Kolekcjonerzy horrorów - relacja z meczu AZS Politechnika Warszawska - ŁKS Sphinx Łódź

Mecze Politechniki Warszawskiej stanowią ostatnio prawdziwą ucztę dla wielbicieli twardych emocji i zaciętych końcówek. Po niezwykłym finiszu derbów stolicy, tym razem znów losy dwóch oczek ważyły się do ostatnich sekund.

O ile w poprzedniej kolejce podopieczni Mladena Starcevicia długo prowadzili, by w czwartej kwarcie dać się dogonić ambitnej Polonii 2011 i dopiero znakomitą końcówką rozstrzygnąć losy spotkania, o tyle w starciu z Łódzkim Klubem Sportowym to goście przez blisko pół godziny kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie przy Marymonckiej. Zawodnicy Piotra Zycha, który przed meczem w rozmowie ze SportoweFakty.pl zapowiadał wywiezienie ze stolicy kompletu punktów, ucieczkę rozpoczęli pod koniec pierwszej kwarty i skutecznie kontynuowali ją przez kolejny kwadrans.

- Zespoły, które myślą, że są w stanie wytrzymać takie tempo przez cały mecz, są w olbrzymim błędzie - przyznaje najbardziej doświadczony zawodnik Politechniki Warszawskiej, Leszek Karwowski. - ŁKS na początku grał dobrze, kosztowało ich to jednak mnóstwo energii i w końcówce zabrakło im pary, dlatego wygraliśmy - tłumaczy. Jego koledzy długo nie byli w stanie znaleźć recepty na solidną defensywę łodzian, pudłowali za trzy, mieli problemy z wykorzystywaniem rzutów osobistych. ŁKS w pewnym momencie prowadził nawet 46:33.

Goście słabli jednak z minuty na minutę, trzecią kwartę Inżynierowie zwieńczyli kilkoma efektownymi akcjami i przewaga łodzian momentalnie zmalała do sześciu oczek. Kilka chwil po rozpoczęciu finałowej części rozgrywki dwie skuteczne akcje przeprowadził Mateusz Ponitka, dzięki czemu Politechnika wyszła na upragnione prowadzenie. Kolejne minuty - obfitujące w przechwyty, pudła i faule - toczyły się w rytmie kosz za kosz, za trzy trafiali między innymi Jarosław Mokros i Krzysztof Morawiec, żaden zespół nie był jednak w stanie zbudować satysfakcjonującej przewagi.

Przy stanie 63:61 rzuty osobiste na punkty zamienił Karwowski, a w odpowiedzi niecelnym rzutem popisał się Marcin Salamonik. Był to moment decydujący, Inżynierowie prowadzenia z rąk już nie wypuścili. Dwa punkty zdobył jeszcze Krzysztof Sulima (w poprzednim sezonie bronił barw Politechniki), wcześniej trafił jednak Karwowski i spotkanie zakończyło się ostatecznie wynikiem 67:63. Goście - po dwóch zwycięstwach z Victorią i GKS-em - znów znaleźli się więc na tarczy, chłopcy Starcevicia kontynuują zaś marsz w kierunku TBL.

AZS Politechnika Warszawska - ŁKS Sphinx Łódź 67:63 (17:19, 15:19, 15:13, 20:12)

AZS: Nowakowski 15, Ponitka 15, Mokros 12, Pamuła 10, Karwowski 9, Wilczek 3, Pełka 2, Szymański 1, Popiołek 0.

ŁKS: Sulima 13, Szczepaniak 8, Krajewski 7, Salamonik 7, Kenig 7, Morawiec 6, Kalinowski 5, Dłuski 4, Trepka 4, Bartoszewicz 2.

Źródło artykułu: