje, że mają charakter - cieszył się Karol.
Szkoleniowiec podziękował również kibicom za to, że w trudnych momentach pomogli swojemu zespołowi. - Był taki jeden moment, kiedy rywale złapali wiatr w żagle, trafili trzy trójki, ale wówczas w kapitalny sposób zachowali się nasi kibice. Swoim dopingiem włączyli się do gry, pomogli nam w trudnym momencie, bo widzieli, że zespół przechodzi kryzys i nie mam wątpliwości, że wygraliśmy również dzięki nim - wyznał trener koszalińskiego zespołu, przyznając jednocześnie, że mecz z Polonią to już dla niego przeszłość i teraz koncentruję się na kolejnym pojedynku - za tydzień AZS jedzie do Zgorzelca. - Od poniedziałku ruszamy znowu z ciężkimi treningami dwa razy dziennie. Koszykówka to nie zabawa, ale poważna praca, a my mamy sporo zaległości do nadrobienia.