Kraków nie taki straszny, już nie... - relacja z meczu Wisła Can Pack Kraków - Cras Basket Taranto

Stało się. Koszykarki Wisły Can Pack Kraków po dwóch latach przegrały we własnej hali w rozgrywkach Euroligi koszykarek. Fantastyczną serię krakowianek w środowy wieczór zakończyły koszykarki włoskiej drużyny Cras Basket Taranto. Losy spotkania pod Wawelem ważyły się do ostatniej syreny, a później szał radości zapanował niestety po stronie przyjezdnych.

Stawka pojedynku pomiędzy Wisłą Can Pack Kraków i Cras Basket Taranto była jasna, a był nią fotel lidera w grupie A. - To jest dla nas najważniejsze spotkanie w Eurolidze - mówił szkoleniowiec Białej Gwiazdy Jose Ignacio Hernandez. Niestety krakowianki testu tego nie zdały, bowiem po czterdziestu minutach wyrównanej walki, na tablicy wyników o jeden punkt więcej było po stronie drużyny z Włoch.

Włoski zespół przyjechał do Krakowa z nastawieniem na sukces i od pierwszych minut ruszył do ataku. Krakowiankom aż trzy minuty zajęło sforsowanie defensywy włoskiego zespołu, ale nie oznaczało to, że Wisła Can Pack przejęła inicjatywę na boisku. W 8 minucie trafiła bowiem Valentina Siccardi, a zespół z Taranto prowadził 20:11. Wtedy zza łuku trafiły jednak Dorota Gburczyk-Sikora oraz Erin Phillips i jeszcze w pierwszej kwarcie udało się odrobić kilka punktów.

Po krótkiej przerwie gospodynie jak najszybciej chciały odrobić wszystkie straty, ale rywalki trzymały cały czas dystans. Było to co prawda zazwyczaj kilka punktów, ale jednak na prowadzeniu cały czas była włoska drużyna. Dwukrotnie straty do zaledwie jednego oczka zmniejszała Katarzyna Krężel, ale to nadal było za mało. Dopiero na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy trafiła Magdalena Leciejewska, a Wisła Can Pack prowadziła wtedy 31:30. Na prowadzeniu krakowianki były jednak zaledwie akcję, a do szatni schodziły przegrywając różnicą 4 oczek.

Po przerwie krakowianki zaczęły wykorzystywać swoje atuty pod koszem. Przede wszystkim chodzi tutaj o Ewelinę Kobryn, która zdobyła pierwszych sześć punktów swojego zespołu w tej połowie meczu. Gdy do punktowania włączyła się jeszcze Erin Phillips gospodynie nie tylko odrobiły wszystkie straty, ale i prowadziły po trzech kwartach 49:44.

W decydującej części meczu na punkty trzeba było czekać aż 4 minuty. Gdy wtedy ponownie trafiła Kobryn wydawało się, że krakowianki są na jak najlepszej drodze do kolejnego wygranego meczu w Eurolidze. 6 punktów z rzędu zawodniczek z Taranto doprowadziło jednak do dramatycznej końcówki. Na minutę przed końcem meczu krakowianki straciły prowadzenie za sprawą Elodie Godin i emocje sięgnęły zenitu. Na punkty Francuzki odpowiedziała Gburczyk-Sikora, ale decydujący cios ponownie należał do Godin, która na 30 sekund przed końcem meczu ustaliła jego wynik. Krakowianki miały jeszcze swoje szanse, ale ostatecznie wygrana pojechała do Włoch.

Dużo w tym sezonie mówi się o tym, że Janell Burse nie jest tą zawodniczka, która tak dominowała w krakowskim zespole przed rokiem. Tym razem amerykańska środkowa ponownie zawiodła. W 28 minut na swoim koncie zapisała jedynie 3 punkty i 6 zbiórek, trafiając zaledwie jeden z pięciu oddanych rzutów z gry. Nie trzeba zatem nikomu mówić kogo punktów zabrakło, żeby wygrać po raz 17 z rzędu we własnej hali.

Wszystko, stety albo niestety, kiedyś musi się skończyć. Zazwyczaj kończy się niestety, tak jak było to w tym wypadku. Wisła Can Pack Kraków w Eurolidze wygrała 16 meczów z rzędu, przegrywając ostatnio ponad dwa lata temu z Halcon Avenidą Salamanką. Mit o niezdobytej twierdzy został zatem rozwiany, a ekipa spod znaku Białej Gwiazdy straciła szanse na zajęcie pierwszego miejsca w grupie.

Wisła Can Pack Kraków - Cras Basket Taranto 57:58 (19:24, 13:12, 17:8, 8:14)

Wisła Can Pack: Erin Phillips 18, Ewelina Kobryn 14, Magdalena Leciejewska 8, Dorota Gburczyk-Sikora 8, Katarzyna Krężel 4, Janell Burse 3, Paulina Pawlak 2, Andja Jelavic 0

Cras Basket: Elodie Godin 14, Kathy Wambe 10, Michelle Greco 10, Brooke Smith 8, Megan Mahoney 4, Valentina Siccardi 4, Sara Giauro 4, Angela Gianolla 2, Jami Montagnino 2

Komentarze (0)