Dla obu trenerów obecna sytuacja nie jest jednak nowa i wydaje się, że zespoły przystosowały się już do gry bez swoich liderów. W Spójni od początku lutego brakuje Marcina Stokłosy, drugiego podającego rozgrywek i najlepszego strzelca ekipy prowadzonej przez Tadeusza Aleksandrowicza. Dlatego właśnie stargardzianie prezentują się poniżej oczekiwań w ataku. Wszystkie niedoskonałości nadrabiają jednak walką w obronie. Ostatnio przekonał się o tym nieźle grający w rundzie rewanżowej Olimp Start Lublin, który na własnym parkiecie zdołał rzucić Spójni tylko 43 "oczka". - Na nic więcej nas nie stać w ataku, choć staramy się mocno - przekonuje szkoleniowiec Spójni. - Widać nieobecność Stokłosy. Brakuje nam płynności w ataku, często podejmujemy niewłaściwe decyzje - dodaje. Mimo tego drużyna z Pomorza Zachodniego przełamała serię trzech porażek z rzędu pokonując Astorię Bydgoszcz i Olimp Start Lublin.
Lepsze nastroje panują również w Siedlcach. W sobotę SKK pokonało na własnym parkiecie Sokół Łańcut 63:62. To dobry impuls dla siedlczan, którzy w drugiej rundzie prezentują się słabo. Trudno się temu dziwić, gdyż w ekipie z Mazowsza brakuje aż trzech kluczowych zawodników. Od grudnia nie występują Piotr Miś i Sebastian Okoła. Ten drugi ma nie zagrać już do końca sezonu. Dokładnie miesiąc minął też od ostatniego spotkania z udziałem Rafała Wójcickiego. Rozgrywający SKK wyprzedza Stokłosę w klasyfikacji najlepszych asystentów, jednak obu dalszą rywalizację krzyżują problemy zdrowotne.
Szczęściem w nieszczęściu dla siedleckiej ekipy jest fakt, że podczas okienka transferowego działacze pomyśleli o wzmocnieniach, które jak się okazało muszą zastąpić czołowych koszykarzy z pierwszej rundy. Wypożyczony z Kotwicy Kołobrzeg Dawid Bręk zastępuje, więc Wójcickiego. Idzie mu to bardzo dobrze, a do asyst dokłada również pokaźne zdobycze punktowe. Drugi nabytek beniaminka, to Maciej Ustarbowski, który sezon rozpoczynał w Górniku Wałbrzych. Tam był gwiazdą, gdyż nie miał konkurencji na swojej pozycji. W SKK już tak nie błyszczy, lecz pod nieobecność Misia i Okoły dostaje też sporo szans. Lepsze mecze przeplata jednak słabymi występami.
Charakterystyka poczynań Ustarbowskiego może też być oceną postawy całego zespołu. Podopieczni Tomasza Araszkiewicza serie porażek przeplatają kilkoma zwycięstwami z rzędu. Potrafią pokonać u siebie Sokoła Łańcut, Sportino Inowrocław, czy Spójnię oraz przegrać chociażby w Bydgoszczy. Tak nierówna postawa jest wystarczająca do plasowania się jedynie na jedenastej lokacie. SKK musi wygrać środowy mecz, by zachować jeszcze cień nadziei na pozycję w pierwszej ósemce. Siedlczanie tracą do ósmej Spójni trzy punkty. Jeśli polegną praktycznie będą musieli się już skupić na grze w Play-Out. Walkę o zwycięstwo zapowiada jednak Karol Dębski, który był najlepszym graczem SKK w ostatnim spotkaniu. - Po wygranej z Sokołem jesteśmy bardzo podbudowani, w końcu pokonaliśmy wicelidera, dlatego do Stargardu jedziemy walczyć o zwycięstwo - zapowiada Dębski.
Podobny cel przyświeca też gospodarzom. Mimo, że Spójnia pokonała w sobotę groźnego rywala to ani na chwilę nie może się rozluźnić. Wszystko przez to, że naciskający ją Znicz Basket Pruszków wzniósł się na wyżyny gromiąc rezerwy Asseco Prokomu. Końcówka sezonu w obu przeciętnie grających drużynach wyzwoliła, więc dodatkowe pokłady energii. To sprawia, że każdy mecz z udziałem pretendentów do Play-Off będzie ciekawy. Z klasy środowego przeciwnika doskonale zdaje sobie sprawę Dębski. - Spójnia ma praktycznie na każdej pozycji po dwóch równorzędnych zawodników, do tego nie zwykli oni przegrywać na własnym parkiecie - chwali rywala skrzydłowy SKK.
Stargardzianie będą również chcieli się zrewanżować za porażkę w Siedlcach. Choć mało prawdopodobne, że obie drużyny zakończą rundę zasadniczą z taką samą liczbą zwycięstw, to gospodarze mają w środę do odrobienia siedem punktów. W Siedlcach polegli 62:55. To nie był dzień stargardzkiej ekipy, co wykorzystał ligowy nowicjusz. Czołowe role odegrali wtedy jednak Miś i Okoła. Ten pierwszy zdobył piętnaście, a drugi trzynaście punktów. Jednym z autorów zwycięstwa SKK był Też Kamil Sulima, zdobywca szesnastu "oczek". Koszykarz, który potrafi seriami rzucać z dystansu po raz kolejny wdał się Spójni we znaki. Wcześniej czynił to jeszcze za czasów gry w PLK, gdy reprezentował Legię Warszawa. Jeśli, więc Sulima znów zaskoczy, to SKK może być trudne do zatrzymania dla gospodarzy. W Spójni natomiast najlepsi wtedy byli Adam Parzych i Wiktor Grudziński. Parzych świetną skutecznością wykazał się również w ostatnim ligowym spotkaniu i trener Aleksandrowicz liczy, że w ciągu czterech dni nie straci formy.
Ciekawie wyglądały też występy styczniowych nabytków SKK. W przeciwieństwie do swoich kolegów Ustarbowski i Bręk mieli już okazję w tym sezonie zapoznać się ze stargardzkim parkietem. Lepsze wspomnienia z pewnością zachował Bręk, który wraz ze swoją Kotwicą ograł Spójnię w Pucharze Polski. Młody rozgrywający dostał od trenera Szczubiała sporo minut na parkiecie, podczas których rzucił dwadzieścia punktów. Takim samym dorobkiem może się pochwalić Ustarbowski, ale było to dla niego marnym pocieszeniem, gdyż Górnik poległ 99:62. Skrzydłowy SKK ma, więc nadzieję na poprawę niechlubnego rezultatu z nową ekipą, a może i rewanż?
Wydaje się, że własny parkiet w roli faworyta stawia Spójnię. Waleczny beniaminek już nie raz pokazał jednak, że potrafi napsuć sporo krwi wyżej notowanym rywalom. Ostatnio przekonał się o tym Sokół Łańcut. Wcześniej podobny los spotkał Sportino Inowrocław i Znicz Basket Pruszków. Stargardzianie, jeśli nie chcą, więc zejść ze zwycięskiej ścieżki muszą wyjść w środę w pełni skoncentrowani. SKK tanio jednak skóry nie sprzeda i nawet, jeśli przegra, to pokaże kawałek dobrego basketu.
Spójnia Stargard Szczeciński - SKK Siedlce 23.02.2011 godz. 18:00.