Fascynująca końcówka, trzeci raz Żalgirisu! - relacja z meczu Asseco Prokom Gdynia - Żalgiris Kowno

uwierzyć, choć mam nadzieję, że za rok na Litwie powtórzą wyczyn z ME 2009 i wygrają choć ze dwa mecze. Dobrze, że mamy żużel i ręczną ;) pozdrowienia!

wlasnego kraju.Slask mial wtedy za przeciwnikow takich tuzow europejskiego kosza jak :łotewskie Broceni Ryga, francuskie Le Mans Sarthe Basket, słowacką Pivovarnę Lasko,czeską BK Opavę (wówczas ICEC Opava) i Fenerbahce Stambul z owczesna gwiazda tureckiego kosza-Ibrahimem Kutluayem.Slask wyszedl z tej grupy z drugiego miejsca po francuskiej druzynie.W dalszej drodze trafil na ukrainska druzyne Bip Moda Odessa z ktora wygral dwa razy, by w 1/8 rozgrywek trafic na druzyne z Zagrzebia, ktora przeszli (zadecydowala roznica punktow w obu meczach).W cwiercfinale trafili na Panathinaikos Ateny.Pierwszy mecz w Atenach Slask przegral 58:82, by uzyskac u siebie remis 61:61.I to byl kres mozliwosci Slaska.Mozna dzisiaj dywagowac, co bylo wiekszym sukcesem.Czy Slask naprawde swoim wynikiem z sezonu 1997/98 rzeczywiscie przebil np. wejsciem Prokomu Gdynia do Final Eight przed rokiem.Przypominam, wowczas amerykanscy gracze byli jeszcze nowoscia na europejskich parekietach...pozdrawiam

grania.Kosz nigdy w Polsce nie byl sportem numer dwa po (pilce noznej).Wiadomo, bardzo wysocy wiedzieli ze kosz jest "droga".Jednak ci nizsi ( a to wiekszosc Narodu)wybierali "lzejsza" droge awansu poprzez sport.Zreszta, nie tylko wzrost byl wyborem.Mozna bylo grac w siatkowke, gdzie Polska odnosila wielkie sukcesy.Czyli byl wzor.Znaczacy polscy zawodnicy konczyli kariery lub przenosili sie na Zachod , by potem konczyc kariery.Zwroc uwage, ze po przemianach w latach 89/90 zdecydowana wiekszosc polskich "gwiazd" sportu wybrala "kariere" za Zachodzie.Mlodzi , ktorzy wtedy wchodzili w sport nie mieli wzrocow, bo ci "obcinali kupony" wlasnego talentu poza granicami."Wzory" wolaly za kase dorobic te pare $ na Zachodzie.Wlasnie lata 90 -te wytworzyly "vaacum"w polskim sporcie.Starych nie bylo, bo wybrali kariery poza Polska.Mlodzi nie mieli wzorow, bo juz ich nie bylo.W drugiej polowie lat 90-tych pojawili sie Amerykanie na polskich parkietach.Co tu duzo ukrywac, byly to "odpady".Ale i tak starczyli na polska lige.Teraz mamy tego efekt.Poza paroma indywidualnosciami w polskim baskecie (Gortat ,Lampe)ktorzy graja poza granicami , reszta zaczynala sie dopiero uczyc kosza.Wiem, ze maja marne wyniki.Ale jest to efekt "zainteresowania" koszem wsrod polskiej mlodziezy.I tak chwala, ze im sie jeszcze chce grac.Obecnie, w polskim koszu mozemy tylko liczyc na JEDNOSTKI, ktore moga zrobic europejska "kariere" w koszu i na ktorych mozemy liczyc, ze beda podporami polskiego basketu.Sadze, ze trzeba bedzie liczyc na wiele, wiele lat by basket uzyskal choc w malym stopniu ten stopien popularnosci ,jak to ma sie na Litwie czy ex Juglosawii.Zwroc uwage, ze Prokom pozbieral NAJLEPSZYCH polskich graczy grajacych w Polsce.I CO?.Nic!!!.Graja tyle, ile maja umiejetnosci.Lapeta, Chrycaniuk (pomijam kontuzjowanego Szubarge czy Berishe w Anwilu)to w tej chwili "najlepsze oblicze"polskiego basketu.Czarno widze przyszlosc. Ani Gortat, ani Lampe nie zmienia oblicza polskiego basketu.Dla mnie ostatnim GENIUSZEM polskiego basketu byl Edward Jurkiewicz.Potem bylo juz tylko rownanie w dol.Najkrocej (pomijam kluby, ktore graja obcymi)-polski basket NIE ISTNIEJE."Gwiazdami" sa trzecioplanowe postacie swiatowego basketu.Polski basket stoi przed wyborem, grac "krajowka" w lidze, co sprowadzi go na same dno, lub miec cierpliwosc i czekac na polskich graczy, ktorzy przy boku obcokrajowcow beda sie uczyc kosza.Jesli mlodym bedzie sie chcialo grac;).pesymistycznie, jednak z pozdrowieniami ps.wro, widze ze jestes optymista;).ILU POLSKICH ,ZDOLNYCH ZAWODNIKOW sciagniesz do jednej polskiej druzyny?;).Ledwie zrobi sie sklad jednej, bez wartosciowych zamiennikow;)No chyba ze dorzuci sie im Logana:D.I jezcze jedno, ten sklad gwarantowalby SRODEK tabeli ligowej.Od biedy pierwsza trojke.Bez szans na MP,a co dopiero w Europie...

ligach. Z drugiej jednak strony w Prokomie Polacy: Hrycaniuk, Łapeta czy Szczotka odgrywają naprawdę marginesowe role. Grają niewiele, praktycznie nigdy nie wykonują akcji, które decydowałyby o wyniku. Jakoś nie dostrzegam postępu tych zawodników, a nie pierwszy sezon oglądam Prokom w Eurolidze, czy czasem w lidze. Rzeczywiście mają się teoretycznie od kogo uczyć, ale być może właśnie ze względu na to, że służą przede wszystkim podtrzymywaniu "wrażenia", że Prokom to przedstawiciel polskiej koszykówki nie czynią postępów. Nikt na nich nie stawia. Być może lepszym rozwiązaniem od totalnej amerykanizacji zespołu byłaby próba ściągnięcia właśnie wyróżniających się polskich zawodników, grających w tej chwili w Europie: Ignerski, Lampe, Koszarek. Myślę, że byliby jednak sporo tańsi, a do tego polskie "nadzieje" Prokomu nie funkcjonowałaby przy nich niczym "kwiatki do kożucha". Co oczywiście nie wyklucza dopełnienia składu zawodnikami miary Ewinga lub Vardy, choć niekoniecznie Wilksa, Eldrige`a, czy przereklamowanego Giddensa. A co z młodzieżowymi wicemistrzami świata do lat 17! Chyba lepiej, żeby nie trafili do Prokomu, bo zwyczajnie zmarnują się pobierając nauki "na sucho" od koszykarskich znamienitości na miarę Giddensa, Eldrige`a, Browna czy Wilksa. Nie zgodziłbym się do końca, że największym sukcesem koszykarskiego Śląska było ćwierćfinał Pucharu Europy w sezonie 1996/97. W jednym z sezonów euroligowych Śląsk wygrał 6 meczów w grupie i był o krok od awansu z mocnej grupy. O sile zespołu stanowili Polacy albo pochodzący z Wrocławia, wychowankowie wrocławskich klubów nie tylko Śląska, ale i Gwardii albo związaniu z miastem od lat: Wójcik, Tomczyk, Zieliński, trochę wcześniej Kościuk, później Ignerski. A co do atmosfery w Gdyni mam wrażenie, że lepszy doping był na tegorocznym Turnieju o Puchar Śląska we wrześniu, gdzie w pełnej hali Orbita oklaskiwano Prokom w meczach z Maccabi i Lietuvos Rytas. Pozdrawiam!

Dolphins,belgijski Ast Genf,cypryjski Achilleas Nicosia,chorwacki KK Zadar i grecki Aris Saloniki.Slask zajal 2 miejsce w grupie, co starczylo mu na wyjscie z grupy z drugiego miejsca po Arisie.W 1/16 i 1/8 trafili na takich tytanow klubowych jak Telindus Ostenda (Belgia) i Awtodoroznikow Saratow.By nie bylo- Owczesne rosyjskie czy ukrainskie druzyny graly w krajowych skladach.Nie stac ich bylo wtedy na obcokrajowcow.Slask ich przeskoczyl.W cwiercfinale Slask trafil na owczesny Real Madryt, gdzie przegral oba mecze.To byl NAJWIEKSZY sukces Slaska w europejskich pucharach.By nie bylo, Slask lat 90 bazowal na prakt. najlepszych polskich graczach posciaganych z innych klubow , plus obcokrajowcy jak m. in Keith Williams,Joe McNaull,Tim Owens, Rodney Odom itd. Rywale Slaska grali w wiekszosci tez krajowymi skladami.Stad Slask mial nieporownanie LATWIEJSZA droge w europejskich rozgrywkach.Dopiero pocz. tego tysiaclecia zniosl ograniczenia w ilosci obcokrajowcow w klubowych rozgrywkach.Stad, dzisiaj opierac sukces polskich klubow na wlasnych polskich zawodnikach oznacza byc absolutnym kopciuszkiem europejskich rozgrywek."No chance , baby";). Taka jest prawda.Nie ma dzisiaj ZADNEJ liczacej sie europejskiej druzyny klubowej, ktora opiera sie wylacznie na wlasnych graczach.Jedyna kwestia to ich proporcja w druzynie.Ex Jugoslawia, Litwa to jedyne dwa kraje, gdzie koszykowka jest prakt. sportem numer jeden w tych krajach.Inne kraje jak np. Hiszpania czy Grecja juz w latach 70 pozwalala grac Amerykanom w swoich klubowych teamach.Ich mlodziez miala od kogo uczyc sie kosza.A przeciez te narodowe druzyny nie liczyly sie w miedzynarodowych rozgrywkach.Dla przykladu.Polska jeszcze w latach 70 byla europejska POTEGA w kosza.Ba, nawet swiatowa.Regularnie byla w pierwszej 12 swiatowego kosza.Nazwiska jak Jurkiewicz,Likszo,Mlynarski,Trams,Seweryn czy Lopatka byly synonimem tego co najlepsze w europejskim koszu.Jednak czasy sie powoli zmienialy.W tzw.Zachodniej Europie w klubach zaczelo grac coraz wiecej amerykanskich zawodnikow.Jeszcze w latach 70-tych sensacja byl naturalizowany Amerykanin Brabenger ktory przyjal wloskie obywatelstwo.Jeszcze w latach 90-tych obcokrajowcy byli "nowalijkami" w europejskich rozgrywkach.Teraz ZADEN liczacy sie europejski klub nie opiera swojej gry na "autochtonach".Taka jest brutalna prawda.Co do"atmosfery" i ilosci kibicow na meczach np. Slaska i Gdyni.To ten sam "syndrom" co np. z zuzlem.Kiedys na mecze Motoru Lublin przychodzil nadkomplet(ponad 30 tys.) widzow ze wzgledu na Hansa Nielsena.W latach 90 obecnosc obcokrajowcow w polskich druzynach byla WYDARZENIEM!. Kazde ich pojawienie sie w druzynych bylo obajwieniem i sensacja.A dzisiaj...?.Wszystko spowszednialo.Dzis obcokrajowiec w skladzie nie dziwi nikogo. A teraz o Trojmiescie, czyli o druzynie z Gdyni.Gdy druzyne Prokomu przeniesiono z Sopotu do Gdyni zrobil sie zamet.Gdynia , co tu duzo ukrywac , nie ma koszykarskich tradycji.Owszem , Gdansk od dziesiecioleci stal koszem.Takie druzyny jak Wybrzeze czy Spojnia Gdansk byly symbolami trojmiejskiego kosza.Nagle kosza "przeflancowano" do Gdyni,czyli gdanski kosz przestal istniec.Choc istnieje parenascie kilometrow dalej.Obie druzyny utracily wielu, wielu kibicow.Wiadomo jak to w Trojmiescie jest z wzajemna "miloscia" obu miast (Gdansk- Gdynia;).Najlepszym przykladem tego jak to "dziala" byly ostanie derby Trefl Sopot-Prokom Gdynia;).Mecz ten zgromadzil ponad 10 tys. widzow, czyli DUZO,duzo wiecej niz na meczach gdynskiej druzyny w europejskich pucharach.I tu sie nic nie zmieni.Przynajmniej przez nastepne lata.By nie bylo, zawsze bylem neutralny jesli chodzi o gdynsko- gdanskie druzyny.Zawsze mam sympatie dla druzyn z Trojmiasta, bez wzgledu na to czy jest to np. Lechia czy Arka ( w kopanej;).pozdr.

sezonie już nie zobaczymy w Gdyni takich ekip jak Panathinaikos Barcelona Siena itd. itp. Czułem porażkę i w eurolidze i VTB już we wrześniu jak tylko zobaczyłem kogo zakupił klub z Gdyni. Naprawdę wielka szkoda że mistrza polski nie zobaczymy w TOP 16!!!

kto jako tako wczoraj grał Ewing, Varda, Burrel - wszyscy to zawodnicy z zeszłego sezonu a w nim mieli wsparcie takich asów jak Woods i Logan i dlatego tak wyszło. Inna sprawa to trener furiat, przecież zawodnicy nie wiedzą co mają grać, kto gdzie ma biegać! a ten w tych swoich atakach furii w końcu taki Jagła nie wytrzyma i zdzieli temu cwaniaczkowi. Zespół pozatym, że jest fatalnie dobrany, jest bez formy to wie co ma grać. Jedyna akcja jaką grają to Ewin-Varda reszta albo indywidualnie albo z przypadku

uda się awansować dalej!!

firma prosperowała). Kibice i wszystko inne to tylko dodatek. Wiem jak jest

zawodnikach, dla których zamorscy rzemieślnicy są dopełnieniem. W Prokomie tymczasem mamy istny zlepek obcokrajowców, drugiego sortu, o średniackich ambicjach i zupełnie nieprzydatnych, nie rozwijających się Polaków, też bez ambicji i do tego umiejętności, z których i reprezentacja nie będzie miała pożytku. To że zespół złożony w większości z Amerykanów nie będzie w stanie zdobyć się na grę pełną zaangażowania i ambicji nie powinno dziwić, w końcu są tylko najemnikami, interesują ich tylko pieniądze, swoje prawdziwe korzenie mają na drugiej półkuli, a Gdynia to jeden z wielu przystanków ich koszykarskich wojaży. Truizmem jest stwierdzenie, że ścieżką polskiej koszykówki powinno być wyszukiwanie miejscowych rodzimych talentów i ich profesjonalne szkolenie. Tylko, że nie bardzo widać kto miałby ich wyszkolić? Do tego wszystkiego dochodzi beznadziejna atmosfera na meczach w Gdyni, niby kogo mają porwać Ci kibice? Nędznie to wypada w porównaniu z dawnym euroligowym Śląskiem gdzie tysiące ludzi fantastycznym dopingiem potrafiło porwać do zwycięstw koszykarzy, którzy chcieli grać dla swojego miasta i klubu!

zawodników kompletnie nie panując nad sobą. Ludzie zróbcie coś.