Szczęście w końcówce, ale i wykorzystywanie swoich najmocniejszych stron w trakcie meczu zadecydowało o tym, że PGE Turów Zgorzelec pokonał we Włocławku Anwil 69:65. Gospodarze mogli ten mecz wygrać, ale fatalnie rozegrali końcówkę meczu. 22 sekundy przed jego końcem, przy dwupunktowej stracie do przyjezdnych Anwil miał swoją akcję. W podkoszowy gąszcz wplątał się jednak D.J. Thompson, któremu piłkę zabrał Michał Gabiński i w ten sposób szanse wicemistrzów Polski na zwycięstwo zmalały niemal do zera.
Faulowany Marko Brkić dwa razy trafił z linii rzutów wolnych i jego zespół prowadził 69:65. Anwil rękoma Andrzeja Pluty próbował jeszcze trafić z dystansu, ale jego rzut nie doszedł celu i czwarta kolejna porażka włocławian stała się faktem. - Jestem rozczarowany postawą drużyny, a także nas trenerów. Rozwiązanie końcówki meczu w naszym wykonaniu było fatalne i właśnie to martwi najbardziej, bowiem podobnie było także w Warszawie w meczu przeciwko Polonii - mówił szkoleniowiec Anwilu Włocławek Emir Mutapcić.
Anwil tylko w pierwszej kwarcie pokazywał nową jakość w swojej grze. W ataku miejscowi próbowali nowych rozwiązań taktycznych, a także zagrywek, których w tym sezonie jeszcze nie grali. W obronie natomiast szybko przemieszczali się ze zwykłej defensywy na pressing na całym parkiecie. To dawało efekt, bowiem włocławianie błyskawicznie przechwycili kilka piłek, wymusili nerwowość w poczynaniach PGE Turowa, a samemu zamieniali swoje szanse na punkty i prowadzili 20:13.
Właśnie takim wynikiem zakończyła się pierwsza kwarta, ale i inna, dobra gra Anwilu. - Wiedzieliśmy, że wraz z przyjściem do Włocławka nowego trenera zespół ten będzie grał inaczej, czyli mocny napór na całym boisku i dokładna egzekucja wszystkich ataków pozycyjnych. My jednak byliśmy na to świetnie przygotowani, gdyż chcieliśmy tu wygrać - tłumaczył Michał Gabiński, skrzydłowy PGE Turowa. - Domyślaliśmy się, że Anwil coś zmieni w swojej grze i na te ich nowinki byliśmy przygotowani - wtórował mu jego kolega z zespołu Konrad Wysocki.
Dobre przygotowanie i dobra forma Torey’a Thomasa były kluczem do zwycięstwa. Amerykanin potwierdził swoją dobrą formę w ostatnim czasie i w Hali Mistrzów zaaplikował Anwilowi 23 punkty, miał także cztery zbiórki, dwie asysty i przechwyt. - Ukłony dla naszego rozgrywającego. To znakomicie napędzał cały zespół do szybkiego ataku - chwalił partnera z zespołu Gabiński. - Thomas zagrał dzisiaj na najwyższym poziomie. Trafiał rzuty nawet z ponad siedmiu metrów i to było bardzo ważne dla PGE Turowa - dodawał trener Anwilu Emir Mutapcić.
W Anwilu zawiedli zawodnicy obwodowi. Czterech koszykarzy z pozycji rozgrywającego i rzucającego (D.J. Thompson, Chris Thomas, Andrzej Pluta, Dardan Berisha) zdobyło tylko 13 punktów, trafiając tylko sześć z aż 28 prób! - Chcieliśmy poprawić obronę, którą poprawiliśmy. Teraz mamy jednak problemy z atakiem, więc można powiedzieć, że jest kryzys - mówi Berisha.
Kryzys w Anwilu jest, gdyż zwycięstw brakuje, a przed włocławianami następny ciężki mecz z mistrzem Polski w Gdyni. Jeżeli i wtedy drugi zespół ostatnich rozgrywek okaże się gorszy od rywala będzie miał katastrofalny bilans 5-8! PGE Turów natomiast jest na fali. Wygrał kolejny swój mecz, dzięki czemu umocnił swoją pozycję w czołówce tabeli. - Gramy bardzo ładną koszykówkę. Zawsze w każdej sytuacji wiemy co robić, mamy wiele opcji w ataku, a kluczem do takiej dyspozycji jest nasza obrona. Anwil zatrzymaliśmy na 30 punktach w pierwszej połowie i tylko 65 w całym meczu i to jest najważniejsze - mówił z dumą Konrad Wysocki.
65:69
(20:13, 10:19, 16:16, 19:21)
Anwil: Nikola Jovanovic 16, Paul Miller 12, Eric Hicks 9, Łukasz Majewski 9, D.J. Thompson 7, Andrzej Pluta 6, Stipe Modric 6 (10 zb), Chris Thomas 0, Dardan Berisha 0.
PGE Turów: Torey Thomas 23, David Jackson 12, Marko Brkic 9, Michał Gabiński 8, Konrad Wysocki 7, Michael Kuebler 5, Robert Tomaszek 2, Ivan Koljevic 2, Ivan Zigeranovic 1, Bartosz Bochno 0.