Jednym z filarów drugiej drużyny Tauron Basket Ligi, Trefla Sopot był w pierwszej rundzie tych rozgrywek jej kapitan, Filip Dylewicz. Doświadczony koszykarz, który powrócił do Polski po pobycie w lidze włoskiej, był silnym punktem swojego zespołu pod koszem. - Wszyscy możemy być zadowoleni z wyniku, który osiągnęliśmy. Trochę szkoda wpadki w Kołobrzegu, natomiast końcówkę roku mieliśmy bardzo dobrą, gdy wygraliśmy sześć kolejnych meczów. Napawa to wielkim optymizmem przed rundą rewanżową, więc życzyłbym sobie jak i wszystkim fanom Trefla by druga runda była przynajmniej tak samo udana, gdyż pozwoli to nam zająć dobre miejsce przed play-off - uważa Dylewicz.
Wybór na kapitana zespołu był dla 30-letniego koszykarza dużym wyróżnieniem. Jego zdaniem, jest to wynik zaufania, jakim obdarzyli go nie tylko działacze klubu z Sopotu. - Jest mi niezmiernie miło, że zostałem wybrany kapitanem co było docenieniem mojej osoby, wiązało się zaufaniem zawodników, kibiców i działaczy. Jeśli chodzi o sezon to jest chyba całkiem udany w moim wykonaniu. Nigdy nie byłem zawodnikiem, który dawał w każdym meczu 20 punktów, zawsze miałem jakąś konkretną funkcję w zespole. Pomimo pojedynczych wpadek, mogę być chyba zadowolony ze swojej postawy i mam nadzieje, że kibice i koledzy z zespołu mogliby powiedzieć podobnie - zaznacza.
Przed drużyną Filipa Dylewicza runda rewanżowa rozgrywek Tauron Basket Ligi już w Nowym Roku. Jak silny skrzydłowy spędzi ostatnie chwile 2010 roku oraz Sylwestra? - Bardzo grzecznie, gdyż trzeba podejść w pełni profesjonalnie do swojego zawodu i zbliżającego się meczu. Oczywiście spotkam się z najbliższymi znajomymi, wypijemy lampkę soku pomarańczowego ale już 1 stycznia będę musiał jechać do Koszalina gdyż dzień później gramy tam mecz i rozpoczynamy rundę rewanżową - mówi z uśmiechem Dylewicz.