- Wydaje mi się, że było to bardzo emocjonujące i dobre widowisko, biorąc pod uwagę wspaniałą salę i znakomitą publiczność, nie aż tak dobrą jak w Zgorzelcu, niemniej jednak bardzo żywiołowo dopingującą. Byliśmy zespołem, który prowadził przez praktycznie całe spotkanie różnicą od jednego do kilku punktów. Końcówka troszeczkę szczęśliwa dla nas. Jedna akcja, tak jest w koszykówce. Tym razem szczęście uśmiechnęło się do nas. Zebraliśmy jedną ważną piłkę. Doszły do tego dwa trafione rzuty wolne i w rezultacie cztery punkty przewagi. Chciałbym jednak pogratulować Tomkowi Herktowi tego, jaka w Zielonej Górze jest drużyna i atmosfera - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener PGE Turowa, Jacek Winnicki.
Z jakimi założeniami taktycznymi przystąpili do niedzielnego meczu goście ze Zgorzelca? - Byliśmy nastawieni na to, aby ograniczyć poczynania Chrisa Burgessa i Waltera Hodge’a. Ten drugi zagrał mniej więcej tak, jak gra, ale udało nam się wyłączyć z gry środkowego Zastalu. To było kluczem. Z drugiej strony są jeszcze zawodnicy, których znam sprzed paru lat, gdy prowadziłem inne zespoły w pierwszej lidze. Zdawałem sobie sprawę z tego, że w Zielonej Górze będzie twardo. Na uwagę zasługuje bardzo dobra obrona Zastalu, co kilka razy pokazali. Udało nam się zrealizować założenia taktyczne, zagraliśmy konsekwentnie w obronie i to przyniosło nam zwycięstwo - zakończył 43-letni szkoleniowiec.