Długo oczekiwane na Pomorzu derbowe starcie pomiędzy Kotwicą Kołobrzeg a AZS Koszalin w Hali Milenium miało pierwotnie odbyć się 26 lutego, lecz ostatecznie nie doszło do skutku. Koszykarze obu zespołów spokojnie rozgrzewali się przed meczem, gdy w pewnym momencie okazało się, że w hali nie działają urządzenia pomiarowe. Kilka minut później komisarz zawodów Krzysztof Koralewski odwołał zawody.
- Pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, że mecz został odwołany z tak zwanych przyczyn technicznych. Wielokrotnie tablice były niesprawne, ale zawsze jakimś sposobem udawało się je przed meczem albo podczas meczu naprawić i gra toczyła się dalej. Faktycznie, czasem się grało bez czasu, ale wtedy był on podawany ze stolika przez mikrofo
n - wspomina tamto wydarzenie opiekun AZS Koszalin, Mariusz Karol.
- W ciągu ponad 40 lat, podczas których jestem w koszykówce, nie miałem takiego przypadku. Oczywiście oprócz meczów juniorskich, ale wtedy można było to robić stoperami. Ale wiadomo, podczas meczów tej rangi zdarzają się spięcia, ale na ogół wychodzi się z tego obronną ręką. Czasami zegar 24 sekund się psuł, ale to nie jest taki problem. Natomiast tu przy dużym dopingu problem mógłby się pojawić - mówi natomiast Dariusz Szczubiał, szkoleniowiec kołobrzeżan.
Od tamtego czasu minęły ponad dwa tygodnie i niewiele zmieniło się w sytuacji obu zespołów. Oba nadal balansują tuż za gronem drużyn, które walczą o siódme i ósme miejsce dające prawo gry w play-off. O ile jednak pod koniec lutego w lepszej sytuacji byli zawodnicy z Koszalina, teraz wyżej w tabeli są "Czarodzieje z Wydm" (choć mają jeden mecz rozegrany więcej). Wygrali oni bowiem dwa ze swoich trzech ostatnich spotkań i trzeba przyznać, że były to zwycięstwa bardzo prestiżowe. Najpierw Kotwica sensacyjnie ograła na wyjeździe Asseco Prokom Gdynię 95:88, a ostatnio okazała się lepsza od Polpharmy w Starogardzie Gdańskim 79:78.
W kontekście poprzednich meczów, starcie z AZS wydaje się więc tylko spacerkiem dla gospodarzy środowego pojedynku. - Starcia lokalnych przeciwników zawsze wyzwalają dodatkowe emocje, ale my nie możemy dać się ponieść nerwom i musimy zaprezentować najskuteczniejszy basket, jaki umiemy. Bo to, że umiemy grać w koszykówkę to sprawa jasna. Ciągle nam jednak czegoś brakuje - mówi przed zbliżającym się pojedynkiem Ted Scott, amerykański strzelec, który zawsze jest celem numer jeden defensywy przeciwnika. Koszykarz w każdym meczu zdobywa 25,9 punktu.
W pojedynkę jednak Scott nie jest w stanie zapewnić zwycięstwa swojemu zespołowi. Dlatego w sukurs, tak jak to było w poprzednich meczach, muszą przyjść mu inni gracze: Darrell Harris (13,4 punktu i 11,1 zbiórki), Jessie Sapp (10,2) czy Anthony Fisher (13,3). Gdy ofensywne akcenty w zespole Szczubiała rozkładają się bardziej równomiernie, zespół prezentuje o wiele ciekawszy i nieprzewidywalny basket, a przecież przewidywalność i podawanie piłki do Scotta w przypadku starcia z tak doświadczoną ekipą, jaką jest AZS, może skończyć się tragicznie.
- Wydaje mi się, że to George jest ich liderem. Od Igora zależy oczywiście naprawdę sporo, bo to klasowy rozgrywający, ale to do George’a wędruje piłka w kluczowych momentach - opiniuje środkowy Kotwicy, Harris, mówiąc o George’u Reese, amerykańskim skrzydłowym notującym w każdym spotkaniu 16,8 punktu i 5,6 zbiórki. Nie można jednak zapominać o umiejętnościach strzeleckich Winsome Fraziera (16,7) czy Grady’ego Reynoldsa (14,5), a także o zespołowej do bólu grze Igora Milicicia (9,1 punktu i 6,8 asysty).
Mecz Kotwica - AZS rozpocznie się w kołobrzeskiej hali Milenium w środę o godzinie 20.