Kubeł zimnej wody wylali na gorące głowy koszykarzy starogardzkiej Polpharmy przed tygodniem zawodnicy stołecznej Polonii. Czarne Koszule sprawiły wielką niespodziankę, bo jako pierwsze w tym roku ograły drużynę Zorana Sretenovicia. Biorąc pod uwagę ostatnią formę brązowych medalistów, którzy żyli jeszcze wielkimi zwycięstwami nad Anwilem Włocławek i Asseco Prokomem Gdynia oraz wywalczeniem Pucharu Polski, to wielki wyczyn. Tym samym świetna seria sześciu ligowych zwycięstw Kociewskich Diabłów została przerwana.
Jedni twierdzą, że porażka Farmaceutów w Warszawie to zasługa gospodarzy, którzy zagrali dobre zawody. Inni uważają natomiast, iż to starogardzianie przeszkodzili sobie w wygranej fatalnie spisując się w ofensywie, popełniając sporo błędów i często pudłując nawet z prostych pozycji. - Ta porażka to na pewno nasza wina, mieliśmy słabszy dzień - przyznał Uros Mirković.
Polpharmę może też tłumaczyć spore zmęczenie. Rzadko zdarza się na polskich parkietach, żeby drużyna rozegrała więcej niż jeden, dwa mecze w tygodniu. Tymczasem SKS ze względu na końcowe rozstrzygnięcia w pucharze rozegrał aż cztery spotkania w siedem dni. - Faktycznie byliśmy nieco zmęczeni. Mieliśmy jeszcze w głowie emocje z pucharu - dodał Mirković.
W ostatnim czasie głośno było też o zgorzeleckiej ekipie. Bo PGE Turów po niemrawym początku zaczął seryjnie wygrywać. Koszykarze Jacka Winnickiego są groźni zwłaszcza na własnym parkiecie, wszak udało im się zatrzymać nawet mistrza Polski Asseco Prokom Gdynia. Przed tygodniem przygraniczny klub zapisał na swoje konto już jedenaste zwycięstwo w tych rozgrywkach, ograł we własnym obiekcie Kotwicę Kołobrzeg 89:80.
Zielono-czarni wielokrotnie już podkreślali, że tworzą zgrany kolektyw, że w zespole panuje świetna atmosfera, która sprzyja wygrywaniu. - Turów nie ma zdecydowanego lidera, ale za to tworzy świetną ekipę - twierdzi Mirković. Ostatnio jednak PGE Turów nieco spuścił z tonu. Niemałą siurpryzą była porażka w Koszalinie z miejscowymi akademikami, a sporo do życzenia pozostawiała również postawa w starciu z Czarodziejami z Wydm.
- Nie mogliśmy znaleźć właściwego rytmu gry. Jest to dla nas bardzo ważne zwycięstwo, które dodaje nam pewność siebie. Chcemy grać stałą koszykówkę, w której nie będziemy mieli wahań formy. Z Kotwicą zagraliśmy też na słabej skuteczności rzutów za trzy punkty - powiedział po zawodach Bartosz Bochno.
W niedzielę powinniśmy być świadkami świetnego widowiska. Obie drużyny są bowiem na wysokim poziomie gry zespołowej. Zarówno w defensywie, jak i ofensywie świetnie się rozumieją. Przewagą gospodarzy jest szeroki skład, w którym niemal każdy może poprowadzić team do zwycięstwa. Natomiast mocną stroną gości są rzuty z dystansu, ale też masywni i uciążliwi podkoszowi.
Wielkie znaczenie ma też stawka spotkania. Obie strony walczą o jak najlepszą lokatę przed fazą play-off. W tabeli uwzględniającej zwycięstwa do rozegranych meczów zielono-czarni zajmują wysokie trzecie miejsce, zaś Farmaceuci piąte. Tyle tylko, że dzieli ich niewielka różnica. Do końca rundy zasadniczej nie pozostało już wiele, więc każda wygrana jest na wagę złota.
To już trzecia konfrontacja. W meczu ligowym w Zgorzelcu górą byli gracze PGE Turowa (92:84), którzy rewelacyjnie spisali się w ataku. W spotkaniu Pucharu Polski w Starogardzie Gdańskim rewanż wzięli zawodnicy Polpharmy (78:70), którzy wyciągnęli wnioski z pierwszego starcia i nie pozwolili rywalowi na tak dobrą grę w ofensywie.
Na koniec ciekawostka statystyczna. Brązowi medaliści za kadencji Sretenovicia nie przegrali jeszcze przed własną publicznością. Wygrali wszystkie sześć spotkań, oprawiając z kwitkiem m.in. Trefl Sopot.
- W tym meczu może się wydarzyć wszystko. Zwycięży jednak ten, kto będzie bardziej chciał, będzie miał więcej energii - twierdzi skrzydłowy SKS.
Początek spotkania w niedzielę o godz. 18. Transmisję ze stolicy Kociewia przeprowadzi stacja TVP Sport. Bilety w cenie 25 zł (normalny) i 15 zł (ulgowy).