Marcin Frączak: Pana zespół w ostatnich sekundach meczu z Anwilem zapewnił sobie zwycięstwo. Jak pan ocenia to spotkanie?
Marcin Nowakowski : To był mecz walki, a także bardzo twardej obrony. Szczerze mówiąc, to właśnie czegoś takiego w konfrontacji przeciwko Anwilowi się spodziewałem. We Włocławku, w pierwszej części sezonu przegraliśmy z Anwilem, cieszę się, że udało nam się zrewanżować jego zawodnikom.
Przed meczem wyżej w tabeli była dość nieoczekiwanie Polonia. Czy jednak mógł pan upatrywać w swoim zespole faworyta tej konfrontacji?
- Wcześniej każdy mógł powiedzieć, że Polonia jest drużyną do bicia. Ja, jako zawodnik tego zespołu, przed żadnym meczem jednak nie przydzieliłbym nam takiej roli. Na pewno w mniemaniu mediów, kibiców, faworytem był Anwil. My jednak od dłuższego czasu gramy dobrze, więc dlaczego mieliśmy nie spróbować wygrać, tym bardziej, że to Polonia była gospodarzem. We własnej hali niedawno nieznacznie ulegliśmy Czarnym. Pokazaliśmy już wcześniej, że również z mocnymi zespołami potrafimy dobrze grać.
Pierwszą kwartę Polonia przegrała 17:23, aby później rozkręcać się z minuty na minutę. Co się działo z zespołem w pierwszej kwarcie?
- Niestety nie wszystko nam wychodziło tak jak chcieliśmy. Mecz na szczęście nie trwa dziesięć, a czterdzieści minut. W trakcie spotkania staraliśmy się eliminować błędy, grać coraz lepiej w obronie, co w dużej mierze przyczyniło się do wygranej.
Już w pierwszej kwarcie kapitan Polonii, Harding Nana, złapał trzy faule. Była obawa, że bez niego nie uda się wygrać?
- Rolą kapitana jest motywować zespół. Harding jest liderem Polonii. Bez niego grało nam się ciężko. Jednak chyba nikt przed meczem z kibiców, z dziennikarzy, nie wiedział, że Harding przystąpił do tego spotkania z kontuzją kolana. Trzeba mu podziękować, że w ogóle zdecydował się wejść na parkiet. W trzeciej, czwartej kwarcie, znów się zaczął pojawiać na boisku.
Z trzynastoma punktami został pan trzecim strzelcem Polonii. Do przerwy jednak nie szło panu zbyt wspaniale, bo tylko raz trafił pan do kosza. Skąd taka zmiana gry w trzeciej, czwartej kwarcie?
- Chyba źle wszedłem w mecz. Próbowałem rzucać za trzy punkty, ale przed przerwą niestety piłka nie wpadała. Tuż po przerwie rozkręciłem się. Szybko zdobyłem punkty, co mnie podbudowało. Na szczęście rozkręciłem się.
Jaka była recepta na to, aby wygrać z Anwilem?
- Trener Wojciech Kamiński uczulał nas na to, żeby nie dać się zepchnąć do defensywy, bo inaczej trudno będzie nam grać swoją koszykówkę. Anwil, to uznana marka, ale aby z nim wygrać, nie można się go bać. To wpajał nam szkoleniowiec.
Przed meczem zawodnicy Polonii, jej kibice obawiali się rzutów z dystansu ze strony Andrzeja Pluty. Tymczasem zdobył on dla Anwilu tylko siedem punktów!
- Nic nie dzieje się bez przyczyny. Najlepszym obrońcą pierwszej rundy został Darnell Hinson, któremu trzeba podziękować za to, że zatrzymał kolejnego znanego koszykarza w zespole rywali.
Na niecałe dwie minuty przed końcem parkiet za piąty faul opuścił Paul Miller, najlepszy strzelec Anwilu, który zdobył 19 punktów. Podkoszowy zawodnik, z którym Polonia nie mogła sobie długo poradzić!
- Podkoszowi zawodnicy Anwilu sprawili nam dużo kłopotów w tym meczu, zwłaszcza na początku. Przegrywaliśmy "deskę", stąd brały się problemy. Faul Millera wymusił Harding Nana, przez co łatwiej było nam penetrować strefę pod koszem.
Już 5 stycznia Polonia zagra u siebie w Pucharze Polski z Siarką Tarnobrzeg. Jak "Czarne Koszule" potraktują te rozgrywki?
- Oczywiście bardzo poważnie. Jesteśmy młodym zespołem, który z meczu na mecz nabiera doświadczenia. Duża ilość spotkań, z drużynami z najwyższej klasy rozgrywkowej, do której należy przecież Siarka, tylko sprzyja ograniu. Dzięki temu możemy korygować błędy, ćwiczyć nowe warianty.
W sobotę, 8 stycznia zdecydowanie poważniejszy egzamin. Przed Polonią mecz w Warszawie z mistrzem Polski, z Asseco Prokom Gdynia!
- Już nie raz pokazaliśmy w Warszawie, że potrafimy grać i wygrywać z uznanymi drużynami. We własnej hali możemy wygrać z każdym. Na pewno więc fakt, że przyjedzie do nas uznany rywal nie spowoduje strachu. Szanujemy każdego rywala, ale nie przestraszymy się mistrza Polski.
Podstawowym celem Polonii w tym sezonie jest walka o utrzymanie. Jeśli dalej tak zespół będzie grał, szybko może stać się to faktem, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Co później? Na co pana zdaniem stać Polonię w bieżących rozgrywkach?
- Dalej utrzymanie jest naszym głównym celem. Z tym, że gramy coraz lepiej i na pewno będziemy chcieli dostać się do play-off. Mamy już sześć zwycięstw, nie można zmarnować tego kapitału.