Najważniejsze zwycięstwo radomian - realcja z meczu Rosa Radom - ŁKS Sphinx Łódź

Radomianie nie zawiedli swoich sympatyków. W hicie 24. kolejki koszykarze Rosy odprawili z kwitkiem brązowego medalistę zeszłorocznych rozgrywek - ŁKS Sphinx Łódź. Licznie zgromadzona tego dnia publiczność dopiero w ostatnich sekundach odetchnęła z ulgą, dziękując gorącymi brawami swoim koszykarzom. Plan minimum został wykonany, bo dwa punkty zostały w Radomiu. Zabrakło zaledwie jednego oczka aby podopieczni trenerów Piotra Ignatowicza i Marka Łukomskiego wygrali rywalizację z łodzianami w dwumeczu.

W tak trudnym meczu, którego stawką było miejsce w pierwszej czwórce, ciężar gry Rosy miał spoczywać na najbardziej doświadczonych zawodnikach. Jak się okazało w ekipie beniaminka zabrakło aż czterech zawodników: Jakuba Zalewskiego (kontuzja barku), Roberta Cetnara, Macieja Maja oraz Konrada Kapturskiego. Trzej ostatni koszykarze wzmocnili tego dnia rezerwy radomian w walce o awans do II ligi. W tej sytuacji w węższej niż zwykle kadrze zespołu musiało się znaleźć miejsce dla drugiego szkoleniowca Rosy Marka Łukomskiego

Mecz świetnie zaczęli łodzianie, którzy bardzo szybko objęli prowadzenie 2:10. W grze Rosy było widać dużą nerwowość i minęło sporo czasu zanim gospodarze złapali swój właściwy rytm. Kibice zgromadzeni na hali MOSiR zdążyli się już jednak przyzwyczaić, że radomianie bardzo szybko odrabiają straty. Głównie za sprawą doświadczonego Pawła Wiekiery, koszykarze Rosy zbliżyli się do przeciwnika, by w końcówce kwarty objąć prowadzenie 18:16.

W drugiej kwarcie pod koszami szalał Hubert Radke, który zebrał tego dnia aż dwanaście piłek. Koledzy chętniej niż zwykle wyszukiwali z kolei Pawła Wiekierę, który do przerwy miał w swoim dorobku 19 punktów. To głównie dzięki niemu beniaminek do połowy wygrywał już 41:31. Oprócz sportowej walki o każdy metr parkietu, sporo było przepychanek, także słownych. W jednym z takich starć przewinienie obustronne zarobili Michał Przybylski i Krzysztof Morawiec.

Po przerwie beniaminka dopadła ogromna niemoc. Radomianie zdobyli zaledwie osiem punktów, a podopieczni trenerów Piotra Zycha i Michała Exnera bezlitośnie odrabiali straty. Można powiedzieć, że Rosa była już na "widelcu" i nic nie wskazywało na to, że łodzianie dadzą sobie odebrać prowadzenie.

Wtedy przypomniał o sobie rozgrywający Piotr Kardaś, który w najważniejszym momencie meczu poczęstował ŁKS dwoma celnymi trójkami i od tego momentu zaczęła się ucieczka Rosy, która trwała do ósmej minuty finałowej kwarty. Po czasie wziętym przez trenera Ignatowicza, wydawało się, że mecz jest pod kontrolą tymczasem radomianie stracili cztery punkty z rzędu i w ich szeregi wdała się szczypta nerwowości. W końcówce podstawowy rozgrywający Rosy umiejętnie przeciągał akcję i ŁKS musiał skapitulować.

Rosa Radom - ŁKS Sphinx Łódź 69:62 (18:16, 23:15, 8:21, 20:10)

Rosa: Wiekiera 25 (3), Donigiewicz 16, Kardaś 6 (2), Przybylski 6, Sosnowik 0 oraz Radke 10 (1) i 12 zb., Podkowiński 4, Nikiel 2, Piros 0, Urbaniak 0.

ŁKS: Salamonik 13 (1), Morawiec 9 (3), Dłuski 8, Trepka 8, Szczepaniak 5 (1) oraz Kalinowski 8, Krajewski 7, Sulima 4, Kenig 0.

Źródło artykułu: