Każda za każdą wskoczyłaby w ogień - cz. II rozmowy z Moniką Siborą, koszykarką Artego Bydgoszcz
Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk: Bydgoszcz to dla ciebie nowe miejsce. Po sezonie spędzonym w Rybniku zdecydowałaś się na przyjęcie oferty Artego. Jak odnalazłaś się w nowym miejscu, gdzie mianowano Monikę Siborę nowym kapitanem drużyny?
Monika Sibora: Nie spodziewałam się opuszczając Poznań, że jeszcze w jakimś zespole będą chcieli abym pełniła rolę kapitana. W Rybniku nie oczekiwano tego ode mnie. Nie ukrywam, że początkowo było mi ciężko - nowy zespół, nowi ludzie, nowe zawodniczki, czyli zupełnie nie znana trzódka. Jestem jednak tutaj najstarsza i trener oczekuję, że będę łącznikiem motywatorem, przezywają mnie grandma - lata robią swoje. Nie ukrywam jednak, że w tej roli czuję się fantastycznie. Lubię rolę liderki, lubię być przywódcą. Lubię też prowadzić dziewczyny do zwycięstwa, jeżeli takowe są. Pomimo dwóch punktów w Rybniku czuję się również poniekąd matką tego zwycięstwa.
Jesteś niezwykle doświadczoną koszykarką, najbardziej doświadczoną ze wszystkich w Artego. Jak zatem odnalazłaś się w tej drużynie, gdzie otoczona jesteś młodymi koleżankami?
- Jestem doświadczonym graczem i uważam to za swój główny atut. Służę pomocą i radą koleżankom jeżeli takiej potrzebują. Nie ukrywam, że chętnie słuchają. Tak na marginesie, to się swojego wieku nie wstydzę i w tym sezonie gram z nim "na plecach". Stąd się wziął mój numer 34.
Można zatem śmiało powiedzieć, że czujesz się w nowym otoczeniu znakomicie.
- Przebywam z młodymi dziewczynami, także nie czuję kompletnie tego ile mam lat. Na szczęście dziewczyny też nie dają mi odczuć tego, że za 6 lat skończę czterdziestkę. Mam dystans do siebie i nawet gdy nazywają mnie babcia po prostu się śmieję. Znając mój przyjaźnie/złośliwy charakter - nie jestem dłużna i się z uśmiechem odcinam.