Nie uważam się za bohaterkę - rozmowa z Magdaleną Skorek, zawodniczką PTS Lider Pruszków
PTS Lider Pruszków to obecnie czwarta drużyna Ford Germaz Ekstraklasy. W podwarszawskim mieście wszyscy są bardzo zadowoleni z takiego wyniku, w który niemały wkład ma Magdalena Skorek, ambitna i nieustępliwa rzucająca. Skorek do Lidera trafiła przed obecnym sezonem, a już w pierwszym meczu podbiła serca fanów trafiając buzzer-beatera podczas meczu w Toruniu. Teraz przyszedł czas na rewanż i pojedynek z Katarzynkami we własnej hali.
Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk: Pierwsza runda za wami. Na 12 rozegranych meczów wygrałyście 8 i zajmujecie aktualnie czwarte miejsce w ligowej tabeli. Rundę chyba możecie zaliczyć do udanych?
Magdalena Skorek: Jak najbardziej! Czwarte miejsce to duży sukces naszej drużyny! Przypuszczam, że przed sezonem nikt się nie spodziewał tak wysokiego miejsca. Stworzyłyśmy fajny kolektyw, który może jeszcze sporo zamieszać w obecnym sezonie.
Potrafiłyście pokonać m.in. gorzowianki, żeby przegrać z INEĄ AZS Poznań. Tego meczu chyba najbardziesz szkoda?
- Fakt, ta przegrana najbardziej boli, jednak taki jest sport, że raz się wygrywa, a raz przegrywa. W Poznaniu zagrałyśmy słabe spotkanie. Mam jednak nadzieję, że na naszej hali to my będziemy się cieszyły po końcowym gwizdku.
Przed sezonem zbudowano w Pruszkowie ciekawy zespół, w którym pojawiła się również Magdalena Skorek. Jak oceniasz swój przedsezonowy wybór? Masz czego żałować po przejściu do Lidera?
- Była to jak najbardziej słuszna decyzja, gdyż mam możliwość spędzania więcej minut na parkiecie. W poprzednim sezonie tego właśnie trochę brakowało, dlatego cieszę się teraz, że dostaję dużo szans na pokazanie swoich umiejętności.
Podczas pierwszej rundy zanotowałyście serię pięciu kolejnych wygranych, co jest najlepszym wynikiem Lidera w historii występów w Ford Germaz Ekstraklasie. Na drodze stanęła jednak twoja była drużyna, czyli Wisła Can Pack Kraków. To był jeden z tych meczów, których nie szło wygrać?
- W tym meczu podjęłyśmy walkę, jednak to nie wystarczyło by wygrać z naszpikowaną gwiazdami Wisłą. Mecz w Krakowie raczej nie był do wygrania, ale jest jeszcze runda rewanżowa, w której postaramy się sprawić niespodziankę.
Wisła Can Pack to duża część twojej koszykarskiej kariery. Myślisz, że po udanych sezonach w Rybniku i Jeleniej Górze powrót pod Wawel nie był najlepszym posunięciem?
- Raczej koniecznym. Miałam ważny kontrakt z Wisłą i musiałam wrócić do Krakowa. Zarówno w Rybniku, jak i Jeleniej Górze, grałam na zasadzie wypożyczenia.
W poprzednim sezonie byłyście w Krakowie typowane na mistrza Polski, ale ostatecznie zakończyło się na piątym miejscu. W tym sezonie Wisła w twojej opinii ma szansę odzyskać tytuł?
- Myślę, że pierwsza runda pokazała, że Wisła jest głównym pretendentem do zdobycia tytułu. Zeszły sezon pokazał jednak, że niczego nie można być pewnym... Wiśle życzę mistrzostwa, a jak będzie czas pokaże. (śmiech)