Fart lidera, waleczni gospodarze - relacja z meczu Spójnia Stargard Szczeciński - AZS Politechnika Warszawska

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Gdyby koszykarze Spójni Stargard Szczeciński grali tak ambitnie w każdym spotkaniu, to o miejsce w czołowej ósemce byliby spokojni. Stargardzianie zmobilizowali się jednak na lidera ze stolicy. Spójni do końcowego sukcesu zabrakło skuteczności i chłodnej głowy w końcówce. Inżynierom w ostatnich minutach dopisywało natomiast sporo szczęścia.

Już przed meczem okazało się, że gospodarze nie wystąpią w pełnym składzie. Z powodu choroby nie zagrał mózg zespołu, Marcin Stokłosa, którego w wyjściowej piątce zastąpił Sławomir Buczyniak. Brak czołowego rozgrywającego ligi był widoczny, lecz najbardziej zemścił się w ostatniej minucie.

Takiej premierowej kwarty w Stargardzie nie oglądali dawno. Nie można powiedzieć, żeby kibice się nudzili, gdyż obie drużyny walczyły o każdy centymetr parkietu. Spójnia chciała zmazać plamę za porażkę w Wałbrzychu i od początku grała twardo w obronie oraz ambitnie na atakowanej tablicy. Sęk w tym, że obie ekipy nie potrafiły trafić do kosza. Ten stan rzeczy w czwartej minucie spotkania zmienił dopiero akcją dwa plus jeden Jerzy Koszuta. O przełamaniu nie mogło być jednak mowy. Po kolejnych dwóch minutach z dystansu trafił Buczyniak, a goście ze stolicy za sprawą doświadczonego Leszka Karwowskiego przełamali się dopiero na minutę przed końcem tej odsłony. Ostateczny wynik 6:4 nie rzuca na kolana, lecz emocji i walki nie brakowało.

W drugiej odsłonie obie drużyny zaczynały się rozkręcać. Mimo, że gospodarze nie ustępowali swoim rywalom, to brak skuteczności zaczynał irytować zgromadzonych w stargardzkiej hali. Spad kosza mylił się Wiktor Grudziński, chwilę później w niewiarygodnej sytuacji przestrzelił Łukasz Grzegorzewski. Tymczasem Politechnika po "trójce" Marka Popiołka wyszła w końcu na prowadzenie 9:7. Po kolejnych akcjach Michała Nowakowskiego i Kamila Pietrasa goście odskoczyli już na cztery punkty i wydawało się, że przejmują kontrolę nad spotkaniem. Nic bardziej mylnego! Stargardzianie rzucili, bowiem dziesięć punktów z rzędu. Ze znakomitej strony pokazał się Łukasz Bodych, który rozegrał najlepsze spotkanie w sezonie. Z dystansu trafili również Buczyniak i Stępień, co dało Spójni prowadzenie 19:13. Podobną serią odpowiedzieli jednak goście. Pod koszem szalał Kamil Pietras, skuteczny był też Piotr Pamuła. Wymiana ciosów trwała już do końca tej odsłony, lecz przewagę z pierwszych dziesięciu minut zachowali podopieczni Tadeusza Aleksandrowicza.

W przerwie obie ekipy nastawiły swoje celowniki. Może ligowych koszykarzy zawstydzili młodzi fani, którzy uczestniczyli w konkursie rzutowym? Lepiej usposobiona wyszła Spójnia, która prowadziła już 32:26. Skuteczni byli Koszuta i Buczyniak, walczyć z nimi próbowali natomiast Karwowski i Pietras, który kilkakrotnie popisywał się akcjami dwa plus jeden. Na wiele młodemu koszykarzowi pozwalali sędziowie, którym brakowało jednak konsekwencji, dlatego Koszuta oraz Rafał Kulikowski mieli na swoim koncie sporo przewinień. Ten drugi z resztą nie dotrwał do końca zawodów. Mimo tych kłopotów gospodarze utrzymywali kilkupunktową przewagę. Symbolicznym wydarzeniem były natomiast punkty Arkadiusza Soczewskiego, który zdobył punkt nr 11 tys. dla Spójni w I lidze od czasu, gdy Stargardzianie spadli z PLK. Spotkanie z Politechniką było dla nich sto pięćdziesiątym pojedynkiem na zapleczu TBL, lecz tego jubileuszu nie uczcili zwycięstwem.

O porażce Spójni przesądziła ostatnia ćwiartka. Początek tej części nie wskazywał na tryumf lidera. Kolejną "trójką" popisał się Bodych i było 49:42. Od tego czasu ekipa z Pomorza Zachodniego zaczęła jednak tracić kontrolę nad tym spotkaniem. Całą stratę w pojedynkę zniwelował Nowakowski. Spójnia jeszcze raz odzyskała prowadzenie, lecz zmęczony Koszuta nie zdołał dorzucić rzutu wolnego wieńczącego jego akcję. Nie da się też ukryć, że młodzi koszykarze ze stolicy mieli w końcówce sporo szczęścia. Najpierw w ostatniej sekundzie "trójkę" rzucił Łukasz Wilczek. Chwilę później jeszcze więcej szczęścia miał Karwowski. Piłka również w ostatnich sekundach akcji odbiła się od jego głowy i wpadła do kosza. Nie można powiedzieć, by to podłamało gospodarzy, którzy walczyli do końca. Faulowany Grudziński doznał rozcięcia twarzy, przez co sędzina nie zezwoliła mu na uczestnictwo w decydującej akcji. Co ciekawe arbitrzy w tej sytuacji nie dostrzegli przewinienia rywala. Ostatecznie bohaterem okazał się Mateusz Ponitka, który na niespełna minutę przed końcem ustalił końcowy wynik. Gospodarze, mimo, że rozgrywali decydującą akcję nie wykorzystali tego przywileju. Zawiedli Stępień i Parzych.

KS Spójnia Stargard Szczeciński - AZS Politechnika Warszawska 57:58 (6:4, 19:19, 21:19, 11:16)

Spójnia: Bodych 12, Koszuta 11, Grudziński 10, Buczyniak 9, Grzegorzewski 7, Stępień 4, Soczewski 3, Kulikowski 1, Parzych 0, Ulchurski 0, Ważny 0, Wróblewski 0.

Politechnika: Pietras 12, Karwowski 11, Ponitka 10, Nowakowski 9, Wilczek 5, Popiołek 4, Pamuła 3, Pełka 2, Kolowca 2, Mokros 0.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)