Wpadka PGE Turowa w Koszalinie wypadkiem przy pracy?

Po ograniu Asseco Prokomu Gdynia, PGE Turów niespodziewanie przegrał w Koszalinie z AZS. W klubie uważają, że był to zwykły wypadek przy pracy i nie dopuszczają do siebie myśli, że w zespole może coś pęknąć.

Tego zgorzelczanie mogli uniknąć. Mimo że PGE Turów pojechał do Koszalina bez przeziębionego Ivana Koljevicia (wraz z Toreyem Thomasem odpowiada za kreowanie gry swojego zespołu a także niekonwencjonalnymi zagraniami nie rzadko sieje popłoch w obozie rywali) jeszcze na pięć minut przed końcem meczu w Koszalinie wygrywał z AZS 75:64. Wydawało się, że gracze trenera Jacka Winnickiego mogą być pewni kolejnej wygranej. Tą jednak świętowali koszykarze trenera Mariusza Karola. Na finiszu meczu graczom ze Zgorzelca przytrafił się ogromny kryzys. Nie dość, że zagrali słabo w defensywie, to przez ostatnie pięć minut gry zdobyli zaledwie trzy punkty, a pozwolili sobie rzucić sobie ich aż 21.

To nie pierwszy mecz w sezonie, w którym zgorzelczanie w mają kiepską końcówkę meczu. We wcześniejszych spotkaniach udało się jednak zwyciężać. Tym razem było inaczej.

W klubie nie robią tragedii z pierwszej w tym roku porażki i wierzą, że był to tylko wypadek przy pracy. Być może "czarno-zieloni" poczuli się bardzo pewnie i kubeł zimnej wody przed najważniejszymi meczami sezonu zasadniczego dobrze im zrobi. - Jesteśmy ludźmi i ci sami ludzie, którzy przez ostatnie miesiące wygrywali mecze mogli mieć słabszy dzień. W meczu z AZS taki przyszedł. Nie wątpimy w swoje możliwości - zapewnił drugi trener PGE Turowa Marcin Grygowicz.

W meczu z AZS na ławce rezerwowych PGE Turowa przebywał nowy nabytek PGE Turowa Daniel Kickert. Mimo niemocy zgorzelczan w końcówce spotkania trenerzy nie zdecydowali się wpuścić na parkiet mierzącego 208cm Australijczyka. - Daniel będzie rywalizował z wysokimi zawodnikami i zanim zacznie grać to na treningu musi pokazać, że jest lepszy od nich i to jemu należą się minuty. Przed meczem z Koszalinem odbył z zespołem jeden trening. Za wcześnie na to aby ocenić jego postawę a także na to aby już grał. Musi zgrać się z zespołem i wówczas dostanie swoją szansę. W naszym zespole nie ma nic za darmo - nie wywalczy sobie miejsca wyłącznie faktem, że grał w lidze hiszpańskiej. Musi udowodnić na ćwiczeniach swoją przydatność do zespołu - tłumaczył asystent Jacka Winnickiego Marcin Grygowicz. Zgorzelczanie list czystości koszykarza otrzymali z hiszpańskiej Gran Canarii, z którą rozstał się po poprzednim sezonie.

Jeśli Kickert znajduje się w dobrej dyspozycji i po powrocie PGE Turowa z Koszalina zdołał to udowodnić na treningach, to być może wystąpi już w środowym ćwierćfinałowym meczu Pucharu Polski, który PGE Turów rozegra w Sopocie z Treflem (początek godz. 19). Będzie to dla zgorzelczan znakomita okazja do rehabilitacji za ostatnie niepowodzenie. - Jedziemy do Sopotu po to, aby wygrać i awansować do turnieju finałowego. Jeśli wygramy od razu będziemy rezerwować miejsca noclegowe w Gdyni na kolejne dni. Jesteśmy gotowi aby z powodzeniem powalczyć o Puchar Polski - zapewnił drugi trener PGE Turowa Marcin Grygowicz. Turniej finałowy odbędzie się w dniach 11-12 lutego w Gdyni.

Komentarze (0)