Wynik nie jest sprawiedliwy - komentarze po meczu Anwil Włocławek - Zastal Zielona Góra

że postawiłbym na Jankowskiego na te kilka meczy z asystentem Ch. Burgessem (o ile działącze chcieliby go zostawić na kolejny sezon). Zastal się utrzyma, chyba mimo wszystko Siarka ma mniejszy potencjał. Ale mogły być play offy, a teraz trzeba wygrać prawie wszystko i liczyć na potknięcia rywali. Herkt nie wie co robić.

czy taktyka zla, czy jakas presja nerwy, ale jestem pewien ze skladu slabego nie mamy. Przeciez mamy zelazna trojke Hodge, Burgess, Maye.

zarządu) oraz wiary w to, iż spokojna praca pozwoli wreszcie ponownie zwyciężać? Czy w kontekście obecnego obrazu drużyny, jej co raz słabszej postawy i powolnej degradacji w ligowej tabeli (po raz pierwszy rozpoczęcia sezonu „Muszkieterowie” wypadli poza „pierwszą 8-kę” dającą awans do play-off) należy się jeszcze sztabowi szkoleniowemu kredyt zaufania zanim Zastal sięgnie przysłowiowego dna? Uważam, iż w obecnym kształcie ławki trenerskiej nie można spodziewać się postępów i lepszych wyników, gdyż zażegnanie bardzo głębokiego kryzysu, w jakim zespół się znajduje nie będzie możliwe. Wyraźnie widać symptomy wypalenia, zwłaszcza pierwszego szkoleniowca, co wyraźnie zauważyć można podczas spotkań ligowych. Niestety, ale z Tomaszem Herktem jako dowodzącym ta drużyna najprawdopodobniej lepiej grać nie będzie, gdyż człowiek ten totalnie w tym momencie już nie sprawdza się. Drużyna zamiast robić postępy, z każdym kolejnym tygodniem zdaje się pogrążać w niemocy. Co raz ciężej patrzyć na efekty jego „pracy” i postawy na ławce trenerskiej, jak również tanich, pomeczowych tłumaczeń na konferencjach prasowych. Aż żal słuchać „prawd” jakimi kibiców i dziennikarzy (niepoważnie ich traktując, myśląc, iż zadowolą się jakimkolwiek usprawiedliwieniem) raczy Pan Trener. Że niby jest postęp w grze, determinacja, większe zaangażowanie. A ja się pytam, w których fragmentach gry? Chyba, jeśli przeciwnik ma słabszy moment. Na nasze nieszczęście, rywale jakoś nie wykazują się indolencją i długotrwałą niemocą strzelecką podczas gry, w przeciwieństwie do Zastalowców. Przeraża mnie fakt, iż pomimo angażu Maye`a zespół gra fatalnie, zarówno w obronie jak i ataku. Widać, iż James to naprawdę dobry koszykarz, który totalnie nie ma okazji zaprezentowania swoich umiejętności, grając w naszej drużynie. Dlaczego? W ogóle nie został wkomponowany w zespół, co więcej, jego przyjście chyba dla szkoleniowca stało się problemem, gdyż wymaga to pewnych modyfikacji w „wachlarzu” taktyk. A ten zdaje się nie być zbytnio szeroki w ręku szkoleniowca. Można odnieść wrażenie, iż Pan Herkt hołduje tylko jednej taktyce: „żadnej taktyki – gramy swoją improwizację” a na szczeblu ekstraklasy, to co jeszcze czasami skutkowało wygranymi (przy niezłym personalnie zespole) ligę niżej, totalnie się nie sprawdza. Zastanawiam się jak zatem wytłumaczyć, iż „filozofia gry” zielonogórskiego szkoleniowca na początku sezonu przynosiła bardzo dobre rezultaty? Być może nasz zespół po prostu był krok przed wszystkimi ekipami w przygotowaniach i zgraniu. W końcu drużyna została skompletowana bardzo wcześnie, co musiało skutkować tym, iż gracze rozumieją się na parkiecie. Poza tym morale po zwycięstwach na pewno było bardzo wysokie, zawodnicy na każdym kroku podkreślali znakomitą atmosferę, a także to, iż świetnie im się gra ze sobą nawzajem. Zresztą było to widać na parkiecie, iż cieszą się grą, dzielą piłką w każdej sytuacji (co podkreślał w wywiadach zwłaszcza Raczyński). Bardzo dobrze niemal w każdym meczu grali Hodge i Ch. Burgess. Dziś pod tym względem widać znaczne różnice, a z gry sprzed kilku miesięcy już dawno nie pozostało zupełnie nic. Nawet te osławione zielonogórskie kontry, na tę chwilę już zdają się nie wzbudzać w rywalach respektu, gdyż po prostu prawie w ogóle nie funkcjonują… Dużo słabiej na rozegraniu grę prowadzi Walter (nawet jeśli zagra dobrze w ataku ma ogromną liczbę strat), a Chris w większości pojedynków nie prezentuje takiego kunsztu jak na początku sezonu. Być może jest to spowodowane zmianami personalnymi i jego innej roli na parkiecie, gdzie teraz gra nieco dalej od obręczy. Oczywistym wydaję się, iż teraz gra zielonogórzan powinna być bardziej pod Maye`a ułożona. Ale mimo jego już kilkutygodniowego pobytu w Zielonej Górze tak nie jest, i ciężko zrozumieć dlaczego. W końcu strzelba, która nie ma okazji zostać we właściwy sposób wykorzystana żadnej zwierzyny nie upoluje. A gdzie w tym wszystkim gra kolejnych graczy? David Burgess jest z zespołem już sporo ponad 2 miesiące i pomimo tego, iż do klasy brata trochę mu brakuje, miał być solidnym jego uzupełnieniem w walce podkoszowej, o czym zapewniał sztab trenerski. I co? W czasie meczów ligowych zdaje się być zagubiony niczym kierowca we mgle, będąc graczem raczej bezproduktywnym. Nie wiedząc jednak chyba, jaka rola tak naprawdę jest mu przypisana, nie można oczekiwać, iż jego postawa będzie lepsza. Wobec obecności Davida w drużynie, zauważyć też należy, paradoksalnie, słabszą postawę dotychczasowej gwiazdy Zastalu, jego brata Chrisa. Wprawdzie nadal gra dobrze, to jednak bez wcześniejszego błysku i polotu. Jeżeli już ma okazję występować razem z Dav`em to stara się grać z nim jak najwięcej, co rzadko wychodzi zespołowi na dobre. Po prostu nie widać, aby bracia rozumieli się na parkiecie. Uważam, iż ciężko to pojąć po wspólnych, blisko dwumiesięcznych treningach. Po za tym postawa „ocalonego” obcokrajowca Comagica, jak również większości krajowych zawodników, których forma jest daleka od tej z początku sezonu, daje obraz aktualnej sytuacji zielonogórskiego zespołu, przede wszystkim w aspekcie sportowym. Najwyraźniej trener od pewnego czasu kompletnie nad tym wszystkim nie potrafi zapanować. Rodzą się pytania, co dalej z drużyną, czy dotychczasowe decyzje były trafionymi? Czy na zaistniałą sytuację w klubie, w kontekście pewnych oczekiwań zarządu i kibiców zareagować w sposób spokojny czy może typowo chirurgiczny podejmując natychmiastowe, być może drastyczne poniekąd decyzje, które jednak mogą okazać się słuszną drogą w dalszym budowaniu wizerunku klubu? W tej chwili piłka zdaje się być po stronie boiska z napisem „Prezes”, a czy wpadnie do kosza, czy zostanie zablokowana o tym zapewne niebawem wszyscy się przekonamy…

sensownie gry, bo albo kontra, o której wszyscy już dawno wiedzą, albo gra Hodge, od połow boiska leci pod kosz i ewentualnie odrzuci do Burgessa lub Maye, którzy wogóle nie mają wypracowanej pozycji i też muszą sobie sami na nią zapracować z piłką. A Pan mówi o niespraiedliwym wyniku? Z taką grą należy się cioeszyć, ze kilku zawodników potrafi indywidualnie coś zagrać, bo wynik powinien być jeszcze wyższy!