Jakież musiało być zdziwienie trenera Dariusza Szczubiała, gdy tuż przed meczem zobaczył rozgrzewającego się w pełni sił Jerela Blassingame’a. O amerykańskim playmakerze Energi Czarnych Słupsk sporo mówiło się w ostatnim czasie, a najwięcej o tym, że kontuzja uniemożliwi mu grę przez kilkanaście najbliższych dni. Blassingame tymczasem pojawił się na placu gry w Hali Milenium jak zwykle w pierwszej piątce i skutecznie kierował poczynaniami swoich kolegów.
Po trójce Zbigniewa Białka lider TBL wyszedł na prowadzenie 9:2, gdyż Kotwica miała wielkie problemy ze zdobywaniem punktów. Seryjnie mylił się Ted Scott, zaś Darrell Harris pozwolił się zdominować w grze pod koszami. Po raz pierwszy z gry miejscowi trafili dopiero w piątej minucie spotkania, konkretnie rękoma Bartosza Sarzały, więc nic dziwnego, że po dziesięciu minutach rywale wygrywali 18:12. Prowadzenie podopiecznych Dainiusa Adomaitisa byłoby zdecydowanie wyższe, gdyby nie pięć strat.
Proste błędy mnożyły się w szeregach słupszczan jednak również w drugiej kwarcie i właśnie dlatego w 14. minucie kołobrzeżanie doprowadzili do remisu (22:22). Wreszcie przebudził się Anthony Fisher, który wcześniej nie radził sobie z Blassingame’m, lecz mimo dobrej końcówki pierwszej połowy amerykańskiego rozgrywającego, przed przerwą więcej powodów do radości mieli goście. Swoją klepkę znalazł Cameron Bennerman, który nie dość, że zdobył 11 punktów w pierwszej połowie, to jeszcze sprowokował do niecelnych i zbyt pochopnych rzutów Scotta i stąd prowadzenie przyjezdnych 35:31.
I choć po przerwie najlepszy strzelec Tauron Basket Ligi, a zarazem najskuteczniejszy koszykarz w szeregach Kotwicy zdecydowanie się poprawił, Czarni nadal kontynuowali dobrą passę. Nieźle pod koszami spisywał się Białek, jak zwykle sporo waleczności w każdym miejscu parkietu wnosił Krzysztof Roszyk, a na obwodzie swoje grali Bennerman z Blassingame’m. Po tym drugim Amerykaninie nie było widać śladu niedawnej kontuzji i dzięki m.in. jego trafieniom przed decydującą kwartą goście mieli jeszcze większy zapas punktów, niż po dwóch kwartach, prowadząc 52:45.
Jednakże wszystko to, na co podopieczni trenera Adomaitisa pracowali w trzech odsłonach sobotniego meczu, prysło jak bańka mydlana w czwartej kwarcie. Wówczas sprawy w swoje ręce wziął Scott, który już w trzeciej kwarcie pokazywał, że nie ma zamiaru grać tak samolubnie, jak w pierwszej połowie. Amerykański snajper wyczuł, że jego drużyna potrzebuje punktów i rozpoczął swój koncert. Jednocześnie fakt, że defensywa słupszczan skoncentrowała się na filigranowym Amerykaninie wykorzystali inni gracze. Pod koszami obudził się nareszcie Harris, wszędobylski Kenneth Henderson łatał wszelkie możliwe dziury zarówno w obronie i ataku, zaś Bartosz Sarzało z powodzeniem zastąpił na rozegraniu Fishera.
Czwarta kwarta zakończyła się zatem zwycięstwem miejscowych 31:16, a więc nie tylko odrobieniem strat z wcześniejszych części meczu, ale też zbudowaniem solidnej zaliczki, której goście nie byli w stanie zniwelować. Wielka w tym zasługa wspominanego wcześniej Scotta, który w drugiej połowie zdobył aż 27 ze swoich 29 punktów. Dzięki temu zwycięstwu Kotwica coraz mocniej oddala się od wizji ostatniego miejsca w tabeli. Energa Czarni natomiast przegrali już trzecie spotkanie z rzędu w rundzie rewanżowej.
Kotwica Kołobrzeg - Energa Czarni Słupsk 78:68 (12:18, 21:17, 14:17, 31:16)
Kotwica: Ted Scott 29, Darrell Harris 12, Kenneth Henderson 10, Michał Wołoszyn 8, Anthony Fisher 6, Tomasz Zabłocki 4, Marko Djurić 3, Bartosz Sarzało 3, Sławomir Sikora 3, Łukasz Diduszko 0
Energa Czarni: Cameron Bennerman 20, Jarel Blassingame 13, Zbigniew Białek 12, Bryan Davis 5, Chris Oakes 5, Krzysztof Roszyk 5, Paweł Leończyk 4, Wojciech Szawarski 3