Mimo, że runda rewanżowa dopiero się rozpoczęła to walka o czołową ósemkę trwa w najlepsze. Wiele wskazuje na to, że do ostatniej kolejki o bezpieczną pozycję rywalizować będą koszykarze z Pruszkowa i Stargardu Szczecińskiego. Na razie lepszy o punkt jest Znicz, ale po sobotnich spotkaniach może się to zmienić. Przed Spójnią teoretycznie łatwy przeciwnik, natomiast ekipa z Mazowsza za raz po zakończeniu spotkania w Stargardzie zagra w pobliskim Szczecinie i wcale nie musi wygrać.
Największą zagadką sobotniego spotkania jest nierówna forma gospodarzy. Spójnia nadspodziewanie wysoko przegrała w Dąbrowie Górniczej. - nie poznawałem swojej drużyny. Byliśmy za wolni, na każdym kroku - tak występ swoich podopiecznych oceniał trener Tadeusz Aleksandrowicz. Również w poprzednim wyjazdowym spotkaniu stargardzianie łatwo polegli w Łodzi. Na ich szczęście sobotnia konfrontacja odbędzie się jednak na własnym parkiecie. Tam po powrocie trenera Aleksandrowicza nie było jeszcze mocnych na Spójnię. Nic, więc nie wskazuje, by zwycięstwo ze stargardzkiej hali miał wywieźć ligowy outsider.
Sobotni pojedynek skonfrontuje dwie koncepcje budowania zespołu. W Stargardzie nauczeni kłopotami z przed kilku lat nie szaleją ze składem oraz szumnymi zapowiedziami. GKS natomiast już od lat wymienia się jako faworyta do awansu. W tym sezonie okazało się jednak, że ambitne plany całkowicie zbankrutowały, a obecna pozycja tyskiej ekipy nie wynika tylko z boiskowej postawy. Dwa razy, bowiem GKS nie zdobył nawet punktu, przegrywając walkowerem z powodu zawieszenia za kłopoty finansowe. Sprawca zamieszania, Tomasz Służałek został tymczasem ponownie trenerem GKS-u i podjął się misji ratowania basketu w Tychach.
Obie drużyny grały już ze sobą w tym sezonie. Zwycięstwo 79:61 odniósł GKS, lecz trudno znaleźć analogię do tego meczu. Wystarczyły trzy miesiące, by sytuacja diametralnie się zmieniła. Spójnia ewoluowała we właściwą stronę. Wrócił trener Aleksandrowicz, skład wzmocnili również Parzych i Stępień. Choć do obu można mieć zastrzeżenia, to każdy z nich stał się ważnym elementem stargardzkiej układanki. W Tychach odbyła się natomiast prawdziwa rewolucja. Jak wiadomo takie ruchy nie kończą się dobrze. W śląskiej ekipie zmienili się: prezes klubu, szkoleniowiec, oraz połowa składu. Stargardzianie mogą, więc odetchnąć, gdyż nie będą musieli znów stawać naprzeciw Wojciecha Barycza, Krzysztofa Mielczarka i Mariusza Bacika, którzy sprawili im tyle problemów.
Obecny GKS pokazał jednak, że nie będzie tylko chłopcem do bicia. Tyscy działacze wykorzystali ruchy transferowe w innych klubach sprowadzając m. in. Jacka Jareckiego z PGE Turowa Zgorzelec oraz Łukasza Kwiatkowskiego (ostatnio Olimp Start Lublin). Trener Służałek postanowił znacznie ograniczyć rotację wobec braku klasowych zmienników. Przez to jego czołowi zawodnicy grają do utraty sił, spędzając na parkiecie blisko czterdzieści minut. Nie dało to zwycięstw w dwóch ostatnich spotkaniach, ale GKS napsuł sporo krwi warszawskiej Politechnice i Sokołowi Łańcut. Losy tych spotkań rozstrzygnęły się dopiero w ostatnich kwartach i w sobotę może być podobnie. Pod względem kadrowym, bowiem gospodarze mimo problemu z dyspozycją swoich wysokich mają znaczną przewagę. Praktycznie każdy z dziesięciu graczy ma ogranie w I lidze i nie tylko. Ten właśnie czynnik, a nie różnica w tabeli każe stawiać Spójnię w roli faworyta.
Czy Spójnia podniesie się po wysokiej porażce w Dąbrowie Górniczej? A może skuteczniejsza okaże się tyska rewolucja? Odpowiedź na te i wiele innych pytań poznamy w sobotnie popołudnie. Początek spotkania o godz. 17:00.