Mimo, że przed tym spotkaniem obie drużyny dzieliło aż jedenaście pozycji w ligowej tabeli to można było spodziewać się zaciętej walki. Koszykarze z Gdyni dwa ostatnie ligowe starcia rozstrzygali w końcówkach, ale ze zmiennym szczęściem. Spójnia natomiast podrażniona niepowodzeniami całego sezonu za wszelką cenę chciała wygrać ten mecz i dobrze pokazać się przed swoimi kibicami.
I rzeczywiście od początku spotkania trwała wymiana ciosów. Obie drużyny wykazywały się sporą walecznością, dlatego sędziowie mieli tego popołudnia sporo pracy. Niestety gorzej było ze skutecznością i finezyjnymi akcjami. Pierwsze punkty zdobył koszykarz Spójni, Rafał Kulikowski, ale gospodarzom w pierwszych minutach nie udawało się odskoczyć. Po trafieniu Wojdyły to rezerwy mistrza Polski wyszły nawet na minimalne prowadzenie. Z resztą w całym spotkaniu na tablicy wyników aż dziesięciokrotnie widniał remis, a prowadzenie zmieniało się dwanaście razy. W pierwszej odsłonie na parkiecie wyróżniali się Jerzy Koszuta i Adam Parzych. W przeciwnej drużynie wynik próbował trzymać Tomasz Andrzejewski. Po "trójce" Grzegorzewskiego było już jednak 16:10 dla gospodarzy, ale w tedy Spójni trafił się przestój i w końcówce tej części gry Prokom doprowadził do remisu. Dobre wejście na parkiet zaliczył rozgrywający Jędrzej Jankowiak.
Druga kwarta łudząco podobna do pierwszej. Tym razem jednak to goście lepiej rozpoczęli. Marcin Stokłosa, Jerzy Koszuta i Rafał Kulikowski skutecznie niwelowali jednak poczynania Grzegorza Mordzaka i jego kolegów. Walka kosz za kosz trwała do stanu 25:25. Wtedy to sześć punktów rzuciła Spójnia, z czego aż pięć Łukasz Bodych. Końcówka była jednak kopią pierwszej kwarty. Jeszcze na pół minuty przed końcem o przerwę poprosił trener Aleksandrowicz, lecz wbrew jego zamysłom to goście skutecznie wykorzystali ostatnie sekundy zmniejszając stratę do zaledwie jednego oczka.
Trzecia kwarta rozgrzała stargardzkich kibiców do czerwoności. Koszykarze obu zespołów toczyli wyrównaną walkę, a co chwilę atmosferę podgrzewały decyzje sędziowskie. Gospodarzom w krótkim czasie odgwizdano pięć przewinień, a w trudnej sytuacji znaleźli się Marcin Stokłosa i Łukasz Bodych. Z pozytywnej strony pokazał się natomiast Adam Parzych, który udanymi wejściami pod kosz kończył kolejne akcje stargardzkiego zespołu. Po akcji dwa plus jeden Malczyka to Prokom odskoczył jednak na trzy punkty. Chwilę później przewinienia technicznego doczekał się koszykarz gości, Tomasz Wojdyła, który już w drugiej kwarcie zasługiwał na faul niesportowy. Skwapliwie z tej decyzji skorzystał Stokłosa egzekwując rzuty wolne, a w kolejnej akcji świetny tego dnia Koszuta doprowadził do remisu. W ostatnich sekundach tej kwarty na parkiecie panował totalny chaos, w którym lepiej odnaleźli się jednak goście i przed ostatnimi dziesięcioma minutami mieli czteropunktową przewagę.
Pierwsze pięć minut czwartej kwarty wskazywało na wygraną Asseco Prokomu. Gdynianie skutecznie odpowiadali na dobre akcje w ataku Spójni. Tak było do stanu 51:55. Wtedy to najpierw Koszuta, a później rzutem z dystansu Stokłosa dali Spójni prowadzenie 56:55. Na zegarze pozostawało ponad cztery minuty do końca. O dziwo jednak wiele się już nie zmieniło. Stokłosa wykorzystał wolne, a do dogrywki doprowadziła "trójka" Mordzaka. Nikt jednak wtedy nie myślał jeszcze, że do wyłonienia zwycięscy będzie potrzebny dodatkowy czas gry. Końcówkę oba zespoły rozegrały w szalonym tempie, popełniając mnóstwo błędów. Zarówno jedni, jak i drudzy mogli rozstrzygnąć ten mecz po czterdziestu minutach. Bezradni byli za to trenerzy, którzy nie mieli sposobności, by poprosić o przerwę. Udało się to dopiero Tadeuszowi Aleksandrowiczowi, ale ostatnie siedem sekund nie zakończyło się sukcesem Spójni, bowiem piłkę stracił Parzych.
Decydujące starcie celnym rzutem rozpoczął Koszuta. Sprawdziła się zasada, że kto zdobywa pierwsze punkty w dogrywce wygrywa cały mecz. Zespół z Gdyni popełniał kolejne błędy w ataku. Niesiona ogłuszającym dopingiem Spójnia zagrała agresywnie w defensywie, co uniemożliwiało gościom oddanie rzutu. O sukcesie gospodarzy rozstrzygnęły trafienia Stokłosy i Koszuty, po którego rzucie było 66:60. Jedyną taktyką gości na ostatnią minutę były szybkie przewinienia. Tu jednak nie zawodził Adam Parzych, który pomylił się tylko raz. W międzyczasie parkiet musieli opuścić po stronie gospodarzy Stokłosa i Bodych, a u przeciwników Malczyk. Nie miało to już jednak żadnego wpływu na końcowy wynik, Spójnia wygrała 72:63.
Po raz kolejny znakomite zawody rozegrał Jerzy Koszuta, który zdobył 21 punktów. Ważną rolę odegrał również Adam Parzych, który wytrzymał presję, jaka spoczywała na nim w ostatniej minucie dogrywki. Rezerwy Asseco Prokomu poniosły natomiast trzecią porażkę z rzędu, jednak nie może to dziwić, gdyż niezła gra doświadczonych Wojdyły i Andrzejewskiego to za mało na odnoszenie kolejnych zwycięstw.
KS Spójnia Stargard Szczeciński - Asseco Prokom 2 Gdynia 72:63 (16:16, 15:14, 11:16, 16:12 d.14:5)
Spójnia: Koszuta 21, Stokłosa 19, Parzych 14, Kulikowski 7, Bodych 6, Grzegorzewski 5, Grudziński 0, Kasprzak 0, Ulchurski 0, Ważny 0, Wróblewski 0.
Asseco: Wojdyła 21, Andrzejewski 12, Mordzak 10, Śmigielski 7, Malczyk 6, Jankowiak 5, Krajniewski 2, Bach 0, Grujić 0, Konsek 0, Młynarski 0.