Michał Fałkowski: Cztery zwycięstwa na pięć meczów - fantastyczny wynik na początku sezonu.
Chris Burgess: Dziękuję, choć tak naprawdę mam wrażenie, że zasłużyliśmy sobie na taki bilans. Zrobiliśmy wszystko by w ten sposób rozpocząć rozgrywki i możemy być z siebie dumni. Czujemy, że jesteśmy jedną z najmocniejszych drużyn w Polsce.
Nikt na was jednak nie stawiał przed sezonem. Skąd więc taki efekt?
- Przyczyna jest bardzo prosta - my, zawodnicy staramy się na każdym treningu dawać z siebie sto procent, a trenerzy robią wszystko byśmy pozostawali w dobrej formie i ulepszali schematy gry w ataku i obronie. Ponadto bardzo mocno ćwiczymy by być lepiej przygotowani do każdego meczu pod względem fizycznym. Dzięki temu podczas spotkań jesteśmy bardziej ruchliwi w ofensywie i defensywie i możemy zatrzymać rywala na granicy około 70 punktów, co często jest równoznacznie z wygraniem spotkania.
Niewiele brakowało, a moglibyście legitymować się obecnie bilansem 5-0...
- Tak, wielka szkoda tamtego meczu, ale z drugiej strony nawet pomimo porażki czujemy, że jesteśmy mocną ekipą. Bo przecież jeśli Słupsk jest w tej chwili numerem jeden w Polsce, a my przegraliśmy z nimi po bardzo dramatycznym meczu i rzucie przeciwnika w ostatniej sekundzie, to mamy chyba prawo nazywać solidnym zespołem.
Czego zabrakło byście to wy cieszyli się po ostatniej syrenie w Słupsku?
- Przez 39 minut graliśmy wyjątkowo dobrze, niestety wtedy kiedy koncentracja była najbardziej potrzebna, wówczas jej zabrakło. Zabrakło również walki na desce i zbiórek. Czarni wygrali w tym elemencie wyraźnie, dlatego praktycznie cały ostatni tydzień spędziliśmy na ćwiczeniu zastawiania własnej tablicy i poprawieniu błędów, które popełniliśmy. My, jako zespół, nie próżnujemy i kiedy zdajemy sobie sprawę z własnej niemocy, pracujemy by wyeliminować usterki i niedociągnięcia. Generalnie nie traktujemy jednak porażki w Słupsku jako tragedii, bo fakt, że weszliśmy do bardzo głośnej hali i podjęliśmy walkę, bardzo dużo mówi o nas jako o drużynie. Powtórzę to, co powiedziałem wcześniej - mamy prawo nazywać solidnym zespołem.
Tego wam nikt nie odbiera, choć panuje również opinia, że prędzej czy później Zastal zacznie przegrywać, bo jest beniaminkiem i musi zapłacić frycowe. Co o tym sądzisz?
- Ja jestem koszykarzem i chcę tylko grać w koszykówkę (śmiech). Kompletnie nie interesuje mnie to, co sądzą dziennikarze czy tak zwani eksperci, którzy po raz ostatni odbili piłkę o parkiet kilkadziesiąt lat temu. Aczkolwiek każdy ma prawo do własnej opinii i ja to szanuję. My nie wybiegamy w przyszłość na tyle daleko, by gdzieś tam w terminarzu dostrzec jakiś trudny układ spotkań, który może inaczej zweryfikować nasze umiejętności. Dla nas liczy się każdy kolejny mecz.
Przeciętnie notujesz w każdym meczu 17,2 punktu i 10,8 zbiórki. Czujesz się liderem pełną gębą?
- Nie wiem. Jestem doświadczonym gościem i staram się wykorzystywać wszystko to, czego nauczyłem się w mojej dotychczasowej karierze w taki sposób, by Zastal wygrywał. A ponadto bardzo ostro zasuwam na treningach, co wywiera pozytywny wpływ na cały zespół. Gdy młodsi widzą jak mocno pracuje stary gracz, czują się zawstydzeni i wkurzeni, więc od razu mają inną motywację do pracy. A czy jestem liderem? Na pewno jestem kimś, kto musi wziąć na siebie trochę odpowiedzialności.
W sobotę zmierzycie się z Anwilem Włocławek. Znasz ten zespół i jego zawodników?
- Znam Chrisa Thomasa, Erika Hicksa i Paula Millera, a skoro oni grają w zespole z Włocławka, to ta ekipa musi być naprawdę dobra i nie ma co spoglądać na ich obecne wyniki i fakt, że przegrali dwa mecze. Każda drużyna potrzebuje czasu by zacząć grać swoją najlepszą koszykówkę i mam wrażenie, że przed Anwilem jeszcze długa droga. Ja myślę, że czeka nas bardzo trudne spotkanie z jednym z najlepszych polskich zespołów. Krótko mówiąc - jest to wyzwanie.
Na pewno oglądaliście płyty z akcjami Anwilu. Na co trener Tomasz Herkt zwracał wam największą uwagę przed meczem z włocławianami?
- Obejrzeliśmy kilka nagrać z trzy lub cztery dni temu i przede wszystkim dowiedzieliśmy się, że włocławianie to nie tylko Andrzej Pluta czy Nikola Jovanović, ale o sile drużyny stanowi kilku zawodników i nie wiadomo, który z nich w sobotę będzie w dobrej formie strzeleckiej. Musimy więc zagrać bardzo uważnie w obronie i pilnować wszystkich, którzy akurat w danym momencie będą na parkiecie. Anwil nie może oddawać rzutów z czystych pozycji, zwłaszcza na obwodzie, bo jeśli wpadnie w trans, będziemy mieć spore problemy.
Przed każdym meczem mówi się, że kluczowa jest defensywa. Szykujecie coś specjalnego na Anwil?
- Na pewno będziemy chcieli postawić na agresywność i walkę. Nie możemy pozwolić by włocławianie łatwo przeprowadzali piłkę na naszą połowę i wymieniali między sobą podania. Ich rozgrywający muszą mieć problemy z przekazaniem piłki swoim partnerom. Inaczej mówiąc - będziemy chcieli odciąć ich od podań.
A co z ofensywą? Nadal wiele będzie zależało od Chrisa Burgessa?
- Schematów ofensywnych nie zmieniamy. Wszystko rozstrzygnie się w obronie, a o atak jestem spokojny. Ponadto uważam, że to rywal powinien przygotowywać się pod nas, bo to my jesteśmy na drugim miejscu w lidze.
Anwil jest aktualnym wicemistrzem Polski...
- I ja to szanuję, ale w tym sezonie to my jesteśmy w lepszej formie i to oni powinni się nas bać, a nie my ich.
Tomasz Kęsicki jest znowu kontuzjowany więc możesz się spodziewać, że zagrasz nawet do 40 minut. Czeka cię wiec trudne zadanie, tym bardziej, że Anwil ma dwóch równorzędnych i bardzo fizycznie grających środkowych, o których już wspomniałeś - Hicksa i Millera.
- Z pewnością zagram minimum 35 minut - to pewne ale w ogóle mi to nie przeszkadza, nawet lepiej, bo cały czas będę w gazie. Wiesz, ja naprawdę bardzo solidnie przepracowałem okres przygotowawczy i teraz mogę grać długo. Oczywiście Eric i Paul to klasowi zawodnicy, ale ja jestem gotowy podjąć z nimi walkę. Hicks gra przede wszystkim bliżej obręczy i cały czas próbuje wykorzystywać swoją masę i siłę, więc gdy będzie na parkiecie, muszę go wyciągać na półdystans. Miller z kolei gra bardziej właśnie na półdystansie, więc moją szansą będzie walka pod obręczą. Ponadto będę chciał sporo biegać, bo wiem, że kondycyjnie jestem w stanie to wytrzymać, a jednocześnie sprawę, że moi rywale będą coraz bardziej zmęczeni. Postaram się by wykorzystać wszystkie swoje atuty, jak sprawność, szybkość, grę jeden na jednego i rzut z dystansu i, mówiąc szczerze, już teraz nie mogę doczekać się tej rywalizacji.
Jesteś bardzo pewny siebie przed tym meczem. Kto wygra to spotkanie?
- Oczywiście Zastal! Będziemy chcieli zrekompensować kibicom porażkę ze Słupska, już ja się o to postaram!