Rzucić 12 "trójek" wiceliderowi, to spory wyczyn - rozmowa z Wojciechem Kamińskim, trenerem koszykarzy Polonii Warszawa

Koszykarze Polonii Warszawa aż 20 punktami, 86:66 pokonali wicelidera Tauron Basket Ligi, Zastal Zielona Góra. - Rzuciliśmy aż dwanaście "trójek" wiceliderowi! - powiedział Wojciech Kamiński, trener "Czarnych Koszul". Kamiński przestrzega jednak przed hurraoptymizmem. - Każdy chce walczyć o jak najwyższe miejsce, ale naszym podstawowym założeniem jest utrzymanie. Jak to zrobimy, to później chcemy walczyć o jak najwyższe miejsce. Wygraliśmy wysoko z Zastalem, ale po takim spotkaniu nie można wpadać w hurraoptymizm. Musimy sobie powiedzieć, że mamy jeszcze wiele pracy - dodał szkoleniowiec zespołu z Warszawy.

Marcin Frączak: Polonia pokonała aż 20 punktami Zastal. Zaskoczony jest pan rozmiarami zwycięstwa?

Wojciech Kamiński : Czy jestem zaskoczony, czy nie, to nie jest aż tak istotne. Trzeba wierzyć w swój zespół. Mam dwóch najmłodszych rozgrywających w lidze, Marcina Nowakowskiego i Michała Kwiatkowskiego, więc wygrana z wiceliderem to na pewno cenny wynik. Dobrze nam się ułożył ten mecz. Nasz szybki atak sprawił, że już na samym początku odskoczyliśmy. Przynajmniej kilkunastopunktową przewagę utrzymywaliśmy przez cały mecz. Zastal walczył, próbował nas dojść. Zbliżał się czasami na jedenaście, dwanaście punktów.

W trzeciej kwarcie przewaga pana zespołu wynosiła nawet 25 punktów. To był papierowy wicelider?

- Nie. Zastal to dobry zespół. Wygrał wcześniej kilka ciężkich spotkań, z tym że my gramy u siebie znacznie lepiej niż na wyjazdach. Ekipa z Zielonej Góry wykonała wcześniej wspaniałą pracę, której owoce zebrała w poprzednich meczach. To, że nam wyszło tak dobre spotkanie, nie znaczy, że Zastal jest słaby. Drużynę trzeba oceniać po zakończeniu sezonu, jednak na razie jestem zadowolony z tego co prezentujemy.

Może goście zerknęli przed meczem w tabelę i wyszli z założenia, że do Warszawy pojadą jak po swoje. Jak pan myśli?

- Jeśli w tej lidze ktoś ma takie podejście, to nie powinien być w ogóle sportowcem. Tak nigdy nie można podchodzić do meczu. Trzeba walczyć w każdym spotkaniu. Zawsze jednak mecz może nie wyjść. Zastal nie trafił kilku rzutów, nadział się na nasze kontry. Później trudno mu było nas dojść, zwłaszcza że dobrze rzucaliśmy za trzy punkty. Takie mecze się zdarzają. My ostatnio przegraliśmy niemal 30 punktami w Starogardzie Gdańskim.

Pana zawodnicy trafili w meczu z Zastalem aż 12 razy za trzy punkty. Pamięta pan mecz Polonii, w którym równie udanie trafiałaby "trójki"?

- W tym sezonie oczywiście nie miało to miejsca. Trudno mi sobie przypomnieć konkretny mecz, ale wiem że takie spotkania w poprzednich sezonach się zdarzały. Rzucić dwanaście "trójek" wiceliderowi to spory wyczyn.

Niejedyny zresztą w tym meczu. Aż siedmiu pana zawodników zanotowało dwucyfrowy wynik punktowy!

- Jestem z tego bardzo zadowolony. To pokazuje, że całemu zespołowi wyszedł świetny mecz. Chodzi przecież o to, aby mieć wielu zawodników, którzy punktują. Nie możemy opierać gry zespołu na jednym koszykarzu. Gdy jednemu, czy drugiemu zdarzy się słabszy dzień, to muszę mieć innych, którzy będą w stanie ich zastąpić.

W trzeciej kwarcie mocno się pan zdenerwował na sędziów, gdy David Palmer został ukarany przewinieniem po bloku. Popełnili błąd?

- Poniosły mnie emocje. Kibice krzyknęli, że blok był prawidłowy, więc i ja nie wytrzymałem. Bardzo szanuję każdego, kto chce wykonywać dobrze swoją pracę. Ja chcę jak najlepiej prowadzić zespół, moi koszykarze chcą jak najlepiej grać, a sędziowie jak najlepiej prowadzić mecze.

Przed spotkaniem z Zastalem Polonia, o czym pan już wspomniał, przegrała niemal 30 punktami z Polpharmą. Czy trudno było zmobilizować zespół i podnieść się na Zastal?

- Szczerze mówiąc, nie było łatwo. Jednak o problemach się nie mówi.

Przed pana drużyną mecz z Siarką w Tarnobrzegu. Jest szansa na dobre zerwać z etykietą, że Polonia to zespół własnego boiska!

- Siarka to nie jest słaba ekipa. Ja bym przestrzegał przed jej lekceważeniem. Toczyła do tej pory wyrównane mecz z dobrymi, ligowymi drużynami. Na pewno będziemy chcieli tam wygrać, bo na wyjeździe zwyciężyliśmy do tej pory tylko w Zgorzelcu. Jeśli pokonamy Siarkę, to w jakimś stopniu zadamy kłam stwierdzeniu, że punktujemy niemal tylko u siebie. Choć na pewno w Warszawie prezentujemy się lepiej.

Cztery pierwsze spotkania w lidze z powodu braku hali Polonia grał na wyjeździe. Jak się panu podobał taki terminarz? To bardzo przeszkadzało?

- Nie. Fakt, musieliśmy grać kilka spotkań na wyjeździe, ale mówi się trudno w takich sytuacjach. W drugiej części sezonu zagramy cztery kolejne spotkania u siebie. Samorządowcy przygotowali nam dobrą halę, trzeba się z tego cieszyć. Jeszcze raz powtarzam, zespół ocenia się po zakończeniu sezonu. Teraz nie ma co wyciągać wniosków na przyszłość.

Na co stać Polonię w tym sezonie?

- Każdy chce walczyć o jak najwyższe miejsce, ale naszym podstawowym założeniem jest utrzymanie. My najpierw musimy się utrzymać, a jak to zrobimy, to później powalczymy o jak najwyższe miejsce. Wygraliśmy wysoko z Zastalem, ale po takim spotkaniu nie można wpadać w hurraoptymizm. Musimy sobie powiedzieć, że mamy jeszcze wiele pracy.

Polonia zanotowała trzy zwycięstwa w siedmiu kolejkach. Chyba nie może pan narzekać?

- Myślę, że możemy być zadowoleni. Przed sezonem chyba niewiele osób się tego spodziewało. Przed nami jednak kolejne wyzwania. Trzeba się koncentrować na najbliższych meczach.

Ma pan dwóch najmłodszych rozgrywających w lidze, Marcina Nowakowskiego i Michała Kwiatkowskiego. Na ile ich entuzjazm, młodość mogą pomóc w wynikach, a na ile brak doświadczenia może sprawić kłopot?

- Z każdym meczem będą nabierali doświadczenia. Są młodzi, błędy na pewno będą się zdarzały, w tym wieku to nieuniknione. Podstawową kwestią jest to, aby potrafili z nich wyciągać wnioski na przyszłość.

Komentarze (0)