Mały chaos w szeregach MKS-u pozwolił Sportino na w miarę swobodną grę. Gdyby przyjezdni mieli większą skuteczność, to wypracowaliby sobie znacznie większą przewagę (2:9). Postawa gospodarzy uległa zmianie w czwartej minucie, gdy bardzo szybko zniwelowali straty do trzech punktów (6:9). Jednak było to tylko chwilowe przebudzenie, o czym świadczyła łatwość rozegrania akcji, wykończonej przez Wojciecha Żurawskiego. Po prostej stracie piłki dąbrowski szkoleniowiec poprosił o czas (10:18). Sytuację swojej drużyny poprawił w głównej mierze Łukasz Szczypka, co przy grze inowrocławian, którym przestały wpadać trójki, pozwoliło MKS-owi wrócić do gry (18:18). Premierowa odsłona zakończyła się wynikiem 21:24, równo z syreną trafił bowiem Wojciech Żurawski.
Druga kwarta już po niespełna minucie przyniosła Zagłębiakom prowadzenie (26:24). Mimo że przyjezdni grali efektownie, to stracili na efektywności. Wynik oscylował w okolicach remisu, ale po trójce Mariusza Piotrkowskiego gospodarze odskoczyli (32:28). Po czterech minutach na parkiet powrócił Marek Piechowicz. Dąbrowianie dobrze grali w obronie, przez co ich rywale mieli problemy z wyprowadzaniem akcji. Biorąc pod uwagę efektywność gry Sportino, a raczej jej spadek, to na parkiecie powoli zaczynała przeważać jedna drużyna, mimo że wynik tego nie odzwierciedlał (36:32). Na minutę przed końcem pierwszej połowy Marek Piechowicz zdobył swoje pierwsze punkty po przebytej kontuzji (41:35). Gospodarze schodzili do szatni z prowadzeniem, ale również z kilkoma błędami (43:39).
Powrót po przerwie przyniósł zaciętą walkę od pierwszych sekund. Jednak większa skuteczność w ataku i lepiej zorganizowana obrona pozwoliła prowadzić MKS-owi (52:34). Po czterech minutach inowrocławianie odzyskali wiarę w zwycięstwo, dzięki kilku ważnym punktom, a Zagłębiakom przestały wpadać rzuty (52:49). Gospodarzy dopadł więc przestój, którego mimu wielu okazji nie potrafili przerwać. Zrobił to dopiero Piotr Zieliński (54:49). Przyjezdni zaczęli się mylić, w ich szeregach pojawiły się niedokładności. Gdy Sportino zbliżyło się na trzy punkty, do głosu doszedł Mariusz Piotrkowski, który rzucił ważne punkty i dobrze grał w obronie (61:55). Po tej odsłonie MKS prowadził 61:58.
Zagłębiacy nie mogli być pewni wygranej. Sportino wyszło na parkiet zmobilizowane i z zadaniem spokojniejszej i dokładniejszej gry, co przyniosło oczekiwany efekt (65:63). Choć do jego pełnej realizacji brakowało niewiele. Do remisu mogli doprowadzić dość szybko, dąbrowianie bowiem nie zachwycali swoją skutecznością. Dopiero po pięciu minutach na tablicy wyników pojawił się remis, a to za sprawą Wojciecha Żurawskiego (67:67). W szeregach inowrocławian wyczuwało się nerwowość, z którą niektórzy zawodnicy najwyraźniej nie potrafili sobie poradzić, Maciej Strzelecki zaczął bowiem przepychać się z Łukaszem Żytko. Na szczęście, obaj koszykarze w porę się opamiętali. Natomiast walka na parkiecie była zacięta, a wynik oscylował w okolicach remisu. Na minutę przed końcem trafił Łukasz Szczypka, a 30 sekund później o czas poprosił Aleksander Krutikow (76:75). Na 0,3 sekundy przed końcową syreną piłka powędrowała do Jacka Sulowskiego, a ten wylądował na aucie. Zagłębiacy wygrali więc mecz jednym punktem, mimo że byli bardzo blisko jego przegrania.
76:75 (21:24, 22:15, 18:19, 15:17)
MKS: Mariusz Piotrkowski 18, Radosław Basiński 10, Adam Lisewski 9 (7 zb), Łukasz Szczypka 9, Paweł Zmarlak 8, Piotr Zieliński 7, Radosław Lemański 7, Paweł Bogdanowicz 5, Marek Piechowicz 3.
Sportino: Aleksander Lichodziejewski 20, Wojciech Żurawski 16, Jacek Sulowski 10, Paweł Mowlik 9, Hubert Wierzbicki 9, Łukasz Żytko 5, Wojciech Kus 5, Maciej Strzelecki 1, Krzysztof Jakóbczyk 0, Tomasz Piotrkiewicz 0, Mikołaj Grod 0.