- Są to takie mecze, że obie drużyny powinny zejść z parkietu jako zwycięzca. Biorąc pod uwagę fakt, jaki wysiłek i zaangażowanie koszykarki obu zespołów włożyły w walkę na parkiecie podczas tego meczu, to tak powinno być - skomentował spotkanie lidera i wicelidera tabeli Ford Germaz Ekstraklasy Jose Ignacio Hernandez, szkoleniowiec krakowskiego zespołu.
Pojedynek w Krakowie był pełen zwrotów akcji. W czwartej kwarcie akademiczki prowadziły już różnicą 10 punktów, a sam na sam z koszem pomknęła Samantha Jane Richards, która mogła wbić ostatni gwóźdź do trumny gospodyń. - Jest oczywiście prawdą, że Gorzów mógł rozstrzygnąć ten pojedynek w momencie, gdyby Richards trafiła sam na sam z koszem - oceniał Hiszpan. Po tej akcji sytuacja na parkiecie zupełnie się jednak odmieniła, a na 30 sekund przed końcem czwartej kwarty to Biała Gwiazda prowadziła różnicą 4 punktów. - My oczywiście też mogliśmy wygrać ten mecz, gdyby nie strata Andji Jelavic w końcówce czwartej kwarty, kiedy mieliśmy cztery punkty przewagi. Oczywiście trzeba również powiedzieć, że nie trafiliśmy trzech bardzo ważnych rzutów wolnych w ostatnich sekundach - dodaje szkoleniowiec Wisły Can Pack.
Gdyby dwa rzuty osobiste w końcówce wykorzystała Paulina Pawlak lub Magdalena Leciejewska, Wisła Can Pack z pewnością nadal byłaby niepokonana. Do kosza trafił jednak tylko jeden rzut Leciejewskiej, a rywalki nie zmarnowały swojej szansy na doprowadzenie do dogrywki, gdy Jelena Leuczanka trafiła zza linii 6,75 na 1,3 sekundy przed końcem meczu. - Leuczanka powinna zostać sfaulowana w ostatniej akcji czwartej kwarty. Przed próbą rzutu powinna zostać sfaulowana - jasno dał do zrozumienia trener Białej Gwiazdy. - Na dzisiaj problemem tej drużyny jest fakt, że w takich momentach ten zespół nie potrafi poradzić sobie z ustaniem w końcówce meczu.
Czy zatem w ekipie krakowskiej brak jest profesjonalistek? - Jeżeli zawodniczki dają z siebie na parkiecie wszystko i grają w pełni zaangażowane, to musimy zdecydowanie powiedzieć, że grają w tym zespole profesjonalistki - odpowiada Hernandez. - Mogliśmy oczywiście zagrać lepiej. Gramy bez Basko, we Włoszech bolesne kontuzje odniosły Krężel i Kobryn. Niewielu wie, że obie one opuściły sobotni trening, a w niedzielę zagrały i walczyły dla tego klubu pomimo wielkiego bólu. Patrząc na to mogę w pełni stwierdzić, że są to profesjonalistki.
W tak wyrównanych spotkaniach, gdzie losy wygranej ważą się do ostatniej sekundy, o wygranej decydują niuanse. - Oczywiście każdy może mieć swoją opinię. Każdy może powiedzieć, że trenerzy są źli, czy że jeden czy dwa transfery są nietrafione. Jesteśmy jednak drużyną. Drużyną, która ciężko pracuje - komentuje hiszpański szkoleniowiec. - Gdyby dzisiaj zdarzyło się, że Leuczanka nie trafiła ostatniego rzutu za trzy punkty w czwartej kwarcie, czy gdyby Kasi Krężel udało się wykończyć lay-upa w dogrywce to nikt pewnie nie pytał by się o profesjonalizm tego zespołu, bo wszyscy byliby szczęśliwi.
W sezonie 2009/2010 to Wisła Can Pack odebrała akademiczkom miano niepokonanych, kiedy to pod koniec rundy zasadniczej wygrała w Gorzowie Wielkopolskim dzięki fenomenalnej trójce Marty Fernandez. - W ostatnim sezonie wygraliśmy w Gorzowie po trójce Hernandez w ostatnich sekundach. W niedzielę szczęście odwróciło się na korzyść rywalek, a ja osobiście mam nadzieję, że na kolejny mecz ponownie powróci do nas - zakończył Hernandez.