Baskowie pokonani, nadzieja podtrzymana - relacja z meczu Caja Laboral Vitoria - Asseco Prokom Gdynia

Niemożliwe stało się faktem! Asseco Prokom Gdynia pokonał w Vitorii Caję Laboral 81:75 i podtrzymał nadzieję na awans do Top16 Euroligi! Było to drugie zwycięstwo mistrzów Polski w tej edycji.

Być może gdynianie nie byli skazywani na pożarcie, ale z całą pewnością można powiedzieć, że to nie oni byli faworytami tego spotkania. Mimo wszystko udało się zdobyć w Kraju Basków dwa cenne punkty, co należy uznać za miłą niespodziankę. Wszak po ostatniej klęsce w Zjednoczonej Lidze VTB niewielu już wierzyło w możliwości drużyny Tomasa Pacesasa. Najwyraźniej jednak gracze mistrza pokochali dreszczowce, lubią grać z nożem na gardle. Litewski szkoleniowiec ponownie podjął kilka odważnych decyzji, które się sprawdziły.

Początek meczu wskazywał na to, że będzie to mecz walki, w którym niekoniecznie pierwszoplanową rolę odegra ofensywa. Sytuacja zmieniała się niczym w kalejdoskopie, bo ani jedni, ani drudzy nie potrafili ustabilizować na dłuższy czas dyspozycję w ofensywie. Dobrze zaczął Asseco Prokom, który w połowie premierowej odsłony wygrywał 10:8, ale gospodarzom wystarczyła minuta, żeby zdobyć sześć oczek z rzędu i objąć prowadzenie. Caja Laboral także grała zrywami, dodatkowo szwankowała obrona, która była bardzo nieszczelna. Mimo to Baskowie okazali się w pierwszej kwarcie lepsi od drużyny z Trójmiasta, choć Ratko Varda i Ronnie Burrella próbowali jeszcze zawalczyć.

Spodziewano się, że zespoły się rozkręcą i prawdziwe oblicze zaprezentują w drugiej odsłonie. Być może faktycznie tak było, ale trzeba przyznać, że i Asseco Prokom i Caja Laboral są daleko od choćby dobrej formy. Obrona po obu stronach parkietu nie stała na najwyższym poziomie, lecz nawet to nie ułatwiło im zadania. Po raz kolejny byliśmy świadkami wymiany ciosów, sprawdzania na co stać przeciwnika. U gdynian na pierwsy plan wysunął się Jan-Hendrik Jagla. Reprezentant Niemiec kilkakrotnie próbował swoich sił i z dystansu, i z półdystansu, trafił dwukrotnie, w efekcie wysunął mistrza Polski na kolejne prowadzenie w tym starciu. Końcówka pierwszej połowy należała jednak do podopiecznych Dusko Ivanovicia. Baskowie wykorzystali indolencję Asseco Prokomu, zanotowali serię 6:0 i na przerwę schodzili w nieco lepszych humorach, bo wygrywali 39:34. Spora w tym zasługa Mirzy Teletovicia, który wprawdzie nie mógł się wstrzelić zza linii 6,75m, ale za to grał całkiem skutecznie bliżej kosza.

Mistrzowie Hiszpanii nie spuścili z tonu tuż po przerwie, a wręcz przeciwnie - nadal przeważali. Baskowie wyraźnie przyspieszyli, z czym gracze Pacesasa sobie poradzić nie mogli. Kolejna seria, tym razem 5:0 sprawiła, że Caja Laboral miała o 11 oczek więcej niż mistrz Polski. Ale gdynianie ostatniego słowa w tym spotkaniu jeszcze nie powiedzieli. Determinacja nie opuszczała ich szeregów, toteż nic dziwnego, że wystarczyły 3 minuty na całkowitą odmianę. Asseco Prokom rzucił 9 punktów pod rząd, niemal zupełnie zniwelował deficyt, lecz co najistotniejsze powrócił do walki o triumf. Świetna gra Burrella doprowadziła nawet przeciwnika do czerwoności, bo to Baskowie musieli ruszyć w pościg. Niestety po raz kolejny końcówka w wykonaniu naszej drużyny była koszmarna, ostatecznie na 10 minut przed końcem ekipa z Vitorii prowadziła 56:55.

Od mocnego uderzenia czwartą odsłonę zaczęli mistrzowie Polski. Wprawdzie próbował gospodarzy ratować Stanko Barac, ale na posterunku byli Daniel Ewing i Jagla, a trzeba dodać, że na początku świetnie spisał się Amerykanin JR Giddens, wcześniej mało widoczny. Obie drużyny popełniały w tej odsłonie błędy, ale nieco mniej team z Trójmiasta. Po "trójce" Filipa Widenowa przewaga sięgnęła 7 punktów i w powietrzu zawisła niespodzianka. Tyle tylko, że Baskom motywacji też nie brakowało, więc i oni nie zamierzali tanio sprzedawać skóry. Dobra postawa Adama Łapety i przyzwoita Widenowa niemal totalnie zniechęciły Caję Laboral, bo przewaga Asseco Prokomu nie topniała, a rosła. Mimo to doszło do nerwowej końcówki, choć próbował temu zaradzić Pacesas, biorąc m.in. czas. Niefrasobliwe zachowanie Piotra Szczotki dodało tej konfrontacji emocji. W ostatniej minucie zawodnicy Ivanovicia nadal wierzyli w to, że mogą z tej batalii wyjść zwycięsko, ale szybkie faulowanie przeciwnika niewiele zmieniło. Koniec końców gdynianie wygrali mecz 81:75.

Było to dopiero drugie zwycięstwo mistrzów Polski w tej edycji Euroligi, ale jakże cenne. Podobnie jak przed rokiem Asseco Prokom po fatalnym początku wreszcie zaczyna wygrywać, wykorzystuje też słabości rywala. W tej sytuacji nadzieja na awans do Top16 Euroligi została podtrzymana, ale w kolejnych meczach znów będzie ciężko o dwa punkty.

Z kolei Caja Laboral jest w głębokim kryzysie, z którego nie może już wyjść od dłuższego czasu. Przypomnijmy, że drużyna ta wygrała dwa pierwsze mecze z naszym zespołem oraz Maccabi Tel Awiw, ale przegrała pięć kolejnych spotkań. Po raz ostatni Baskowie triumfowali w Gdyni 27 października, czyli ponad miesiąc temu!

Caja Laboral Vitoria - Asseco Prokom Gdynia

75:81

(24:20, 15:14, 17:21. 19:26)

Caja Laboral: Stanko Barac 25, Mirza Teletovic 15, Fernando San Emeterio 13, Marcus Haislip 7, Marcelinho Huertas 6, Brad Oleson 5, Pau Ribas 2, David Logan 2, Nemanja Bjelica 0.

Asseco Prokom: Ratko Varda 16, Daniel Ewing 13, Adam Łapeta 11, Filip Widenow 9, Jan-Hendrik Jagla 9, JR Giddens 9, Ronnie Burrell 8, Mike Wilks 4, Piotr Szczotka 2, Courtney Eldridge 0, Adam Hrycaniuk 0.

Źródło artykułu: