W niedzielnym spotkaniu, w składzie Trefla Sopot pojawiło się dwóch nowych koszykarzy. Rozgrywający Lorinza Harrington, znany z występów w Asseco Prokomie Gdynia, oraz podkoszowy Slobodan Ljubotina. Obaj zawodnicy mają jasno określony cel - zwiększyć rywalizację w drużynie oraz poprawić grę obroną. - Zarówno Harrington, jak i Ljubotina mają za zadanie uszczelnić naszą obronę, gdyż tylko z obroną na najwyższym poziomie możemy myśleć w tym sezonie o dobrym wyniku - mówił przed meczem Tomasz Kwiatkowski, dyrektor sportowy Trefla Sopot.
Trener Karlis Muiznieks desygnował do pierwszej piątki Filipa Dylewicza. Warto odnotować, że kapitan Trefla po raz pierwszy znalazł się w wyjściowym składzie w tym sezonie. To właśnie reprezentant Polski był bardzo aktywny na początku spotkania. Sopocianie po pięciu minutach prowadzili już 10:4. Tarnobrzeżanie grali bardzo indywidualnie, popełniając przy tym dużo strat. Gospodarze zespołowymi akacjami rozbijali obronę Siarki. Dobre wejście z ławki zanotował Paweł Kikowski, który od razu zdobył pięć oczek. Po jego punktach, sopocianie prowadzili już 17:4. Pod koniec kwarty, głównie za sprawą Louisa Truscotta(8 punktów w pierwszej odsłonie), podopieczni Zbigniewa Pyszniaka zmniejszyli nieco straty.
Na parkiecie pojawili się wspomniani wcześniej Harrington oraz Ljubotina i obaj w krótkim czasie wpisali się na listę strzelców. Drugą odsłonę świetnie rozpoczęli sopocianie, którzy znów odskoczyli gościom. Bardzo aktywny był Dylewicz, który do przerwy zgromadził 12 punktów i miał 5 zbiórek. Jednakże, w szeregi Trefla wdarło się trochę rozluźnienia, co skrzętnie wykorzystali tarnobrzeżanie. Po trójce Bartosza Krupy, na tablicy świetlnej pojawił się wynik 32:26. W dodatku, goście bardzo często stawali na linii rzutów wolnych. Niemoc gospodarzy przełamał dobrze grający w tym spotkaniu, Dragan Ceranić, który z meczu na mecz prezentuje się coraz lepiej. Serb w całym meczu popisał się klasycznym double-double(12punktów, 14 zbiórek).
Po przerwie, trener Muiznieks zdecydował się postawić na duet Giedrius Gustas-Harrington. Początek znów należał do sopocian, którzy odskoczyli na 14-punktowe prowadzenie 52:38. Wówczas, drużyna znad morza kompletnie stanęła. Do głosu doszli za to koszykarze z Tarnobrzegu, którzy odrobili straty. Głównie za sprawą Daniela Walla, który dwukrotnie przymierzył z dystansu. Uaktywnił się także Stanley Pringle, który w pierwszej połowie nie zdobył żadnego punktu. Przy stanie 52:51, trener gospodarzy poprosił o czas i od tego momentu to sopocianie zaczęli punktować. Na koniec kwarty, Trefl prowadził już 63:51. - Graliśmy w tym meczu falami, najpierw odskakiwaliśmy od nich, później oni nas dochodzili. Wynikało to z tego, że po prostu nie trafialiśmy dużo łatwych rzutów, co powoduje, że każdy się frustruje - mówi Adam Waczyński, który tego meczu nie zaliczy do udanych, ponieważ nie zdobył żadnego punktu.
Goście szybkimi akcjami próbowali odrabiać straty, ale byli nieskutecznie. Przewaga sopocian cały czas oscylowała w granicach 10-12 punktów. Bardzo dobre zawody rozegrał kapitan drużyny - Dylewicz, który zdobył 23 oczka i miał 10 zbiórek. Wreszcie przełamał się także Kikowski, czterokrotnie celnie przymierzając z dystansu.
Dla podopiecznych Zbigniewa Pyszniaka była to już czwarta porażka z rzędu, zaś sopocianie odnieśli trzecie zwycięstwo w sezonie.
Trefl Sopot - Siarka Tarnobrzeg 79:63 (23:14, 22:20, 18:17, 16:12)
Trefl Sopot: Dylewicz 23, Kikowski 16, Gustas 14, Ceranić 12, Kinnard 6, Stefański 4, Ljubotina 2, Harrington 2, Waczyński 0, Buskevics 0, Hlebowicki 0.
Siarka Tarnobrzeg: Goffney 13, Wall 12, Truscott 10, Pringle 8, Taylor 6, Krupa 5, Pisarczyk 5, Miszczuk 4, Baran 0, Mortka 0, Deloach 0.