- To było nasze marzenie, zorganizować takie święto - cieszy się w rozmowie ze SportoweFakty.pl trener Polonii 2011, Arkadiusz Miłoszewski. - Najpierw gra pierwszy zespół, potem drugi. Na trybunach pojawiają się rodziny z dziećmi. Jest to niesamowita mobilizacja szczególnie dla tych młodszych zawodników, z mojego zespołu, którzy - obserwowani przez bardziej doświadczonych kolegów - też chcą pokazać, że w pełni zasługują na grę w pierwszym zespole. Generalnie regulamin rozgrywek nie pozwala na to, aby oba zespoły z tego samego miasta rozgrywały swoje mecze jednego dnia, ale jeszcze przynajmniej raz w tym sezonie uda nam się do tego doprowadzić - uśmiecha się.
W ten sam weekend u siebie Politechnika i Polonia 2011 zagrają 23 marca, na mecie zasadniczej fazy sezonu. Inżynierowie podejmą wówczas Znicza, ich młodsi koledzy mierzyć będą się za to ze Spójnią Stargard Szczeciński. Wspomniany zespół z Pruszkowa gościł przy Marymonckiej także minionej niedzieli, podopieczni Pawła Czosnowskiego będą więc mieli okazję uświetnić swą obecnością oba świąteczna akty. W pierwszym, już odbytym, postanowili zagrać jedną z głównych ról, pokonując Polonię 94:86. Radości gospodarzom popsuć jednak nie zdołali, dwie godziny wcześniej Politechnika ograła bowiem Rosą Radom, zapewniając sobie tuż przed świętami pozycję lidera pierwszoligowej tabeli.
Warto podkreślić, że tej jesieni hala AWF-u nie gościła jeszcze tak znacznej ilości kibiców. Szczególnie podczas pierwszego spotkania budynek pękał w szwach, do stolicy zawitała bowiem liczna grupa kibiców z Radomia. - Fajnie się grało w takiej atmosferze - nie kryje zawodnik AZS PW, Mateusz Ponitka. Wtóruje mu doświadczony Leszek Karwowski. - Im więcej kibiców, tym lepsze jest widowisko, zawodnicy mobilizują się i starają jeszcze mocniej - zapewnia. Na meczu Polonii 2011 pojawiła się także duża delegacja z Pruszkowa. - Ale było też dziś słychać naszych - zapewnia Ponitka. - Byliśmy dzięki temu dużo mocniej skoncentrowani i zdeterminowani, by pokazać przyjezdnym, że potrafimy dobrze zagrać.