Ewelina Kobryn: Wytrzymałyśmy cały mecz w pełni skoncentrowane

Ewelina Kobryn była jedną z głównych autorek wysokiej wygranej Wisły Can Pack Kraków w pojedynku gigantów, czyli meczu z Lotosem Gdynia. Reprezentacyjna środkowa nie kryła swojego zadowolenia z wygranej i jej rozmiarów. Zespół, w którym występuje, wygrał bowiem aż 82:54, czego chyba raczej nikt się nie spodziewał.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk

Ewelina Kobryn to jedna z tych koszykarek, która od lat uczestniczy w bojach pomiędzy Wisłą Can Pack Kraków i Lotosem Gdynia. Jedna z najlepszych polskich koszykarek broniła w tych pojedynkach barwy zarówno zespołu z Krakowa, w którym gra obecnie, jak i Gdyni. W niedzielnym meczu środkowa Białej Gwiazdy zapisała na swoim koncie 16 punktów i 9 zbiórek, czym walnie przyczyniła się do wygranej różnicą aż 28 punktów. Koszykarka pamięta jednak, jak to Wisła kiedyś dostała taką lekcję od aktualnych mistrzyń Polski.

- Pamiętam, jak mecz pomiędzy tymi drużynami zakończył się podobną różnicą punktów. Wtedy to jednak górą był Lotos, a ja byłam już zawodniczką Wisły Can Pack - wspomina Kobryn. - Cieszę się, że teraz taki wynik zawitał tutaj do Krakowa, a my byłyśmy górą. Mogłyśmy pokazać swoją wyższość w pięknym stylu.

Krakowska Wisła oraz gdyński Lotos to dwie najbardziej utytułowane polskie drużyny. Obie od lat panują na polskich parkietach i pomiędzy siebie rozdzielają mistrzowskie tytuły. Tym razem nie było jednak widać, że obie drużyny to czołówka polskiej ligi. Ekipa z Trójmiasta doznała bowiem sromotnej porażki i nawet przez chwilę nie przypomniała tej drużyny, z którą krakowianki nie były w stanie wygrać ani razu w poprzednim sezonie.

Podopieczne Jose Ignacio Hernandeza zagrały koncertowo i nawet na chwilę nie zwolniły tempa podczas meczu. - Nie było zabawy - jasno daje do zrozumienia Kobryn. - Chciałyśmy grać przez całe spotkanie na takim samym poziomie i nie chciałyśmy się rozprężać. Na pewno cieszy to, że wytrzymałyśmy pełne 40 minut tak skoncentrowane, pomimo faktu, że wkradło się kilka akcji w obronie, które nie powinny się nam były przydarzyć.

Zarówno trenerzy, jak i same zawodniczki marzą o tym, żeby w takim samym stylu zaprezentować się w środę, kiedy to w rozgrywkach euroligowych krakowianki zagrają we własnej hali z węgierskim MiZo Pecs 2010. Podopieczne Hernandeza liczą na rehabilitację za porażkę w Mondeville. - Zawsze na naszym parkiecie gra nam się łatwiej. Mam nadzieję, że nasi kibice kolejny raz będą mogli cieszyć się z wygranej w Eurolidze - zakończyła "Ewka".

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×