Radomianie rozpoczęli mecz efektowną akcję, a w kolejnych wykazali się cierpliwością. Dwa błędy gospodarzy pozwoliły im uzyskać przewagę, którą odebrał im Łukasz Szczypka (8:7). Dąbrowianie wzmocnili obronę, co w połączeniu z niedokładnościami Rosy uniemożliwiło przyjezdnym budowanie prowadzenia (15:11). Mimo to wynik cały czas oscylował w okolicach remisu. Siódma minuta to fenomenalny przechwyt Radosława Basińskiego, który indywidualną akcję zwieńczył dwoma punktami. W odpowiedzi trener Rosy poprosił o czas (22:18). Przyniosła ona oczekiwany efekt, ale przyjezdnym pomogli ich rywale (22:25). Niemoc rzutową MKS-u po dwóch minutach przerwał dopiero Paweł Bogdanowicz (25:25). Premierowa odsłona zakończyła się wynikiem 25:27.
Początek drugiej kwarty był zacięty, ale dość szybko na parkiecie zaczęli dominować gospodarze - dzięki własnej dobrej grze, która wywołała w radomskich szeregach nerwowość i błędy (37:29). Zagłębiacy bez skrupułów wykorzystywali niedokładności w zagraniach swoich rywali, zatrzymał ich dopiero Hubert Radke (37:31). Przyjezdni widocznie opadli z sił, mimo że wyprowadzali kolejne ataki, to błędy uniemożliwiały im gonienie wyniku. Na cztery minuty przed zejściem do szatni ich przewaga zaczęła jednak topnieć, radomianom zaczęły wychodzić akcje, które dotychczas nie przynosiły efektów (45:40). Bohaterem ostatnich akcji był Adam Lisewski, który zdobył dwa punkty i zaliczył blok (55:44).
Podczas przerwy Piotr Ignatowicz zmobilizował swoich podopiecznych na tyle, by ci od pierwszych sekund trzeciej odsłony rozpoczęli niwelowanie strat, a pomagali im w tym gospodarze, którzy nie potrafili poradzić sobie w ataku (56:51). Gra wyrównała się i mimo dużej liczby niedokładności w szeregach obu drużyn, była emocjonująca. Jednak bardziej skuteczna ekipą była Rosa, która metodą małych kroków niwelowała straty (61:56). Gdyby dąbrowianie grali tak dobrze w ataku, jak w obronie, nie mieliby najmniejszych problemów z utrzymywaniem wysokiej przewagi. Zagłębiacy obudzili się w porę i przed ostatnią kwartą nadal prowadzili (68:61).
Przerwa przed czwartą odsłoną na dąbrowskiej ławce była bardzo nerwowa, jednak początek w wykonaniu gospodarzy był w miarę spokojny, ale nie oznacza to, że w ich grze nie brakowało błędów. Błędy wywołały niepotrzebną nerwowość, która została dość szybko opanowana, a koszykarze MKS-u zaczęli trafiać. Jednak należy podkreślić, że Rosa zdobyła punkt dopiero po trzech minutach z wolnego Michała Przybylskiego (72:62). Gospodarze wciąż nie grali dobrze, a jedynie poprawnie, co próbowali wykorzystać zawodnicy Rosy, ale robili to nieudolnie - nie byli bowiem w stanie doprowadzić do remisu (74:68). Po sześciu minutach gry dąbrowianie odblokowali się i zdobyli ważne punkty (79:68). Wydarzenia na parkiecie, które stały pod znakiem braku skuteczności obu drużyn, wskazywały na wygraną Zagłębiaków. Na trzy sekundy przed końcową syreną Michał Nikiel poprawił sytuację swojej drużyny, a Wojciech Wieczorek poprosił o czas, ale jasnym było, że radomianie nie zdołają odrobić pięciu punktów (81:76). Na pół sekundy przed końcem o czas poprosił jeszcze Piotr Ignatowicz, ale był to tylko wyraz niemocy przyjezdnych wobec słabej postawy rywali w drugiej połowie.
81:76 (25:27, 30:17, 13:17, 13:15)
MKS: Mariusz Piotrkowski 21, Paweł Bogdanowicz 17, Radosław Basiński 15 (8 zb), Łukasz Szczypka 12, Adam Lisewski 6, Paweł Zmarlak 5, Piotr Zieliński 2, Radosław Lemański 2.
Rosa: Jakub Zalewski 17, Michał Przybylski 14, Paweł Wiekiera 12, Michał Nikiel 12, Artur Donigiewicz 11 (7 zb), Hubert Radke 6, Piotr Kardaś 2, Emil Podkowiński 2, Alan Urbaniak 0.